archiwalia | artykuły prasowe

/24.12.2004/ "Korzkiew W zaczarowanym świecie"

Zbaczając w Korzkwi z asfaltowej drogi prowadzącej do Skały, łatwo można przenieść się w świat sprzed kilku stuleci. Starodawną atmosferę odczuwa się już w trakcie wspinaczki na wzgórze krętą, leśną drogą, z której widać kamienne mury zamku. Łatwo sobie wyobrazić konnych rycerzy, wyłaniających się zza nich... Takie wrażenie odnoszą nawet ludzie, którzy nie mają specjalnie wybujałej fantazji: sam widok okazałych murów i bramy zamkowej przenosi niejako w zaczarowany świat...

Zamek, wzniesiony w XIV w. na wzgórzu, niedaleko traktu prowadzącego do Ojcowa i Skały, miał zawsze charakter typowo obronny. Prowadziła do niego jedna droga, od strony południowej. Od północy i zachodu dostępu do niego broniło strome zbocze, u podnóża którego płynęła Korzkiewka.

Skaliste wzniesienie nabył w 1352 r. właściciel Grębynic i części Giebułtowa, pochodzący z ziemi sandomierskiej sędzia krakowski Jan Syrokomla, zaufany króla Kazimierza Wielkiego. Zapłacił za niego łąką w Giebułtowie, 80 grzywnami praskimi i 48 grzywnami w innej monecie. Najpierw na szczycie skały stanęła czworoboczna wieża obronno-mieszkalna, później wzgórze otoczono murem obwodowym. Jest pewne, że wieża istniała już w 1385 r., natomiast nie wiadomo, czy w obrębie murów znajdowały się wówczas jakieś inne zabudowania. W XV w. na zewnętrznej stronie muru wzniesione zostały dwie baszty: jedna przy wschodniej stronie bramy, druga przy studni.

Pod koniec XIV w. dobra rodu Syrokomlitów obejmowały już całą Korzkiew, Biały Kościół, Grębynice, Giebułtów i Rudną. Wnukowie założyciela majątku stopniowo go jednak dzielili i już w XV stuleciu większość wsi (wraz z korzkiewskim zamkiem) została rozprzedana. Z tamtej epoki zachowały się jedynie fragmenty wieży mieszkalnej i murów, a także fundamenty obu baszt. Właściciele warowni zmieniali się często. Benedyktyn z Tyń-ca, ojciec Paweł Sczaniecki, w opracowaniu "Zamek w Korzkwi i jego właściciele" wymienia ich trzynastu, m.in. Krupków, Jaskierów, Zborowskich, Ługowskich, Jordanów. W latach 1897-1952 było ich już mniej: Maria Giustiniani, Karol Guziński i jego dzieci. Każdy kolejny pan wprowadzał w zamku jakieś zmiany - dlatego rezydencja była kilkakrotnie przebudowywana i rekonstruowana, zwłaszcza po największych zniszczeniach, dokonanych podczas potopu szwedzkiego, kiedy ruiny przejęła rodzina Jordanów i przekształciła je w piękny myśliwski zameczek w stylu włoskiego renesansu. Po sprzedaży jednak w drugiej połowie XVII wieku znanemu krakowskiemu rodowi Wodzickich zamek zaczął podupadać.

W 1805 roku, po śmierci Jakuba Wodzickiego, jego żona przeprowadziła się do położonego u stóp wzgórza dworu, a zamek pełnił funkcję lamusa, do którego znoszono niepotrzebne w dworze przedmioty. Kilkadziesiąt lat później zaadaptowano go na spichlerz, zamurowano okna; potem nikt o niego nie dbał i zamek popadał w ruinę. Dopiero w 1967 roku zajęła się nim grupa entuzjastów. Z zamku zachowały się jedynie fragmenty murów bramy wraz z portalem i murów obronnych, a także budynek zamkowy bez dachu i stropów. Wcześniej, w latach pięćdziesiątych XX wieku, rozebrano dwór - informuje dr Piotr Szlezynger, opiekun zamku, kończący właśnie opracowywanie jego historii. W tym roku wydał on monografię powstałego w 1623 r. korzkiewskiego kościoła, sąsiadującego z zamkiem.

Badania archeologiczne, wykonane na zamkowym terenie na zlecenie wojewódzkiego konserwatora zabytków najpierw prowadziła Magdalena Mączyńska, następnie Romualda Lelek. Ta ostatnia jest autorką opisu historii zamku oraz naczyń ceramicznych z XVI-XVII w., które znaleziono w trakcie prac.

Badania trwały do 1982 r., ale ze względu na brak pieniędzy przerwano je. Trzy lata później zamek stał się własnością osoby prywatnej z Wrocławia. Nowa właścicielka przygotowała projekt adaptacji obiektu na hotel jednak wszelkie działania ograniczyły się do spięcia - gwoli zabezpieczenia - jego ścian klamrą. Gdy wydawało się, że budowla na zawsze zostanie wyłącznie "ruiną do zwiedzania" (jak np. zamek na wzgórzu Tęczyn w Rudnie), w 1997 r. kupił ją Jerzy Donimirski - i przywrócił jej dawną świetność. Po prawie 200 latach od wyprowadzenia się ostatnich właścicieli bramy zamku stanęły otworem przed gośćmi. W wieży powstało sześć pokoi hotelowych: wygoda łączy się tam z surowością kamiennych ścian. W drodze do pokoi, tuż przy schodach, czeka na gości wypoczynkowy pokój.W starym fotelu lub na kanapie można w spokoju pogawędzić z przybyłymi do Korzkwi.A miejsce to upodobali sobie - oprócz wielu Polaków - także Anglicy, Hiszpanie oraz Chińczycy. Wszystkich gościnnie przyjmuje właściciel zamku,częstujący amatorów obowiązkową dereniówka - nalewką, przygotowywaną według starej receptury z owoców drzew, rosnących w zamkowym parku.


Restauracja górnego zamku trwa

Donimirski od lat bezinteresownie udostępnia polanę pod zamkiem krakowskiemu Stowarzyszeniu Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym "Bądźcie z nami" na imprezy integracyjne, w których uczestniczy nawet do tysiąca osób!

Zamek jeszcze bardziej ożywią inne planowane atrakcje: bale, wesela, bankiety. Latem, gdy dziedziniec został zadaszony, organizowano na nim biesiadne spotkania. W przyszłości bale będą odbywać się w sali górnego zamku, w którym rozpoczęto prace renowacyjne. Wstawiono tam okna, na wiosnę położona zostanie podłoga.

Pod dziedzińcem znajdzie się muzeum. Już wykuto pomieszczenia, teraz trwają prace wykończeniowe. Atrakcją będzie nie tylko ekspozycja dawnych przedmiotów codziennego użytku, ale także prezentacja staropolskiej kuchni, połączona z degustacją potraw - takich samych, jakie przed wiekami przygotowywano w zamkowej kuchni. Już dziś Jerzy Donimirski zaprasza na dni otwarte zamku, które zamierza urządzić na wiosnę.


Gościom z Londynu bardzo smakuje dereniówka podana przez gospodarza

projekt i administracja - Axis Media Unlimited