archiwalia | artykuły prasowe

/05.2007/ "Szlak Orlich Gniazd"

Wyżyna Krakowsko-Częstochowska nazywana także Jurą Krakowsko-Częstochowską to niezwykły region. Jako jeden z nielicznych w naszym kraju charakteryzuje się bowiem rzadko spotykaną gdzie indziej różnorodnością ukształtowania terenu, która każdego potrafi zadziwiać twoim urozmaiceniem. Na tym stosunkowo niewielkim, liczącym mniej więcej 2600 km2 terenie znaleźć można zarówno, powstałe w okresie jurajskim górskie krajobrazy, ze skalnymi turniami, dolinami, wodospadami, jaskiniami, przełomami rzek, jak i elementy nizinne, takie jak rozległe panoramy, mokradła czy piaszczyste wydmy.

A wszystko uzupeł­niają unikatowe na skalę europejską pustynie ze słynna Pustynią Błędowską, na czele, gdzie kręcone były zdjęcia do filmu „Faraon” i która doskonale imitowała afrykańską Saharę. Chociaż zmiany klimatyczne spowodowały jej degradację i obecnie jej teren stopniowo zarasta, znaleźli się też ludzie, którzy gotowi są poświęcić swój czas i działania, by zachowała swój pierwotny piaszczysty charakter.

Jedną z największych atrakcji Jury jest niewątpliwie jej niepowtarzalna fauna i flora. Warto podkreślić, że na jej terenie występuje ponad 40 roślin pochodzących z minionych okresów klimatycznych, tzw. roślin-reliktów, rzadko spotykanych w innych częściach kraju. Najbardziej charakterystycznymi zwierzętami spotykanymi na Wyżynie są nietoperze zamieszkujące miejscowe groty i jaskinie, a także bobry, występujące szczególnie wzdłuż Pilicy oraz łosie, które czasami zapuszczają się nawet na obrzeża miast. Mieszka i gniazduje tu także wiele gatunków ptaków, a także przedstawiciele całej masy drobniejszej flory z motylami na cze­le. Wszystko to sprawia, że pobyt w tym pięknym zakątku naszego kraju staje się niezapomnianym przeżyciem. Takie bogactwo przyrody połączone z występowaniem tu gatunków zagrożonych wyginięciem nie mogło pozostać pominięte podczas ustala­nia miejsc wartych szczególnej ochrony. Dlatego niemal cały obszar Jury został włączony do Parków Krajobrazowych, a nad najcenniejszym przyrodniczo fragmentem Doliny Prądnika ustanowiono ścisłą ochronę Oj­cowskiego Parku Narodowego

Jednak nie tylko przyroda przyciąga tu rokrocznie rzesze turystów. Kolejną niewątpliwą atrakcją tego regionu jest liczący ok. 160 km tzw. Szlak Orlich Gniazd,rozciągający się od królewskiego Krakowa po Częstochowę.

Szczególne walory tego szlaku wynikają z faktu, że łączy on nie tylko wspomniane wyżej walory przyrodnicze i krajoznawcze, ale daje możliwość zapoznania się ze średniowieczną historią Polski, której elementami były rozrzucone na całej jego długości warownie, zamki i strażnice. Łącznie odwiedzić tu możemy 25 tego typu obiektów z Wawelem i klasztorem jasnogórskim na czele. Przeważająca część z nich powstała w za czasów panowania króla Kazimierza Wielkiego. Zmiana ówczesnej granicy Polski w związku z przejęciem praw do Śląska przez panujących w Czechach i Węgrzech Luksemburgów, doprowadziła do zmiany przebiegu szlaku komunikacyjnego łączącego Małopolskę z Wielkopolską, wiodącego dotąd przez Śląsk. Te właśnie okoliczności – konieczność zabezpieczenia szlaku handlowego i obrona zachodniej granicy państwa zadecydowały o powstaniu łańcucha zamków i strażnic. Warto jednak pamiętać, że jakkolwiek współcześnie powstanie „orlich gniazd” – nie do końca słusznie – wiązane jest wyłącznie z osobą Kazimierza Wielkiego, to tworzą go zarówno obiekty, których budowę lub przebudowę finansowano z funduszy królewskich, jak i zamki stawiane przez prywatnych – jakbyśmy ich dzisiaj nazwali – inwestorów, jako rodowe siedziby. Warownie te wielokrotnie potwierdziły swoją przydatność w systemie obronnym Rzeczpospolitej, a kres ich znaczenia nastąpił dopiero w momencie upowszechnienia się ciężkiej artylerii, dla której nawet grube mury nie stanowiły przeszkody.

Większość z nich, przede wszystkim na skutek zniszczeń dokonanych przez kolej­ne najazdy i zaniedbana właścicieli przetrwała do naszych czasów jako ruiny, ale ich romantyczne położenie – najczęściej na trudno dostępnych szczytach - zaspokoi gusty nawet najbardziej wybrednych miłośników architektury obronnej.

Trudno w tym miejscu przedstawić wszystkie z „orlich gniazd”. Ograniczmy się zatem do prezentacji mniej znanych i najpiękniejszych z nich.

Na szczególną uwagę każdego, kto zawita na szlaku zasługuje położony zaledwie kilkanaście kilometrów od krakowskiego rynku, zamek rycerski w Korzkwi. Początki tego obiektu sięgają połowy XIVstulecia, kiedy to podsędek krakowski Jan z Syrokomli rozpoczął budowę swej rezydencji na górze o tej samej nazwie.

Wybór miejsca nie był przypadkowy, ponieważ wzniesienie posiada szczegól­ne walory obronne, będąc z trzech stron otoczone rzeką Korzkiewką. Zbudowano początkowo wieżę zwaną „kamieńcem”, wkrótce też wzmocniono fosę oraz mur obronny z bramą wjazdową. Tak urzą­dzony zamek przetrwał przez ponad 100 lat. Jednak kiedy nad dotarł renesans, a budowle obronne stopniowo zaczęły tracić na znaczeniu, „ponura” dotąd średniowieczna warownia została przebudowana na wspaniałą rezydencję. Zwiększono ilość pokoi, przed wejściem zbudowano piętrową loggię, a drzwi ozdobiono wspaniałymi portalami. Czasy świetności zamku nie trwały jednak długo. Jakkolwiek brak przekonujących dowodów, że został on zniszczony podczas „potopu” szwedzkiego, niezaprzeczalnym jest fakt, iż w ciągu XVII stulecia obiekt stopniowo zaczął popadać w ruinę. Dopiero w 1720 r. zamek doczekał się gruntownego remontu i kolejnej przebudowy, tym razem na pałacyk myśliwski

Ale także tym razem świetność zamku nie trwała długo. Po śmierci Michała Jordana, jednego z właścicieli, stopniowo popadał w ruinę. Obecnie zamek znajdu­je się na terenie Korzkiewskiego Parku Krajobrazowego, a sam obiekt przeszedł w ręce prywatne i od 1997 roku jest re­staurowany. Udało się zrekonstruować już mury obronne dolnego zamku, ściany wszystkich zamkowych budynków, dzie­dziniec oraz drewniane ganki wokół mu­rów, gotowy jest także taras widokowy na dachu baszty, skąd rozciąga się prze­piękny widok na okolicę. Warto także wspomnieć, że w zamku znajduje się obecnie hotel, w którym na gości ocze­kują 4 komnaty o niepowtarzalnym cha­rakterze oraz sale balowe i konferencyj­ne, w których odbywają się liczne wese­la i bankiety, także zagraniczne. Szczególnie upodobali sobie ten obiekt Szko­ci i Norwegowie. Dodatkową atrakcję stanowi odtworzony park w stylu angiel­skim, gdzie istnieje możliwość organiza­cji różnorodnych imprez plenerowych. Bliskość Ojcowskiego Parku Narodowego stwarza możliwość skorzystania z róż­nych form aktywnego wypoczynku.

Uwadze turystów, przemierzających Szlak Orlich Gniazd należy również pole­cić największą twierdzę Małopolski, czyli zamek w Ogrodzieńcu, znany szerzej choćby z ekranizacji fredrowskiej „Ze­msty” w reżyserii A. Wajdy. Warownię zbudowano na początku XIV w., a jej właścicielami byli wówczas przedstawi­ciele rodu Włodków Sulimczyków. Do XVI w. zamek był jednak znacznie skrom­niejszy, niż dzisiejsze, imponujące pozo­stałości. Częściowo zbudowany byt z drewna, a jego naturalną osłonę stano­wiły skały, pomiędzy którymi wzniesiono wały obronne. Zamek został znacznie powiększony w czasie przebudowy prze­prowadzonej przez jednego z kolejnych właścicieli - Jana Bonera - żupnika kra­kowskiego, bankiera, a przede wszyst­kim zaufanego doradcę króla Zygmunta Starego. Aby nadać mu charakter wspa­niałej rezydencji magnackiej, Bonerowie sprowadzili z Włoch architektów i mala­rzy, a dokonane przez nich przeróbki spra­wiły, że zamek dorównywał wówczas prze­pychem samemu Wawelowi. Ale obecne rozmiary ogrodzienieckiej warowni nadała dopiero rozbudowa dokonana w XVII w. przez Jana Firleja. Warto podkreślić, że za­mek, jako jeden z nielicznych oparł się Szwedom podczas „potopu”, ale to oni ostatecznie dokonali dzieła jego zniszcze­nia ledwie 50 lat później. W 1702 r., pod­czas ogólnie panującej w Polsce anarchii, zdobyli oni i spali twierdzę. Mimo podej­mowanych przez kolejnych właścicieli prób odbudowy, prace nigdy nie zostały ukoń­czone. Zamek niszczyli najeźdźcy, łupili roz­bójnicy, emigrowali z niego rzemieślnicy i artyści, a z początkiem XIX wieku opuści­li go także ostatni mieszkańcy. Od tego mo­mentu zamek zaczął popadać w ruinę, a okoliczni mieszkańcy kamienie zamkowe wykorzystywali jako budulec.

A skoro już jesteśmy przy „romantycz­nych” ruinach, to będąc na Wyżynie Kra­kowsko-Częstochowskiej nie można po­minąć zamku w Mirowie, uważanego przez znawców architektury obronnej za jeden z najpiękniejszych obiektów tego typu w Polsce. Ruiny mirowskiej warow­ni, położone na niewielkim wzniesieniu, górują nad okolicą, a jej wapienne ścia­ny odcinające się od otaczającej zieleni, przywołują na myśl wspaniały żaglowiec pod pełnymi żaglami na szmaragdowej fali. Dodatkowo dookoła rozpościerają się tzw. Skały Mirowskie urozmaicone dziewiczą wprost przyrodą, która czyni z okolicy miejsce urzekające. Niestety dziś możemy sobie jedynie wyobrazić, jak za­mek ten wyglądał w czasach swojej świet­ności, a ówczesny widok był zapewne jeszcze bardziej imponujący. Jego początki nikną w mrokach historii i chociaż jego bu­dowę przypisuje się Kazimierzowi Wielkie­mu, nie ma na to przekonujących dowo­dów. Stosunkowo niewielka początkowo budowla została znacznie powiększona przez rodzinę Myszkowskich, która w 1489 roku na prawie półtora wieku obrała mirowiecka twierdzę na swoje gniazdo rodowe. Kiedy jednak moda się zmieniła, a fortuna pozwoliła im przenieść się do Pińczowa, za­mek kilkukrotnie zmieniał właścicieli. W po­łowie XVII wieku został on na tyle poważnie zniszczony przez Szwedów, ze podjęte pró­by przywrócenia mu dawnego wyglądu, trwające ponad sto lat, nie zostały zakończo­ne sukcesem i ostatecznie pod koniec XVII stulecia opuścili go ostatni mieszkańcy.

Nieco więcej „szczęścia w nieszczę­ściu” miał pobliski zamek w Bobolicach, wybudowany przez króla Kazimierza Wielkiego. Ten wspaniały obiekt, malow­niczo położony na krawędzi skalnego urwiska przechodził różne koleje losów. Po krótkim okresie prosperity, stosunko­wo szybko stracił swoje znaczenie na skutek poważnych zniszczeń, jakich do­konały wojska Maksymiliana Habsburga w XVI wieku, a następnie Szwedzi pod­czas „potopu”. Mimo, że próby odbudo­wy zamku były podejmowane kilkakrot­nie, aż do początku XVIII stulecia, osta­tecznie popadł on w ruinę. Sytuacja ule­gła zmianie dopiero w 2001 roku, kiedy nowi właściciele postanowili przywrócić warowni jej dawną świetność. Trwające od kilku lat prace pozwoliły zrekonstru­ować na razie mur zewnętrzny oraz basztę bramną, ale inwestycję ma zakończyć całkowita odbudowa zamku.

Kolejną niewątpliwą atrakcją Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej jest zamek w Pieskowej Skale, położony w dolinie Prądnika. Jako jeden z nielicznych w okolicy, zachował się on w niemal niezmienionym stanie i należy do najpiękniejszych warowni rycerskich w Polsce. Naj­ważniejszy w jego dziejach jest wiek XVI, kiedy został przekształcony z warowni ry­cerskiej w piękną i okazałą rezydencję re­nesansową, którą dziś można zwiedzać. Podobnie jak większość obiektów obronnych na Szlaku Orlich Gniazd, także zamek w Pieskowej Skale posiada związaną z nim legendę. Głosi ona, ze podkomorzy kra­kowski Piotr Szafraniec często zapraszał do twierdzy kupców i podejmował ich gościną. Niestety, nie miało to nic wspólnego z tradycyjną polską gościnnością. Pragnąc zagar­nąć przewożone przez kupców towary, go­spodarz nocą pozbawiał ich życia, a duchy okrutnie pomordowanych do dziś mają od­wiedzać zamek w pogodne, księżycowe noce. Warto także podkreślić, ze szczególny urok zamku często skłaniał reżyserów do lo­kalizowania w jego murach akcji filmów. W ten sposób stanowił on scenografię dla kultowych w naszej kinematografii seriali: „Janosika” i „Stawki większej niż życie”.

Mamy nadzieję, ze ta krótka charakte­rystyka Jury Krakowsko-Częstochowskiej i Szlaku Orlich Gniazd oraz prezentacja zaledwie kilku „wyrafinowanych smacz­ków” tej krainy rozbudzi apetyty naszych czytelników i zachęci ich od odwiedzenia tej jakże niezwykłej części Polski, gdzie krzyżują się: zamierzchła przeszłość naszej planety z historią Rzeczpospolitej, a wszystko uzupełnia nowoczesność w najlepszym stylu.

projekt i administracja - Axis Media Unlimited