SPIS TREŚCI

Galeria portretów 2

Antenaci 7

Kariery duchowne 12

Kłopoty posiadającego 19

Z rąk do rąk 24

Wróżki 30

Ługowscy (1572-1652) 35

Białe plamy 43

Dzieje domowe 50

Krajobraz ruin - odbudowa! 57

Zestawienie chronologiczne dawnych właścicieli Korzkwi 64

Przypisy 65

 

Galeria portretów

Pisarze swoje książki poprzedzają wstępem albo dedykacją, czasem umieszczają stosowne motto, które by nadawało ton utworowi. Cyprian Norwid podpisał oto takie słowa:

"Mogile Wandy pod Krakowem
w dowód głębokiego poważania
poświęca
Autor"1

Ile tu patosu! Chciałoby się Poetę naśladować i poważać odbudowę zamku w Korzkwi, liczyć, ile w tym optymizmu, zrachować entuzjazm! Dokonuje się swoistego wskrzeszenia pomnika przeszłości. W okolicy znamy wypadki zaginięcia bez śladu starego kościoła w Sułoszowej czy najdawniejszego zamku. Wszystko przemija, nawet architektura kamienna, tymczasem odnawiają się nadspodziewanie ruiny na korzkiewskiej górze!

Odnaleźliśmy słowa harmonizujące z poważaniem Norwida, czytamy mianowicie jedno z "Dziesięciorga Przykazań" Erazma Majewskiego: "Nie zabijaj zabytków przeszłości przedhistorycznej. Miej dla nich takie uszanowanie, jak dla żyjącej istoty, albowiem zabytek przeszłości przedhistorycznej, który przetrwał liczne wieki nie naruszony, jest żyjącym jeszcze świadectwem odległej przeszłości, i świadek ten powinien być przed śmiercią, którą mu zgotuje rozkopanie, tak starannie zbadany, aby opowiedział, ile można najwięcej, o tej przeszłości". Przypomina to książkę pt. Kamienie wołać będą, którą Hanna Malewska poświęciła budowie katedry w średniowieczu (1946). Swoiste wołanie słychać także nad Prądnikiem, od Ojcowa, Białego Kościoła czy Sułoszowej. Archeolog usłyszał z tych opowiadań, "ile można najwięcej o przeszłości".

Słowa Majewskiego przytaczamy za wydawnictwem pt. Natura i kultura w krajobrazie Jury - jego kolejne tomy wydrukowano bardzo starannie w latach od 1993 do 1998. Tam odsyłamy zainteresowanych, aby czytali z uszanowaniem Majewskiego i Norwida, który przecież odwiedzał Wężyków w Minodze: "Przez Prądnik i Tyniec zmierzali do Krakowa" - pisała Hanna Malewska2. Rozmyślnie przytaczamy słowa powieściopisarki, na równi z uczoną literaturą, zwłaszcza historyczną!

Długosz opisuje krainę, o której mowa, z upodobaniem i miłością, bo ją znał i przemierzał wszerz i wzdłuż. Był urzędnikiem biskupim i historykiem, a także bacznym obserwatorem. Uczona mowa zwie to najchętniej "autopsją". My pójdziemy tą drogą.

Nazwę miejscową Korzkiew etymologia tłumaczy: duża drewniana łyżka, warząchew3. Archeologia powie to samo własnym językiem, a mianowicie: "Najbardziej preferowane pod zabudowę były tzw. ostrogi meandrowe powstałe w wyniku działalności fluwialno-denudacyjnej. Występowanie takiej naturalnej formy w obrębie włości ziemskiej stwarzało niezwykle sprzyjające warunki do wzniesienia obronnej siedziby. Cypel opływany z dwóch albo nawet trzech stron przez ciek wodny wystarczyło przeciąć poprzecznym rowem w miejscu zwanym szyją meandru, jeżeli nie uczyniły tego już same procesy denudacyjne powodujące właśnie obniżenie tej części"4.

To wszystko znamy z autopsji, bo tak akuratnie pojawia się Korzkiew - a nazwa ta dotyczy zamkowej góry! - gdy zbliżamy się tu nie doliną rzeczki, lecz drogą polną, rzadziej uczęszczaną, z góry. Narzuca się tu podobieństwo wzniesienia do łyżki z drewna: z trzech stron opływa je strumień, ono wznosi się, jak okrągłość albo wypukłość łyżki, poza swoistą przełęczą, która ze swej strony może przypominać owej łyżki rączkę. Dla Długosza nazwa Korzkiew była zrozumiała, jak Prądnik i Wisła5. Długosz o dopływach Wisły pisze tak dokładnie, jakby myślał o naszej potrzebie:
"Potem Rudawa ze źródłem we wsi Jerzmanowice i ujściem w mieście Krakowie.
Potem Prądnik, ze źródłami we wsi Sułoszowej, ujściem zaś poniżej miasta Krakowa.
Potem Dłubnia ze źródłem koło wsi Jangrot, ujściem koło wsi i klasztoru Mogiły"6. Tutaj właśnie Norwid oglądał ową Mogiłę Wandy, wsłuchał się w wymowę tego niezwykłego pomnika przeszłości. Poeta! - powiedziałby ktoś, a jednak urokowi jego Wandy podda się każdy, kto ją czytał w Mogile. My także poznajemy Korzkiew, oglądając ją osobiście, na miejscu.

Wróćmy wszakże do Długosza. Kto w opisie Prądnika doda dwa jego dopływy, a mianowicie Korzkiew i Garlicę, pozyska "chorografię" terenów, o które nam idzie. Rozróżniamy tu krajobraz naturalny: Prądnik i jego dolinę wśród wzgórz, a także nazwania rzek i miejscowości, jako dzieło ludzkie - kulturę.

Długosz oglądał uważnie Prądnik od Sułoszowej aż poza Kraków. Uderzało go może podobieństwo źródeł Prądnika do źródeł informacji. Rzeka przypomina nasze zainteresowania przeszłością, zwłaszcza gdy płynie wśród odwiecznych wzgórz - uczy nas, aby temat ująć od początku do końca.

Rzeki przyciągały ludność i sprzyjały zasiedleniu. Pisał o tym obrazowo Karol Potkański: "Gdybym chciał przedstawić te stosunki obrazowo - tobym powiedział, że cała ta przestrzeń jest zabarwiona jednym jakimś kolorem, dajmy na to czerwonym. Ale międzyrzecza są bledsze, rzeki zaś płyną wśród obwódki czerwieńszej, która im dalej od brzegu, tym się więcej roztapia i zlewa się z owym bledszym tonem... W osadnictwie pierwotnym międzyrzecza zostaną białe, puste, a nad rzekami jedynie będzie się ciągnął blady pasek zaludnienia"7.

Tak akuratnie myślimy też o wspomnianych rzeczkach i strumieniach. One wskazują kierunek osadnictwa wnikającego w kraj od pradawna. Nas interesują czasy późniejsze, kiedy nastąpiła pewna stabilizacja. Wzdłuż doliny Prądnika mamy do czynienia z wielką rozmaitością: patrząc od Krakowa, najbliższe wsie znalazły się w posiadaniu Kościoła (Prądnik Biały i Czerwony, Zielonki), dalej widzimy dawne posiadłości rycerskie (mianowicie Korzkiew), ogromne królewszczyzny, które przeszły w ręce możnowładców (Ojców i Pieskowa Skała), najdalej osiedli włodycy: Przeginiowie8. Prawdziwa to mozaika, w której uwagę skupimy na Korzkwi, głównie na fundatorach i posiadaczach tamtejszego zamku.

Zalegała tu kiedyś ogromna puszcza. "Było podanie w XVI wieku, że zaraz za Krakowem, koło Modlnicy, zaczynał się las, i że ludność tego grodu (mianowicie Krakowa) odprowadzała świętego Wojciecha zdążającego do Prus, aż do tego miejsca, gdzie się już (las) poczynał. Niezawodnie podanie to jest stare i prawdziwe"9.

Z melancholią myślimy, że z czasem ubywało pozostałości puszczy w okolicy. Jeszcze w latach 1400 i 1401 biskup Piotr ufundował dwie wsie in magna myrica10 nad Prądnikiem. O puszczy już nie słyszymy. Może w związku z puszczą pozostaje wezwanie świętego Jana Chrzciciela w kościele parafialnym? Ukrywa się tu bez wątpienia kilka przyczyn: ufundował ten kościół Jan (Chrzciciel) Syrokomla, ustawił go nad strumieniem - Ewangelia wspomina Jordan, a Jan był "Głosem wołającego na puszczy"11. Tak Ewangelię tłumaczono w XVI wieku.

Znakiem ingerencji człowieka - pomnikiem kultury - stawały się drogi. Za czasów, o których mówiliśmy, wiedziano, że tędy się dojdzie do Gniezna. W średniowieczu już istniało cło w Brzozówce na drodze do Wielkopolski. Brzozówka zaś należała do parafii korzkiewskiej. Czy to znaczy, że przechodził tędy święty Wojciech?

O drogach mówimy śmiało, że należą do pomników kultury. Zabytkiem w toponomastyce są takie nazwy miejscowe, jak Wielkie Drogi, pola we wsiach określano, jako że leżą "przy Gościńcu". Średniowieczna karczma Chochoł orientuje, którędy prowadziła droga. W rozdziale następnym opowiemy, jak późniejszy biskup Jakub z Korzkwi modlił się w Białym Kościele, prosząc o spełnienie snów o nauce. Skądże by na wsi się dowiedział o nauce, gdyby nie przechodnie? Biały Kościół ustawiono przy Wielkiej Drodze, podczas gdy Korzkiew oddalona była, na swoistym uboczu.

Rzeczywiście zamek w Korzkwi zbudowano na bezdrożu, przy ścieżce w stronę Smardzowic. Inne zamki stoją właśnie nad Prądnikiem i za tym przemawiało wiele przyczyn, a między innymi potrzeba strzeżenia drogi, która wiodła do stolicy. Słychać o Krzysztofie Szafrańcu z Pieskowej Skały, że rozbojami się trudnił, a lud o nim śpiewał za czasów Bielskiego. Słychać o budowie zamków, ich rozbudowie, czasem o przenoszeniu na przykład z Białego Kościoła na Korzkiew upadku...

Zamierzamy zatem opowiedzieć o Korzkwi, jej losach aż po dziś dzień, a przede wszystkim o jej właścicielach w ciągu sześciuset lat. Umyślnie na wstępie przytoczyliśmy piąte z "Przykazań" Erazma Majewskiego, który pisał o zabytkach i ich śmierci w następstwie wykopalisk archeologicznych. Obecnie zamek w Korzkwi przedstawia się jako ruina, tyle że nie beznadziejna. Przeciwnie! Wysiłkiem - energią Ludzi Dobrej Woli - na naszych oczach odradza się, rękojmię powodzenia mamy w rękach! Odbudowa zamku przywróci mu rumieńce życia. Wyobraźnia widzi tu wieżę Syrokomlów, obronną rezydencję Zborowskich i renesansowy zamek, a w jego głębi komnatę portretową. Myśl o tej sali - bo była niewątpliwie na Korzkwi, jak i we wszystkich zamkach! - podsunął Jan Kochanowski (Wróżki). Przytaczamy jego słowa:

W Poznaniu jest sala wielka, biskupia, tam niźli ją był nieboszczyk biskup Czarnkowski odnowił, byli namalowani rzędem wszyscy królowie polszczy, jakoż podobno jeszcze i dziś są. Owa po królu Zygmuncie nie zostało już miejsca inszym królom, jeno jednemu. Tam, kiedy przyszło malować dzisiejszego też Pana na tym miejscu, które - jakom powiedział - już ostatnie jedno było zostało, przypatrując się, naleziono nad nim pismo na wapnie żelazem abo nożem wykreślone temi słowy: Hic regnum mutabitur. Tego nie wiedzieć, kto pisał i jako tam dolazł, bo pod samym stropem"12.

Myśl o takiej galerii na Korzkwi będzie nam towarzyszyć. Odgadujemy, że do zamku życie wnosili mieszkańcy, mianowicie jego panowie, których portrety wisiały na ścianie. Toteż trzeba by taką utraconą galerię portretów odtworzyć, aby przywracała rumieńce życia.

Jeśli słusznie dziwowały słowa Norwida, które napisał o poważaniu dla Mogiły Wandy, chcemy teraz obudzić uczucia szczerego podziwu dla tych wszystkich osób, które nasz zamek ufundowały, budowały, na koniec odbudowują go dzisiaj. Artysta byłby namalował obraz, archeologowie rysują rekonstrukcje zamku na Korzkwi, pisarze kusili się nieraz o stworzenie literackiego portretu osobliwych postaci. Jeśli o portrecie zamku nie ma mowy, próbujemy mówić o jego mieszkańcach i nie tracić okazji mówienia pośrednio też o Korzkwi.

Projektowana galeria będzie miała braki - tak bywało także w komnatach zamkowych. Autentyki mieszały się tu z kopiami, prawda z domysłem. Choć nie wykluczamy domysłów, obiecujemy, że w galerii portretów, o których opowie nasza książka, więcej będzie prawdy niż domysłów i wyobraźni.

Scena batalistyczna - drzeworyt z Kroniki Bielskiego z 1564 roku

Antenaci

Genealogię rodziny Korzekwickich, od ich protoplasty Jana z Syrokomli poczynając, ułożono sto lat temu13. Wydatnie to pomaga w obecnym opowiadaniu, jednakże postępy nauki pozwalają niejedno poprawić albo też uzupełnić.

Odszukajmy wieś Syrokomlę nad Wisłą, naprzeciwko Puław i Kazimierza. Czytamy: "Miasto Janowiec powstało na gruncie dawnej wsi parafialnej Syrokomla sięgającej swymi początkami w głąb XIII, a może nawet i XII wieku. W roku 1325 parafia Syrokomla była opustoszała i nie płaciła świętopietrza, ale już w 1346 pojawia się znowu w rejestrze czynnych kościołów. W latach 1389-1409 występuje Ceslaus rector ecclesiae, a w 1422 Mikołaj Zaklika dziedzic wsi... Długosz informuje, że we wsi stał murowany kościół św. Małgorzaty, ufundowany przez biskupa krakowskiego Bodzantę, a ona sama obejmowała 7 łanów kmiecych, rolę i łąki plebana. Dziedzicem osady był Mikołaj Janowski herbu Syrokomla"14.

Mamy tu wiele informacji, które należą do tematu. Wspólna nazwa, którą nosi wieś i herb, każą myśleć o gnieździe rodu Syrokomlów. Akcentujemy różnicę między rodem a rodzinami, które wyrastają, jakby gałęzie z pnia drzewa. Do tego porównania nawiązuje genealogia. Bartosz Paprocki rozróżnia rody według herbów albo klejnotów, a rodziny nazywa domami. Na przykład ród Syrokomlów dał początek starożytnym domom Grocholskich i Chybickich. Uświadamia to rolę, jaką siedziba, dom albo zamek odgrywały w ich uformowaniu.

Obserwujemy, że maleje znaczenie rodu, choć czasem wzrasta ono, na przykład w czasie wojny. Słychać o chorągwi rodowej pod Grunwaldem. Oznacza to, że zgromadzili się tu pod komendą Zakliki z Korzkwi, który był głową rodu, wszyscy rycerze z rodu Syrokomlów. Innym razem, w roku 1413, ów Zaklika poświadczał, że Wyszek z Obrazowa należy do jego współrodowców. Ale jednocześnie wzrastało już znaczenie rodziny, jej domu (albo zamku) i posiadłości. I rzeczywiście - Jana z Korzkwi nazwiemy założycielem rodziny Korzekwickich o wiele wcześniej, aniżeli powstanie to nazwisko.

Częstotliwość występowania imienia Jan u panów na Korzkwi każe myśleć o patronie rodziny. Jej gniazdo, wieś Syrokomla, będzie nazwane Janowicami, czyli wsią potomków Jana. Z czasem nazwą się oni Janowskimi. W dziejach Korzkwi będzie wracać imię Jan, a dostanie się ono między innymi kościołowi parafialnemu.

Pierwsze wiadomości z Syrokomli sięgają czasów ostatnich Piastów. Opustoszała wieś obudziła się niejako za panowania Kazimierza Wielkiego. Dziedzicem był interesujący nas Jan, a jego karierę życiową wiążemy właśnie z królem. Akuratnie król Kazimierz urządzał swoją monarchię. W następstwie Kraków, jako stolica, nabywał ogromnego znaczenia. Zatem ambitni ludzie z dalszych stron, starali się zbliżyć do Krakowa, nabywali tutaj albo w okolicy jakąś posiadłość i, jak zobaczymy, osiadali tu chętnie. Domyślamy się tylko, że Jan wdrażał się w praktykę sądów ówczesnych, od funkcji podsędka począwszy - zachowała się jego pieczęć przy dokumencie z 1354 r. Z czasem awansował na sędziego (1358), którą to godność zachował aż do śmierci w roku 136115.

Nie będziemy tego stanowiska lekceważyć, jako że w monarchii Kazimierza Wielkiego sądownictwo grało znaczną rolę, dość uświadomić sobie, że powoływano tylko jednego sędziego na całą Małopolskę. W następstwie Jan stał blisko króla, jak o tym przekonują dokumenty, w jego bezpośrednim otoczeniu, wśród innych urzędników i prawników. Od sędziego król oczekiwał nieposzlakowanej uczciwości i wierności. W parze z tym, oczywiście, szło wykształcenie. Na myśl przychodzą słynne statuty królewskie, wówczas obowiązujące.

Król od swoich ludzi wiele wymagał, ale też im płacił. Odpowiadało to jego polityce personalnej: oddalał osoby, które nie nadążały za jego planami, sprzyjał innym, a mianowicie ludziom nowym i przedstawicielom nie znanych rodzin. Odgadujemy, że kariera Jana z Syrokomli wiązała się ze znacznymi dochodami. Korzystając ze sposobności, których nastręczała praca w sądzie, nabywał coraz to nowe wsie lub ich części. W rezultacie Jan dorobił się kilku posiadłości, znamy go jako właściciela Syrokomli, Rudna koło Wawrzeńczyc, a w okolicy nas interesującej Białego Kościoła, Grębynic i części Giebułtowa, którą to część oddał braciom Jackowi i Sieciejowi z Przybysławic, aby nabyć Korzkiew (1352)16.

Zmierzając do celu, którym jest omówienie początku budowy zamku na Korzkwi, trzeba zacząć od Białego Kościoła. Miejscowość ta leży w pobliżu, tyle że nad rzeczką Kluczwodą, dopływem Rudawy: Na południowy zachód od wsi, po lewej stronie Kluczwody, na wapiennej skale, zwanej Zamkową Skałą, są widoczne relikty murów z łamanego kamienia wapiennego, tworzące rodzaj klamry o wymiarach 20x15 m"17.

Pozostawimy tu już opisywanie dawnego zamku, zwłaszcza że popadł od razu w ruinę. Nas on interesuje tylko jako ogniwo w łańcuchu naszych inwestygacji. Czytamy: "Jeśli przyszłe studia historyków potwierdzą dotychczasową tezę, że zamek - o którym mowa - był usytuowany w średniowieczu w granicach Białego Kościoła, ewentualnego fundatora obronnej rezydencji powinniśmy szukać w kręgu dziedziców wsi i klucza okolicznych włości. Byli nimi możnowładcy pieczętujący się herbem Syrokomla. Być może inicjatywę wzniesienia bezpiecznej siedziby rodowej podjął Jan Syrokomla, podsędek i sędzia".

W portrecie naszego Patriarchy przybywa rys interesujący. Był architektem, a przynajmniej inicjatorem i fundatorem obronnego zamku na Korzkwi.

Czytamy dalej u Kołodziejskiego: "Wśród 83 obiektów omawianych w niniejszym studium jedynie inicjatywę wzniesienia zamku Melsztyn i Korzkiew możemy z całą pewnością przypisać konkretnej osobie". Zapamiętamy Melsztyn, obecnie puszczamy wodze wyobraźni. Korzkiew ma swoją prehistorię.

Jan, o którym mowa, protoplasta rodziny Korzekwickich, oglądał okolicę, myśląc o przyszłej, obronnej rezydencji. Mówiliśmy już o miejscach uformowanych przez naturę, tak aby służyły fortyfikacji. Jan oczywiście widywał u sąsiadów "ostrogę meandrową", która najlepiej odpowiadała potrzebie. Nastąpiło porozumienie, kupno-sprzedaż, o czym informuje dokument z 1352 roku18.

Czytamy: "Jan Syrokomla zakupił wzgórze Korzkiew i można przypuścić, że niezwłocznie rozpoczął budowę zamku". Plan ogólny był od dawna gotowy: na surowym - jak powiadają - korzeniu miała stanąć obronna siedziba rodu, więc i centrum ideowe posiadłości.

Jan upatrzył odosobnione miejsce na zamek i - za strumieniem - obronne miejsce na kościół. Ówcześnie wyraźniej odgadywało się powiązanie znaczeniowe między polskim słowem "kościół" a łacińskim castellum. Opodal drogi, która służyła kupcom albo przemarszom wojska, trzeba było mieć się na baczności. Zamysł inkastelacji kościoła przeważył, oczywiście, racje duszpasterskie. Nadto miał on służyć parafii, której granice stosowały się do granic ówczesnej posiadłości fundatora. Kościół, oczywiście, był "prywatny", co poświadczały późniejsze prawa patronatu, strzeżone w rodzinie fundatora. (Dalekim echem odezwały się te prawa w postaci herbów i loży kolatorskiej obecnego kościoła w Korzkwi - wypadnie o tym powiedzieć osobno).

Jan jako fundator - przed rozpoczęciem budowy - wybrał imię swego patrona, św. Jana Chrzciciela i nadał je kościołowi. Jan obrał także miejsce przyszłej budowy na terenie Grębynic - ówcześnie granice mogły przebiegać inaczej - a teren projektowanej parafii przejął od ogromnej parafii św. Idziego w Giebułtowie. W owej epoce tworzyły się dopiero parafie, granice wyznaczano dość ogólnikowo czy też ustalano stosownie do potrzeby. Myślimy, że biskup krakowski potem aprobował te poczynania.

Ośrodkiem całości w planach pierwotnych miała być obronna siedziba właścicieli. Najwięcej o tym mówi nam archeologia. Czytamy: "Do dzisiaj zachowane ruiny budowli zamkowej usytuowane są na wysuniętym cyplu wzgórza otoczonego zakolem Korzkiewki (to nazwano przedtem "ostrogą meandrową"). W wyniku badań archeologiczno-architektonicznych wyróżniono dwie średniowieczne fazy rozwojowe założenia obronno-rezydencjonalnego. W fazie pierwszej z drugiej połowy XIV w.) na cyplu odciętym fosą stała murowana z kamieni wieża obronno-mieszkalna, jednoprzestrzenna, na planie prostokąta o wymiarach 12x9,5 m i grubości murów magistralnych około 250 cm. Wolno stojąca wieża była otoczona załamującym się wielobocznie murem obwodowym, wzniesionym nieco później. W fazie drugiej (XV w.) dostawiono do zewnętrznego lica południowego odcinka muru obwodowego dwie prostokątne baszty. Odkrycie po przeciwnej stronie fosy, na osi traktu komunikacyjnego, murku z XIV wieku, pełniącego rolę przeciwstoku, może sugerować istnienie tu zwodzonego mostu".

Nie przesądzamy, czy Jan ostatecznie doczekał realizacji swoich planów, ale trzeba podziwiać ich rozmach. Ówcześnie budowano takie wieże jako siedziby rodzin rycerskich, ale w mniejszej skali. Porównywalnym odpowiednikiem obronnej wieży w Korzkwi był ówcześnie Melsztyn nad Dunajcem - a w następstwie Jan zyskał znaczenie możnowładcy, takiego jak Leliwici Tarnowscy w XIV wieku z ich protoplastą Spicymirem na czele19.

Czytamy w dalszym ciągu: "Znaczenie obronnych rezydencji jako gniazd rodowych znalazło swój wyraz w tworzeniu się nazwisk szlacheckich. Początkowo spełniało tę rolę imię z przy dawką odmiejscową, by w wieku XV, a zwłaszcza XVI, ukształtować się już w formie nazwisk przymiotnikowych, utworzonych od nazwy zamku". Tak tedy Jan z Syrokomli czy z Rudna stawał się Janem z Korzkwi, gdy jego syn albo wnuki pod Grunwaldem używali już nazwiska Korzekwickich. Czytamy: "Zapewne tak brzmiące nazwiska dodawały splendoru i znaczenia możnowładztwu. Stare nazwiska urobione od siedziby rodowej wpłynęły na znaczne zawężenie poczucia pokrewieństwa, a jednocześnie na konsolidację grupy krewniaczej w linii męskiej. Nieprzypadkowo zatem nasz szesnastowieczny heraldyk Bartosz Paprocki wyodrębniał gałęzie rodu heraldycznego, zwąc je domami".

Tak okrężną drogą wracamy do genealogii. Jan, o którym była mowa, miał oczywiście rodzinę. Nie znamy jednak imienia jego połowicy. Dokumenty wspominają, że jego synem był Zaklika, który pisał się z Syrokomli, z Rudna, z Janowic albo Grębynic i był sędzią dworu królewskiego (1363)20.

Zamieszanie wynika stąd, że za dużo jest Zaklików i nie wiadomo, jak ich identyfikować. Inną trudność sprawia nam ortografia. Czy Zaklika de Corzkew (1389) jest Zakliką de Corzkow (1390)21. Jeśli Zaklika byłby przydomkiem, a miał imię Jan, to wyrasta zagadnienie Jana (czy Jana Zakliki?) z Koskowa (czy z Korzkwi?) podskarbiego królowej Jadwigi, tyle że zapisano go jako "Zacaca"! Czy był on Jaśkiem z Korzkwi, pierwszym znanym starostą ojcowskim z roku 1385 - odgadnąć trudno. Wielu w to wątpiło, lecz uczeni nie wykluczają takiej możliwości. Czytamy więc o królu Władysławie Jagielle, który zapisał Ojców Piotrowi Szafrańcowi (1385). W ten sam sposób wszedł w posesję zamku i dóbr ojcowskich podskarbi królewski, Jan de Kozców (prawdopodobnie z Korzkwi). Otrzymał je od króla Władysława Jagiełły jako zabezpieczenie pożyczonych monarsze pięciuset grzywien. Jan de Kozcow, zmarły przed 20 marca 1406 r., jest uważany za pierwszego znanego starostę ojcowskiego"22.

Okrężną drogą wracamy do genealogii. Byłżeby synem - albo wnukiem - sędziego? Wchodzi tu w rachubę także ktoś inny, mianowicie Florian i jego syn Jakub, o którym osobno opowiemy.

Kończymy pochwałą genealogii, jakże pomocnej w odgadywaniu przeszłości. Miała czasem owa genealogia swoje śmieszności, pamiętamy pana Zagłobę pytającego panią Makowiecką - u Sienkiewicza - "jaki był tego małżeństwa effectus?" Istotnie, genealogię trzeba było poznać, aby ciotkę jakąś odróżnić od innej a zwyczajnej pani na kanapce. Jednak ostatnio genealogia święci triumfy wśród nauk pomocniczych historii, można wyliczyć uczonych owocnie zajmujących się genealogią w ośrodkach uniwersyteckich. Idziemy zatem ich śladami, z ostrożnością jednak, aby nie zbłądzić. Omawiana tu rodzina Korzekwickich obudziła zainteresowanie. Już ustalono niektóre pewniki, na których opieramy dalsze dochodzenia.

Praca ta staje się w pewnym sensie łatwiejsza, jako że fundatorzy zamku na Korzkwi stosunkowo krótko cieszyli się powodzeniem i wymarli w czwartym albo w piątym pokoleniu.

   

Kariery duchowne

Pisarstwo Długosza sprawia trudności, niemniej ufnie sięgamy do niego w naszym omówieniu. Wypada zacząć od Białego Kościoła, bo tam akuratnie po raz pierwszy spotykamy Jakuba z Korzkwi, późniejszego biskupa płockiego, który zmarł w roku 1425.

Znamy dostatecznie dzieje tej miejscowości23. Nas ona zainteresowała ze względu na sąsiedztwo Korzkwi. Jej pierwszym znanym właścicielem był "antenat", o którym opowiadaliśmy, Jan z Syrokomli.

Kiedy Długosz opisywał parafie w siedemdziesiątych latach XV wieku, Biały Kościół należał do Jana Korzekwickiego - jak czytamy - de domo Szyrokomlya24. Trzeba to krótko wyjaśnić, a zrozumiemy sytuację. Wówczas uprzywilejowaną warstwę społeczeństwa stanowiło rycerstwo, czyli szlachta herbowa. Wytworzyło ono osobny język i zwyczaje. Statuty tamtego czasu przewidywały, co następuje: "Jeśli się rzecze kto, że jest kto szlachcicem, to na poświadczenie swego rodzaju szlachetności ma przywieść sześciu szlachetnych mężów ze swego pokolenia urodzonych. Ci niech przysięgając rzekną, iżby on był bratem ich, a z domu i pokolenia ich ojczystego i macierzystego urodzony"25.

Rozumiemy, że słowo "dom" oznaczało wtedy jakieś ogniwo pośrednie między rodem a rodziną ściśle wziętą. Tak samo wyraża się Bartosz Paprocki w wieku XVI: O klejnocie Syrokomla" czytamy, że należy do niego "dom Grocholskich i dom Chybickich i inszych domów wiele w różnych województwach".

Właścicielom Białego Kościoła, jak i Korzkwi po 1352 roku, przysługiwał klejnot Syrokomla. Jan "antenat" utworzył "dom", a z czasem urobiło się także nazwisko Korzekwickich, o których Paprocki nie pisze, bo wymarli w XV stuleciu.

W początku XIV stulecia słychać o Białym Kościele. Jego nazwa przekonuje nas od razu, że funkcjonowała tu parafia. Kościół ówczesny wybudowany z wapienia - jesteśmy w podkrakowskiej Jurze! - białością swoją wyróżniał się w okolicy. Pleban uposażony był należycie, miał własny folwark, a że miejscowość ułożyła się wzdłuż gościńca, były dwie karczmy, jedną trzymał dziedzic, a drugą pleban.

Wspomnieliśmy o Białym Kościele dla zrozumienia dalszego ciągu, który dotyczy Jakuba z Korzkwi. Natomiast obecnie wracamy do Syrokomli - miejscowości rodzinnej "antenata" Jana. Wyszedł on stamtąd, osiadł w Korzkwi pod Krakowem, inni członkowie jego rodu pozostali w granicach ziemi czy województwa sandomierskiego. Jedna z gałęzi rodu osiadła pod Opatowem w Świeszkowicach26. Ona to - jak u Paprockiego czytamy - nazywała się domem Świeszkowskich, od miejscowości, która jej przypadła w udziale.

Wypada nam obecnie pisać o Wojsławie z domu Świeszkowskich, który miał synów Świesława i Macieja, kanoników kapituły krakowskiej27. Oni to reprezentowali religijność, o której obecnie mówimy, oni też uprzedzili Jana z Syrokomli w zrobieniu kariery. Pierwsza wzmianka dotycząca Świesława pochodzi z roku 1333. Był on jeszcze klerykiem, ale także notariuszem publicznym. Obserwujemy jego bogatą działalność, aż do roku 1374, kiedy zmarł jako kanonik oficjał. On to wspomagał brata swojego Macieja (zm. 1395). Ten był przejściowo notariuszem i pisarzem królewskim (1355-1356), a także kanclerzem dobrzyńskim (1367-1395). Obaj byli bogaci, dziedziczyli w Świeszkowicach i mieli dochodowe beneficja. Razem zbudowali siedzibę na Wawelu, więc odgadujemy, że pomagali swoim współrodowcom, Janowi z Korzkwi, jeśli tego potrzebował, a w następnym pokoleniu - Jakubowi.

Należy pisać oględnie, bo Jakub, o którym opowiemy, sprawia trudność od samego początku. Na pewno przynależał on do rodu Syrokomlów, ale nie znamy stopnia pokrewieństwa. U Długosza czytamy, że Jakub był z Korzkwi28. Długosz pisze: "Papież Bonifacy IX nadaje 31 lipca (1395) w Rzymie biskupstwo płockie doktorowi Jakubowi z Korzkwi, Polakowi, szlachcicowi herbu Syrokomla, z ojca Floriana, rycerza z Kurdwanowa, i matki Katarzyny"29.

W związku z tym uczeni dyskutowali. Czytamy: W całej dotychczasowej literaturze naukowej biskupa Jakuba nazywa się Jakubem z Kurdwanowa. Długosz jednak mieni go Jakubem z Korzkwi. Zwrócił mi na to uwagę ks. rektor Fijałek, dodając jeszcze, że wieś Kurdwanów przeszła na własność brata biskupa Jakuba... Dlatego jedynie właściwą jest nazwa Jakub z Korzkwi Syrokomla"30.

Dokonuje się podział, jedni Długoszowi przyznają rację, drudzy mu przeczą. Czytamy: "Być może Jakub jako współherbowiec właścicieli Korzkwi miał też - zresztą nie potwierdzone źródłowo - probostwo w początkach swej kariery i to oraz wspólnota herbowa jest przyczyną błędnego określania go w literaturze jako Jakuba z Korzkwi"31.

Jak określamy swoje stanowisko? Wpierw odróżnimy klejnot albo ród Syrokomlów od domu Świeszkowskich i Korzekwickich. Oczywiście Jan "antenat", o którym była mowa, przybył do Białego Kościoła i Korzkwi sam albo nie sam. Utworzył tu "dom", do którego zaliczymy Jakuba, niezależnie od tego, czy był wnukiem Jana, czy jego bratankiem.

Jakub był synem Floriana i Katarzyny, więc bratem i stryjem wymienionych z imienia Syrokomlów z Kurdwanowa32. Jak udało się wywnioskować, urodził się około 1350 roku33. Snadź od młodości przeznaczono go do stanu duchownego, zatem uposażono w Białym Kościele, który należał do jego domu czy rodziny. Pamiętano wówczas instytucję prywatnych kościołów i tu znajdujemy jej zastosowanie w praktyce.

Młody Jakub, może pod wpływem stryjów kanoników, odbywał studia. Słysząc od nich o zagranicznych uniwersytetach, a przede wszystkim o Bolonii, marzył o tym, aby się dalej uczyć. Ujmuje to, że chłopak sprzed sześciu stuleci śnił o nauce, co więcej, o nią się modlił34.

Tekst o tym - nazwijmy go opowiadaniem - czytamy z uwagą, bo zawiera pierwszorzędne treści. Tak oto brzmi w tłumaczeniu: "Przy tym (Białym) Kościele był ongi pleban, imieniem Jakub, ubogi, nawet obszarpany, niemniej uzdolniony. Pałał on pragnieniem uczenia się dalej. Otóż ten Jakub, Chwalebną (Marię) Dziewicę często prosił o spełnienie marzeń. Zdarzyło się, że wszedłszy do swego kościoła, na ołtarzu znalazł sakiewkę ze stu kopami szerokich groszy. Tymi to pieniędzmi pokrywał koszta wykształcenia, został doktorem prawa kościelnego, następnie zaś audytorem Roty, wreszcie wyniesiony na biskupstwo płockie zajaśniał cnotą i szlachetnością".

Historię tę przekazują różne zapisy. Dzięki temu także w Płocku wiedziano, co się stało w Białym Kościele35.

Kto dzisiaj odwiedza Biały Kościół, ogląda w jego wnętrzu, na ołtarzu głównym, obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem na ręku. Jest ona w typie Matki Bożej Śnieżnej, pochodzi zapewne z XVIII w. Podobnie wyglądał ołtarz także sześćset lat temu, gdy Jakub, idąc za swoim zwyczajem, zanosił tu swe modły. Naszej uwagi nie ujdzie żaden szczegół opisu tak osobliwego. W Płocku myślano, że Jakub o południu" modlił się przed obrazem Matki Bożej, inna znowu wersja powiada "że prosił Pana Boga ustawicznie, aby go wspomógł, żeby się mógł uczyć. Owa jednego czasu wszedł o zwykłej godzinie na modlitwę"36.

Upraszał łask ukłonami, bo tak akuratnie mówi Długosz o jego zachowaniu w Kościele: demisso vultu, czyli schyliwszy się, lecz od razu - non multo post, ufnie podnosił oczy (spe erectus oculos sublevasset) i tak ujrzał owe pieniądze na ołtarzu. Są to rysy duchowego portretu przed oczyma wyobraźni.

W wiekach średnich obowiązywało nabożeństwo w odniesieniu do katedry biskupiej. Ona to budziła prawdziwą cześć i znamy tego przyczyny. W obecnym wypadku mamy do czynienia z pobożnością na niższym - jeśli można tak rzec - szczeblu. Jakub odwiedzał w pewnych godzinach swój Biały Kościół. A może dzwon wzywał go do modlitwy?

Próbujemy też odtworzyć ową modlitwę, której uczył się Jakub w kościele, razem z wszystkimi. Może brzmiała więc: "A przetoż, ty nasza orędownica, ony oczy miłosierne k'nam obróci, a Jezu Krysta, błogosławiony owoc żywota twego nam po tej to puszczy ukaży"37.

W tamtych czasach określenie "puszcza" znaczyło też miejsca opuszczone, spustoszone, w okolicy znano Pustynię Błędowską. Słychać w psalmach o ziemiach opuszczonych, wyschłych, o bezdrożach. Może Jakubowi, który śnił o miastach Italii, Biały Kościół wydawał się wyschły, opuszczony i bezdrożny?

Jakub ówcześnie wcale nie był ubogi, tym mniej obszarpany, lecz zagraniczne studia przerastały jego możliwości. Pieniądze znalezione na ołtarzu tłumaczymy sobie jako pomoc od stryjów kanoników i biskupa, może Floriana Mokrskiego (1367-1380), którzy młodzieńca skierowali na studia? Z opowiadania wiemy, że Jakub wziął pieniądze z ołtarza - w Płocku mówiono, że "przyjął je z radością" - następnie "zrezygnowawszy z probostwa" - jak ujął to ksiądz arcybiskup Nowowiejski - niezwłocznie pospieszył do Bolonii38.

Tym samym zakończyliśmy relację dotyczącą Jakuba z Korzkwi jako młodzieńca modlącego się w Białym Kościele. O dalszym ciągu opowiemy tylko pokrótce. Jego znakomite wykształcenie i błyszcząca kariera stały się swoistym owocem albo darem uzyskanym na modlitwie. Naturalnie człowiek tak wybitny wzbudził zainteresowanie wśród uczonych i narastała literatura. Czytamy: "Jakub do tej (intelektualnej i kościelnej) elity w pełni należał. Kilkunastoletni pobyt we Włoszech, na studiach uwieńczonych doktoratem z prawa, oraz w Kurii papieskiej - gdzie od 1386 roku, jako pierwszy bodajże z Polaków był audytorem Roty - pozwolił mu zdobyć szeroką wiedzę i kulturę. Bardzo wysoko ocenia go Długosz, odzwierciedlając tu niewątpliwie polską tradycję kościelną"39.

W Italii, w Rzymie, Jakub oglądał owoce kryzysu w następstwie tzw. niewoli awiniońskiej papieży (1309-1371) i schizmy zachodniej (1378-1417). Zachowały się we fragmentach autobiograficzne zapiski z czasu, gdy pracował w Kurii40. Nie pracował za darmo, niewiele miał wydatków. Interesują nas beneficja, które kolejno zyskiwał w Polsce za panowania króla Ludwika Węgierskiego i świętej Jadwigi.

Powołanie na biskupstwo płockie ma dzieje skomplikowane. Zajmują one historyków Kościoła płockiego41. Bulla prekonizacyjna Jakuba nosi datę dnia 31 lipca 1396 roku - zapamiętamy, że Jakub ówcześnie był tylko subdiakonem. O tym wszystkim opowiada Długosz i do niego odsyłamy zainteresowanych. Osobne wzmianki dotyczą związanych z tym opłat. Odgadujemy, że kurialiści dorabiali się znacznego majątku, bo Jakub uiścił opłaty, cudze nawet i zaległe! Wreszcie na początku roku 1398 znalazł się w Płocku. Tutaj od razu natrafił na wrogość książąt mazowieckich, którzy czuli się patronami katedry i diecezji. Wtórowały temu trudności z kapitułą. Na tym tle wyjaśniają się przyczyny względnego porozumienia z Krzyżakami, którzy rozciągali swe władztwo na część diecezji płockiej.

Książęta mazowieccy wg starej ryciny

W ciągu trzydziestoletnich rządów udało się Jakubowi bardzo wiele. Prawdziwą sławę przyniosły mu synody diecezjalne, co więcej, udało mu się zredagować słynną kodyfikację prawa42. Monograf zajął się "analizą kilku pomników prawodawczych i aktów prawnych, które wyszły wprost od biskupa Jakuba lub w najbliższym z jego dziełem prawodawczym związku... [Dzięki temu] można sobie wyrobić pogląd na zarząd diecezji, zakres spraw, które biskup miał objąć, oraz poznać metody i sposoby, którymi rządy mógł sprawować".

Biskup Jakub uczestniczył także w ustawodawstwie prowincjonalnym43. Udział polskich biskupów, a wśród innych i Jakuba z Korzkwi w soborze powszechnym w Konstancji (1414-1418) miał następnie wpłynąć na statuty wieluńsko-kaliskie z 1420 roku. Nie wolno więc umniejszać zasługi biskupa Jakuba, mimo że "nie odzyskał już do śmierci pełnej władzy w diecezji. Opór grupy najwyższych dostojników kościelnych, mających za sobą książąt i niewątpliwie koła wpływowe szlachty, okazał się silny i skuteczny".

Gruntownego rozeznania wymaga działalność polityczna biskupa Jakuba, przede wszystkim dotycząca Krzyżaków44. Następowała w tej mierze ewolucja, której wyrazem było kazanie wygłoszone 2 czerwca 1410 roku przed bitwą grunwaldzką45. W związku z tym stoi także wyjazd na sobór do Konstancji, a także udział w zjeździe wrocławskim (1420). Biskup Jakub, już siedemdziesięcioletni, świadczył w procesie z Krzyżakami (pozwoliło to ustalić datę jego urodzenia).

Biskup odczuwał zmęczenie. Jak odgadujemy, z tym wiąże się tajemnicze przeniesienie go na spokojniejszą i bogatą diecezję włocławską46, co jednakże nie dało rezultatu. W roku 1424 doszło do tzw. ugody mazowieckiej odnośnie do diecezji; o zniedołężnieniu Jakuba świadczy jego nieobecność na synodzie w Łęczycy (1425). Biskup Jakub umarł 27 maja 1425 roku, pochowany został w katedrze płockiej.

Ogólnie biorąc, oceniamy go jako jednego z najwybitniejszych ówcześnie biskupów. Staraliśmy się przypomnieć pewne rysy jego duchowego portretu. Dla złagodzenia zarzutu, że był "urzędnikiem" i może bezdusznie sprawował swą władzę, przytaczamy skargę sądową z roku 1422. Sprawa toczyła się - jak czytamy w adresie do biskupa: "przed wami, wielebnym w Bodze ojcem w zapisie staropolskim "oczcem") księdzem - księdzem Jakubem..."47 Odgadujemy, że właśnie był ojcowski w odniesieniu do ludzi.

Biskup Jakub odznaczał się troską o wystawność liturgii w katedrze, którą z wielkopańskim gestem ozdobił. Opowiadano, że "ze złota dał zrobić imaginem Jesu Christi Salvatoris nostri, k'temu siedemdziesiąt i dwie imagines discipulorum ze srebra. Inszych klejnotów wiele kościołowi płockiemu nadał". Było to w duchu tamtej epoki.

Poznajemy nadto - po części przynajmniej - osobiste nabożeństwo, którym otaczał Matkę Bożą. Mówiliśmy już o modlitwie w Białym Kościele, po latach obserwujemy jej objawy, jakże spektakularne, gdy Jakub odprawiał uroczystą liturgię w katedrze. Wyobraźnię wspomaga każda pamiątka, pilnie więc oglądamy pieczęć biskupa Jakuba z początku XV wieku48. Środkowa scena mieści się na małej, podłużnej płaszczyźnie. Brakuje wyrazistości, niemniej oglądamy tutaj .oficjalną modlitwę biskupa, przybranego w liturgiczne szaty. Stoi w głębi tak zwanej apsydy, powyżej ukazano Matkę Bożą z Dzieciątkiem na ręku, po bokach asystujące postacie świętego Zygmunta i świętej Katarzyny. To harmonizowało z urządzeniem okazałej katedry romańskiej i liturgii. Może działo się to w uroczystość odpustową Wniebowzięcia?

Czy też uda się nam odtworzyć ową modlitwę, jej słowa? Czy odnajdziemy ją w dokumentach ówczesnych? Oficjalnie Biskup Jakub uczcił Matkę Bożą jako "Patronkę Kościoła płockiego"49, co więcej, osobiście nazwał Ją "swoją szczególną Wspomożycielką i Panią"50. Ten rys ogromnie charakterystyczny w duchowym obrazie biskupa wiąże się koniecznie z galerią, którą projektujemy w Korzkwi.

Zaczęliśmy wyliczać osoby duchowne wśród Syrokomlów, obecnie trzeba przypomnieć o bratankach Kurdwanowskich. Obydwaj byli także kanonikami w kapitule krakowskiej. Oto co czytamy w nekrologu. W dniu 20 maja (nie ma daty rocznej) umarł "Piotr z Kurdwanowa, brat czcigodnego ojca pana Jakuba biskupa płockiego, ojciec Szymona i Floriana, kanoników tego [katedralnego] kościoła"51. Tak się potwierdza pobożność rodu Syrokomlów.

Atramentem odmalowane portrety przynależą do galerii na zamku. W rzeczywistości dopiero Kochanowski przypomniał o tego rodzaju reprezentacji, więc i my datujemy ją na okres późniejszy. O Korzekwickich ówcześnie zapomniano, tylko Długosz - a także ksiądz Jan Fijałek - upominali się, żeby biskupa Jakuba nazywać akuratnie Jakubem z Korzkwi, chociaż ojciec albo dziadek jego kupił Korzkiew po narodzeniu się Jakuba. Pisanie go z Białego Kościoła" wydawałoby się słuszniejsze niżeli z Kurdwanowa.

W galerii portretów oglądano chętnie biskupa - wśród senatorów i kardynałów. Oto fiolet uroczystej szaty, mitra, pastorał i tron ozdabiały wnętrze. Podczas oglądania czy pokazywania portretu przypominało się historyczne czyny, narastała legenda, prawdziwy kult przodków.

Kłopoty posiadającego

Onomastyka zajmuje się badaniem nazw osobowych albo miejscowych, a pośrednio wprowadza w historię rodzin i społeczności - naświetla także temat nas interesujący, a przede wszystkim utworzenie się nazwiska Korzekwickich. Oddajemy głos onomastom, aby powiedzieli coś niecoś o przeszłości tego słowa.

Pradawną łyżkę nazywano korzkwią, kiedy spostrzeżono podobieństwo naszego wzgórza do łyżki, również nazwano je Korzkwią. Wzmianka, która na to wskazuje, pochodzi z 135252 roku. Powstały równocześnie osobowe nazwy pochodne: Korzkwa, Korzekwa, Korzekwicz, Korzekwanka. Stosowały się do członków rodziny z okolicy, bo z Mnikowa. Korzekwicę, czyli zdrobnienie słowa korzkiew albo korzekwa, zapisano po raz pierwszy w 1398 roku wśród nazw osobowych53, a nieco później, w 1409 roku, jako nazwę miejscową. Zgadujemy, że tak ówcześnie nazywano rzeczkę, która w roku 1352 figuruje jako Bieśnica. Zwykła to sprawa, że strumienie czy rzeczki zmieniają nazwę, przekonuje nas o tym i nazwa Prądnika, określanego miejscami jako Białucha. Często zachodzi tu zdrobnienie słowa: Korzkiew to jest wieś, a rzeczkę dziś określamy nazwą Korzkiewka. Bywa tak i bywało.

Czytamy, że w dniu 7 listopada 1409 roku przed sądem w Krakowie pojawił się Marcin, ówczesny pleban z Korzekwicy54. Teraz idziemy po nitce do kłębka. Dlaczego to zdrobnienie słowa? - Na górze zwanej Korzkwią budowano zamek, u podnóża natomiast formowało się tzw. podzamcze po łacinie subcastrum), o którym słychać od 1400. Ciągnęło się wzdłuż brzegu rzeczki Korzekwicy i przyjęło jej nazwę. W granicach owego podzamcza budowano kościół i mówiono, że stoi w Korzekwicy, jak o tym czytamy, już od 1400 r. począwszy55. Tu w podzamczu w szerokim tego słowa znaczeniu) mieszkali też właściciele, póki nie stanął zamek - a było tu wygodnie! - dwór ich i służba. Tak odgadujemy prehistorię wsi, którą potocznie nazywano Korzekwicą. Z czasem utworzyło się nazwisko Korzekwickich. Ogniwem pośrednim - jak się domyślamy - byłoby nazwanie Korzekwicą Mikołaja z Mnikowa, naszym zdaniem identycznego z Mikołajem z Korzkwi i de Corzequiczem wymienianym w latach 1398 i 1399 (obie nazwy występują także w Wielkopolsce). Po raz pierwszy nazwisko Korzekwicki trafia się w kronikach Długosza, który je stosuje w odniesieniu do naszego Zakliki, w opisie bitwy pod Grunwaldem (1410), pochodzącym z czasów o pięćdziesiąt albo sześćdziesiąt lat późniejszych.

O Zaklice z Korzkwi, za panowania króla Władysława Jagiełły, wiemy tyle, że można się pokusić o jego charakterystykę. Wpierw odszukamy go w genealogii: jeżeli Jana z Syrokomli nazywaliśmy protoplastą rodu, jego synowie, m.in. Florian (?) i Jan Zaklika, tworzyli drugie pokolenie. Z kolei Zaklika, którego teraz omawiamy, byłby należał do trzeciego pokolenia jako syn Jana Zakliki z Korzkwi. W naszym przekonaniu miał imię Jan, ale w pamięci ludzkiej ono się zatarło, bo nazwa rodowa Zaklika spełniała rolę przydomka. W XIV wieku tworzyły się dopiero nazwiska w ścisłym tego słowa znaczeniu, w doraźnej potrzebie znaczyło więc imię (lub przydomek) ojca, a także miejscowość, z której kto "się pisał".

Opowiemy teraz o Zaklice z Korzkwi, którego matka (jej imienia nie znamy) żyła jeszcze w roku 1418. Zaklika żenił się dwa razy, pierwszy raz z Anną (Hanką, Niną), córką Marka z Turska, zmarłą przed rokiem 1409, a drugą żoną Zakliki była Helena, córka Jana Ligęzy z Bobrka. Zaklika miał potomstwo, które potem omówimy, jeśli zajdzie potrzeba. Jego działalność, dobrze udokumentowana, pozwala rozpatrzyć obecnie jego gospodarstwo w Korzkwi i poza Korzkwią, karierę wojenną, na koniec urzędniczą.

Czytamy: W roku 1398 pojawia się Zaklika de Corzekwa. Mowa o nim niezliczoną ilość razy w ciągu kilkunastu lat następnych. W roku 1398 wymieniany wyraźnie jako heres de Corzekwa, jest on ożeniony z Anną, zwaną czasem Hanna, czasem Nina, a siostra jego jest żoną Jaschconis Rey de Szumsko. Wiedzie sporów mnóstwo, ma różne zajścia, zawikłany jest w długi żydowskie, co chwilę zawiera układy dla wydobycia się z kłopotów i różni ludzie muszą ręczyć za niego, chociaż prócz Korzkwi posiada kilka wsi i części wsi okolicznych, jak Biały Kościół, Giebułtów, Prądnik, Grębynice i Rudno"56. Kogo dziwi to wyliczenie, niech uświadomi sobie, że było ich o wiele więcej57. Urządzanie rozległej posiadłości, którą Zaklika dziedziczył - i powiększał - wymagało także legalizacji sądowej. Interesowało to Zaklikę, który karierę swoją zakończył jako podsędek. A ze swej strony historyk umarłby z głodu, gdyby nie protokoły sądowe pełne dat, imion i nazwisk o nienagannej autentyczności.

Zaklika był ówcześnie panem na Korzkwi, gdzie realizował program ułożony z dawna przez ojców. Ośrodkiem ogromnej posiadłości - siedzibą właścicieli - miał być zamek na wzgórzu, dlatego Zaklika budował go bez oszczędzania nakładów. Odgadujemy, że pomagał mu burgrabia, powołany z okolicznego rycerstwa. Już od roku 1388 słychać o burgrabiach, a jeden z nich, Świętek (albo Świętosław, zabity w 1431 roku) był bratem Hanka z Owczar i Przybysława z Przybysławic.

Zamek, o którym była mowa poprzednio, zyskał "obwodowy mur z kamienia układanego w warstwy poziome, wyrównywane w regularnych odstępach, technika podobna do krakowskiej, charakterystyczna dla XIII i XIV w." Zachowały się z tamtego czasu fragmenty ścian i strzelnice. Także kościół uzyskał obronny kształt na podzamczu". Można się pokusić o stworzenie wykazu posiadłości Zakliki. Dodamy, że miano dawniej inne pojęcie granic aniżeli dzisiaj. Ogólnie biorąc, w roku 1352 Korzkiew oderwana była od Przybysławic i pozostały niejasności. Czytamy, że w roku 1394 "Przybek z Przybysławic (graniczących z Korzkwią) pozyskuje poprzez przysięgę na Zaklice, gaje i zarośla zwane Stronie, powyżej młyna położonego nad Prądnikiem". Obecnie miejscowość ta nazywa się Prądnikiem Korzkiewskim. Ale nie koniec na tym, bo spory sąsiedzkie trwają jeszcze: W roku 1449 Stanisław z Korzkwi ustępuje wieczyście Katarzynie, wdowie po Przybysławie, gaj zwany Olsze, położony pod Przybysławicami". Przy sposobności należy zwrócić uwagę, że puszcza koło Korzkwi była już przerzedzona! Granice między Korzkwią a Przybysławicami zostały w szczegółach opisane58.

Ważne jest także spostrzeżenie, że "kościół zbudowano - być może na gruntach Grębynic". Aby do tego nie wracać, obecnie powiemy, że powstająca parafia rozciągała się poza Korzkwią na Grębynice, Naramę, Brzozówkę i połowę Owczar.

Do Zakliki należały jeszcze Giebułtów i Biały Kościół, nadto także Syrokomla (czyli Janowiec z przyległościami), Rudno koło Proszowic, a w województwie lubelskim - Jawidz i Niebrzegów59. Miejscowości tych dotyczą wzmianki źródłowe, po części również opracowania. Czytelnik orientuje się coś niecoś o gospodarowaniu Zakliki. Sprawy zwykle dotyczą prawa cywilnego, ale niekiedy wkraczają w dziedzinę prawa karnego. Trudno Zaklikę bronić przed zarzutami chciwości. Tym ówcześnie grzeszyła nawet elita społeczeństwa. Dopowiemy, że w gromadzeniu posiadłości prawem i lewem wyprzedzał innych Jan Ligęza, wojewoda łęczycki, teść naszego Zakliki.

Protokoły sądowe nie mówią nic o poddanych Zakliki w Korzkwi. Dla nich ustanowiony był osobny sąd na zamku, jego dokumentacja zaginęła. Zamek i kościół, jak się zdaje, należały do programu, który się realizował ówcześnie. Sądy sprawował osobny sędzia, którym był także Zaklika, jeżeli dobrze rozumiemy wzmiankę z 1400 roku60. Mówi to o troskliwości o zagospodarowanie Korzkwi.

Zainteresowania Zakliki rozciągały się szeroko. Z tym wiązała się kariera, przede wszystkim urzędnicza - jakże popłatna! W 1401 roku Zaklika był burgrabią w Czorsztynie, w latach 1404-1405 starostą sądeckim, a następnie lubelskim (1409, 1415)61. Godności senatorskiej nie dostąpił. W zasadzie protokoły sądowe, takie czy inne wzmianki dotyczą gospodarstwa, finansów i spraw czysto zewnętrznych. A przecież one także przypomniały w duchowym portrecie Zakliki pewien rys charakterystyczny. Może przejawiał się on zmarszczką między brwiami, jakąś zadumą w oczach albo skupieniem jak u ludzi zatroskanych o swoje losy?

Zaklika był oczywiście bogaczem, ogromne dziedzictwo wziął po swoich ojcach, ale - trzeba się z tym liczyć - owo dziedzictwo z dawna już obciążał ojcowski czy praojcowski program i Zaklika skrupulatnie go realizował. O tym mówiliśmy, że budował zamek i kościół, urządzał a nadto powiększał posiadłości, które wyrażały potęgę Syrokomlów Korzekwickich.

Przez całe życie towarzyszyły mu kłopoty posiadających. Zaznaczyło się to jaskrawo w roku 1409, kiedy wszyscy rycerze gotowali się do rozprawy z Krzyżakami. Wprawdzie sprawa, którą zamierzamy przedstawić, ukazuje się w krzywym zwierciadle sądowego protokołu, jednak akcentuje przemożne zainteresowanie doczesnością. Czytamy: W sądzie ziemskim w Krakowie pojawili się dwaj, również zasłużeni późniejsi grunwaldczycy, wojewoda łęczycki, Jan Ligęza z Niewiarowa i Borku, oraz jego zięć, Zaklika Korzekwicki z Korzkwi, który pod Grunwaldem dowodził 47-ą chorągwią rodową, a spod Koronowa został wysłany do króla z wieściami o odniesionym zwycięstwie wojsk polskich. Korzekwicki wyznaczył swej drugiej żonie, córce wojewody, Helenie w dniu 15 stycznia 1409 r.) po 200 grzywien posagu i wiana na połowie dóbr. Natomiast w roku 1410 był winien Mikołajowi z Kłodzic w ziemi sieradzkiej 150 grzywien półgroszków i 150 grzywien groszy pospolitych.

Przed wyprawą Ligęza ręczył za zięcia w ten sposób: jeśli nie odda Mikołajowi tych pieniędzy, to ten dostanie związanie i dług wzrośnie do 350 grzywien. Równocześnie Zaklika zobowiązał się uwolnić swego teścia z poręki do Bożego Narodzenia"62.

Trudno zaprzeczyć, że to było słuszne - obaj rycerze pokazali przezorność i dbałość o rzeczy doczesne w obliczu przewidywanej śmierci! Było to znamienne w odniesieniu do takich finansistów - obecnie powiedziałoby się "rekinów" - jakimi byli wojewoda łęczycki Ligęza czy jego zięć, Zaklika z Korzkwi.

Wieża obronna na Korzkwi - wg waldemara Niewaldy

Długosz opisał też inne przygotowania - pobożnego króla. Rzeczywiście, Władysław Jagiełło "...przybył do Słupi, tam zatrzymał się dwa dni, w czasie których pieszo piął się w górę o świcie do klasztoru świętokrzyskiego na Łysej Górze. Król udał się tam w dniu 19 czerwca 1410 roku i przez cały dzień na klęczkach odprawiał modły i rozdawał jałmużny, powierzając siebie i swoją sprawę opiece Boskiej i Świętego Krzyża. I nie wracał z modłów i klasztoru na posiłek wcześniej, jak o zmroku, utrudzony całodziennym postem i modlitwą".

W zasadzie nie było to niczym nadzwyczajnym, albowiem ówcześnie pojedynek albo bitwę miano za świętość. Opatrzność Boża tu miała wkroczyć, a każdy z uczestników owego pojedynku czy bitwy stawał w obliczu śmierci.

Długosz opisuje jeszcze przygotowanie rycerzy do wielkiej wojny z Krzyżakami. Dnia 2 czerwca w Czerwińsku nad Wisłą "biskup Jakub, o którym opowiedzieliśmy już, po uroczystej mszy świętej, jako pasterz tej [płockiej] diecezji miał do całego wojska, które w bardzo wielkiej liczbie zgromadziło się w świątyni, kazanie po polsku. Rozprawiając bardzo wiele na temat wojny sprawiedliwej i niesprawiedliwej - jako człowiek niezwykle wykształcony, mający dar wymowy - wieloma jasnymi dowodami wykazał, że wojna podjęta przez Króla z Krzyżakami jest jak najbardziej słuszna. Dziwnym darem przekonywania zapalił serca wszystkich słuchających rycerzy do obrony Królestwa i Ojczyzny i podjęcia mężnie walki z wrogiem"63.

O Zaklice pod Grunwaldem opowiada Długosz, że - jako głowa rodu - stał na jego czele. "Czterdziesta siódma chorągiew [pod komendą] rycerza Zakliki Korzekwickiego miała w herbie białą łękawicę w kształcie podwójnej litery V z krzyżem na czerwonym tle"64.

Rycerstwo polskie dokonywało cudów męstwa. W związku z bitwą pod Koronowem, co Długosz opowiada z pewną przesadą, "rycerzami, którzy odnieśli tak znakomite zwycięstwo nad wrogami byli [...] [między innymi] Zaklika Korzekwicki z rodu Syrokomla". Wspomnieliśmy, że spod Koronowa został wysłany do króla z wieściami o odniesionym zwycięstwie wojsk polskich.

Życie Zakliki w ostatnich latach uwieńczyło powołanie na podsędka ziemi krakowskiej (1418)65. Na tym urzędzie pozostał aż do śmierci w początku kwietnia 1420 roku.

Wolno przypuścić o zainteresowaniach prawem i finansami, że znamionowały tego twórcę fortuny Korzekwickich. Odziedziczył po swoich ojcach majątek okazały, lecz urządzenie posiadłości stało się jego zasługą.

Z rąk do rąk

Rycerski był świat i rycerskie tradycje, które pielęgnowano. Paprocki pisał o klejnocie Syrokomla: "Tych przodek, kiedy byli Turcy pod Lwowem, gdy się dowiedział, że mu brata zabili, skoczył między pogany, potknął się z jednym, zabił go mężnie z konia kopią, do drugiego z mieczem skoczył. Wtem go drugi Turczyn z tyłu zajechał i gdy się z mieczem Żołądź [imię naszego bohatera] wznosił na niego, on jego wtem żarko szablą ściął. Żołądź ujechał bez głowy na pół stai, trzykroć mieczem kiwnął, potem z konia spadł"66.

Ó w jeździec bez głowy już, a jeszcze machający mieczem, obecnie śmieszy. W rzeczywistości jednak on i jego brat legli na pobojowisku, zawadiactwo łączyło się niekiedy z heroizmem. Opłakiwała matka - niemniej, ile razy zaszła potrzeba, rycerze ze swymi mieczami wyruszali na wojnę. Słychać o Zaklice z Korzkwi, że był rycerzem i, jako głowa swego rodu, dowodził chorągwią w bitwie pod Grunwaldem i Koronowem.

Inaczej układało się życie w czasie pokojowym. Opowiadamy teraz o Korzekwickich, od ich prapoczątku w wieku XIV, o Janie z Syrokomli, gdzie było stare gniazdo rodu. Ten Jan osiadł w Korzkwi pod Krakowem i tu budował zamek. Ówcześnie nazywano to domem, od niego Korzekwiccy wzięli nazwisko. Myślano tu mniej o wojnach, uprawiano ziemię, zakładano rodziny, ten i ów urzędował jako podsędek albo sędzia, bo szlachcic bez urzędu to jak pies bez ogona.

W staropolskim języku słychać echa dawnego zwyczaju. Z wolna wspólnota rodowa stawała się anachronizmem i wyjątkowo tylko do głosu dochodziło na przykład prawo bliższości. Pierwotnie władcami ziemi byli "dziadowie", po nich "dziedziczyły" ją - jako "dziadowiznę" - dalsze pokolenia. Słowo "dziedzina" z czasem ustąpiło więc "ojczyźnie", czyli "ojcowiźnie", bo dzieci przejmowały ją po swoim ojcu. W ten sposób rosła godność ojcostwa.

W sąsiedztwie Korzkwi zaznaczyło się to wyraźnie, gdy Kazimierz Wielki zbudował obronny zamek i nazwał go "Occem" (albo Ojcowem) na pamiątkę swego ojca, Władysława Łokietka, który w tych stronach ukrywał się przed wrogami67. Pamięć o ojcu była wyrazem silnych więzi w rodzinie i jej znaczenia.

Rycerze umierając oddawali dziedzictwo synowi. Tak działo się w starożytnych rodach, aby wspomnieć Tarnowskich w Małopolsce, a w Wielkopolsce Kwileckich, którzy siedzieli na Kwilczu. Słychać w roku 1384 o Dobiesławie Kwileckim "jako wykupił Szarlotkę i Chełmkę od Jana"68 - w 1939 roku właścicielem Kwilcza był także pan Dobiesław Kwilecki.

Wierzbięta z Branic

Przetrwał zwyczaj: ojciec imię swoje dawał synowi. W rodzinie Korzekwickich przekazywano imię Jan, a świętego Jana Chrzciciela miano za patrona. Co to znaczy? Kto by myślał o galerii portretów, u Szołayskich w Krakowie zechce zobaczyć epitafium Wierzbięty z Branic (zm. 1425). O portrecie tu jeszcze nie ma mowy, więc obraz określimy jako scenę modlitwy: do Matki Bożej i Dzieciątka zwraca się papież Grzegorz Wielki jako patron ufundowanego co dopiero kościoła w Puszczy pod Krakowem i patron obecnego fundatora, zatem i "patrona" kościoła - tak określiłoby go prawo kanoniczne. Scena przedstawia także gest modlitewny rycerza klęczącego ze złożonymi rękoma. Modlitwy dotyczy też inskrypcja, która świadczy najlepiej o pobożności Wierzbięty z Branic.

Podobne epitafium mogłoby także być u świętego Jana Chrzciciela na podzamczu w Korzkwi. Wyobraźnia widziałaby je może na środku kościoła, gdzie niechybnie stała chrzcielnica, może z herbem Syrokomla? Domysł opiera się na pewności, że Korzekwiccy - jak i sąsiednie domy rycerskie u schyłku średniowiecza - byli głęboko religijni. W dziedzinie tej argumentować możemy tylko na podstawie przejawów zewnętrznych, mianowicie fundacji kościoła - zrazu drewnianego - z parafią. W ówczesnych okolicznościach było to korzystne, niemniej ogromnie kosztowne. Wzmianki o budowie kościoła pochodzą z roku 1445, obowiązki kolatorskie ciążyły wtedy na Stanisławie Korzekwickim; odgadujemy, że wówczas to on opłacał budowę, a Maciej był plebanem. O tym przekonuje wzmiankowana dziesięcina z Rudna, koło Proszowic, a przecież Rudno należało do Jana Syrokomli, zanim osiedlił się na Korzkwi69. Ta wiadomość obudziła wyobraźnię: kościół odpowiadał potrzebom rodowym, ale także służył okolicy. Dlatego wymagał o wiele większej przestrzeni dla sprawowania liturgii. Prawdopodobnie dobudowano prostokątną nawę przy dawnym prezbiterium, odgadujemy, że tamtego czasu sięga jakaś "empora" dla rodziny kolatorów. Urządzenie kościoła mogło być ubogie, wolno jednak odnieść do połowy XV stulecia zachowany do dnia dzisiejszego relikwiarz z Korzkwi70. Potem ustają wiadomości, bo też i Korzkiew ówcześnie zmieniła właścicieli.

Za Korzekwickich określenia takie jak ojciec i ojcowizna nie były puste. Rozumiemy bunt albo cichy ból osieroconego rycerza, jeśliby synowie jego polegli na wojnie, jeśliby mu dom opustoszał albo nazwisko miało wygasnąć, a dziedzictwo przejść w obce ręce.

W omawianym wypadku działo się tak i tak. Opowiadamy wciąż o wyrastaniu Korzekwickich, ich oględnym gospodarowaniu. Widocznym znakiem powodzenia był zamek na Korzkwi, zwany domem, i małżeństwa w okolicy.

Wyliczmy potomstwo Zakliki - w pierwszym rzędzie Stanisław, dziedzic Korzkwi, Grębynic, Maszyc i Białego Kościoła. Znamy także dwóch braci Stanisława, synów Zakliki i jego żony Sułki, mianowicie Mikołaja i Jana, którzy nas interesują tylko pośrednio. Nie próbujemy też określić ich praw do Korzkwi, gdzie do śmierci w 1482 roku gospodarował Stanisław Korzekwicki, żonaty z Jadwigą, córką Świętopełka z Zawady, podczaszego krakowskiego71. W 1447 roku Stanisław swej żonie zapisał 100 czy 200 grzywien posagu na połowie zamku (castrum) i innych posiadłościach. Oboje - jak odgadujemy - w spokojnych latach mieszkali na dole, w Korzekwicy, zajęci swą posiadłością, bo nic o nich ówczesne źródła nie mówią.

Jedyna sprawa dotyczy sądownictwa72. Spostrzegamy pewien anachronizm, a mianowicie to, że w Korzkwi funkcjonował jeszcze sąd patrymonialny z podsędkiem i sędzią - jak za prawa ziemskiego), gdy ówczesne wsie rządziły się już prawem magdeburskim, a sąd sprawowała "ława" z wójtem albo z sołtysem na czele.

To zapóźnienie tłumaczymy melancholią: na Stanisławie wygasała rodzina Korzekwickich, ambicje - jak wolno zgadnąć - aby Korzkiew oddać potomkom po mieczu", rozwiały się. Korzekwickim urodziły się za to trzy córki, Katarzyna wydana za Mikołaja Kościenia z Goleniów, Jadwiga - żona Wilama z Drużkowej, Anna - żona Mikołaja z Chełmu, na koniec niezamężna Barbara, która w roku 1486 sprzedała Korzkiew Szczepanowi Świętopełkowi Bolestraszyckiemu z Irządz, chorążemu przemyskiemu73.

Nastąpił rozpad posiadłości. Długosz upamiętnił jeszcze Jana Wojewódkę ze Szczodrkowic74. Odgadujemy, że był on krewnym Chełmskich i dostał tylko część Korzkwi. Także Świętopełk - chorąży, który kupił zamek - należał do rodziny. Był on interesującą postacią, tyle że na miejscu nie odznaczył się niczym. Umarł w 1501 roku.

Korzkiew odziedziczył po swoim ojcu Mikołaj "Chorążyc" i sprzedał ją w roku 1517. Można się domyślać, że chodziło nabywcom o lokatę kapitału, toteż odsprzedali Korzkiew bez żadnych skrupułów. Dla nich przedstawiała niewielką wartość. Rycerstwo ceniło zasiedziałość, ale życie nie liczyło się z jego upodobaniami. Korzkiew i jej okolice leżały w pobliżu Krakowa, tu z daleka ściągali ludzie z ambicją dorobienia się czy zrobienia kariery.

W Krakowie bogacili się natomiast przybysze z Niemiec i niejednokrotnie nabywali ziemię. Tak akuratnie stało się w Korzkwi, która na lat trzydzieści weszła w posiadanie Krupków i Jaskierów.

O klejnocie Krupek opowiada Paprocki: "który tu przyniesion z Niemiec ex Franconia, przez Piotra Kruczberka. To mu potem nasi per corruptionem sermonis odmienili, a nazwali Krupkiem, aż się i  po ten wiek potomstwo jego Krupkami zowie"75. W następstwie poznajemy Krupków - arystokratów. Istotnie w 1515 roku weszli w poczet szlachty polskiej i spowinowacili się znakomicie.

Nas teraz interesują Krupkowie - zwłaszcza Piotr i jego potomkowie - którzy następnie pozostawali w najściślejszym związku z Krakowem, a w okolicy dali się poznać jako finansiści. Czytamy: W roku 1517 urodzony Mikołaj Chorążyc, dziedzic zamku, czyli fortalicji Korzkiew, Grębynic, Białego Kościoła i Maszyc daje szlachetnemu Piotrowi Krupkowi, mieszczaninowi i kupcowi krakowskiemu cały zamek, czyli fortalicję Korzkiew, z rolami folwarcznymi, stawami, łąkami, lasami i innymi przynależnościami wraz z prawem prezenty, czyli patronatem kościołów w Korzkwi i Białym Kościele oraz prebendy św. Marcina w Krakowie. Tenże Mikołaj sprzedaje za 1600 florenów węgierskich temuż Krupkowi całą wieś Biały Kościół, połowę wsi Grębynic i część w Maszycach"76. Aby zalegalizować akt, od razu w 1519 roku Krupek uzyskał od króla potwierdzenie dokumentu z 1352 roku, który już omawialiśmy.

Następnie Piotr Krupek, interesujący się kopalniami ołowiu77, zaokrągla swe posiadłości. Znamienne jest określenie go "sławetnym i szlachetnym": był istotnie mieszczaninem krakowskim i dziedzicem Korzkwi.

Piotr Krupek umarł w roku 1538, ale zostawił epitafium albo pomnik rodowy w kościele Mariackim - obecnie zaginione78. Jak wyglądało? - odgadujemy, że widniała tu postać ubrana w pancerz i płaszcz, jak przystało patrycjuszowi w Krakowie.

Po jego śmierci spadkobiercy przeprowadzili podziały, z precyzją godną mieszczańskiego środowiska. Połowę Korzkwi wziął syn, Piotr II Krupek, a drugą połowę córka, Barbara, zamężna za Mikołajem Jaskierem79. Ona formalnie stała się właścicielką Korzkwi, nie mniej egzotyczną jak jej mąż, na tle staropolskich tradycji, któreśmy dotąd opisywali. Jej osobliwa postać i przybranie mogłoby się znaleźć obok Salomonów albo Bonerów w kościele Mariackim. Ale faktycznie w posiadanie Korzkwi wszedł jej małżonek, Mikołaj Jaskier, o sławie już ustalonej i  na pewno niezwykłej. Jego prace w dziedzinie prawnej "uczyły myśleć nie kategoriami zaścianka, prowincji, ziemi czy powiatu, lecz całego państwa. Do takich prac należały traktaty prawne Macieja Śliwnickiego, Mikołaja Taszyckiego i Mikołaja Jaskiera"80. Naturalnie dotyczy go literatura z doskonałym biogramem na czele81. Nie tracą wartości stare wypowiedzi. Czytamy: "Mikołaj Jaskier był więcej spokrewniony z Bonerami, bo jego żona Barbara Krupkówna to rodzona siostra małżonki Franciszka Bonera. Jako syn bogatych rodziców urodził się we Lwowie - w rzeczywistości chodzi tutaj o Lwówek Poznański. Studia uniwersyteckie skończył w Krakowie z tytułem magistra filozofii (1519). Za żoną wziął znaczny majątek, bo połowa zamku w Korzkwi wraz z połową pięciu wsi przyległych miała do niej należeć. Zapewne przy pomocy Krupków i Bonerów został notariuszem miejskim (1527).

Zasłużył się jako prawnik, bo wydał Iuris provincialis speculum quod vulgo saxonicum nuncupatur, które poświęcił Zygmuntowi I i Prawo miejskie magdeburskie, które dedykował radzie krakowskiej. Drukował je u Hieronima Wietora w roku 1535, własnym kosztem.

Rada umiała ocenić pożytek z dzieł i zasługę Jaskiera i  na pełnym posiedzeniu w piątek przed św. Trójcą zebrali się rajcy starsi i młodsi, chcąc wynagrodzić ową pracę, której z wielką sławą dla miasta i pożytkiem podjął się Mikołaj Jaskier, wydając i objaśniając Ius saxonicum, bo oczyścił je z niezliczonych błędów, zawiłe miejsca wyjaśnił, prawdziwy tekst przywrócił i dodał tak bogaty indeks, że nawet mniej wziętemu w prawie wszystko się na oczy nieomal narzuca"82.

Można by pisać o wiele więcej, ale nie potrzeba. Mówimy przecież o Korzkwi, która Jaskierowi dostała się na krótko przed śmiercią w 1539 roku. Oglądamy go co najwyżej oczyma wyobraźni w galerii portretów.

Jaskiera widywali mieszkańcy Korzkwi, pamiętający rycerzy na zamku. Stanowił ich przeciwieństwo! Tamci swojacy, ten uczony prawnik, ogromnie bogaty, lecz obcy zwyczajem i językiem. Spoglądano nań nieufnie. Rycerze wyglądali jakby bez głowy, chociaż uzbrojeni w pancerze, a ten budził uszanowanie jednych, a drugich uśmiech albo pogardę. Czy nie doznawali jej ówcześni filozofowie? Czytamy Gadki o składności członków człowieczych Andrzeja Glabera z Kobylina (1535):

"Czemu myślący o rzeczach przeszłych głowę na dół schylają? - Bowiem pamięć jest w tyle głowy, gdzie są zachowane wszystkie przeszłe rzeczy, tak że gdy głowa bywa ku ziemi pochylona, tedy się komórka pamięci otwarza, a wiatrowie duszni tam wchodząc, pamięć poruszają..." Tak o historykach - o pisarzu miejskim inaczej: "Czemu biodra są szerokie? - Odpowiedź: Bowiem człowiek potrzebuje siedzenia, a to dla spraw niektórych, co ich nie może inaczej sprawować, tylko siedząc. Przeto, aby tym dłużej mógł w nich trwać, dała jemu natura w zadku dwie poduszce przyrodzone, bo nie każdy może węzgłowie mieć"83. Etymologia zajmuje się słowami "posiadacz", "posiadłość" i "wejść w posiadanie". To działa na wyobraźnię...

Więcej uznania Jaskierowi przyczyniły listy królewskie, opublikowane w Acta Tomiciana z roku 1535.

Czytamy na koniec o wyzbyciu się Korzkwi przez dorobkiewiczów. Oto szlachetna Barbara Krupczanka, wdowa po pisarzu miasta Krakowa, Mikołaju Jaskierze, z synem Serafinem rezygnują na rzecz kasztelana małogoskiego, Piotra Zborowskiego, z zamku Korzkiew, z wioskami Korzkiew, Maszyce, Biały Kościół oraz części w Januszowicach i Pękowicach84.

W imaginowanej albo postulowanej obecnie galerii portretów obok omawianych uprzednio Korzekwickich odtwarzamy fizjonomie duchowe właścicieli Korzkwi, chociażby - pożal się Boże - byli z miasta. Różnili się wyglądem, obyczajem i językiem, ale także zapobiegliwością, którą przywieźli z Niemiec i Frankonii.

Kto wie, czy nie z nimi razem importowano malowanie rodzinnych obrazów, ubiory stosowne tylko do pozowania - wycięciami, koronkami, kolorytem osobliwym i krojem uwydatniającym ogrom cielesności bezmiernej, ale zgodne z gustem epoki. Na obliczach tak odzianych postaci dostojeństwo szło w parze z poczuciem własnej wartości.

Nie sądzimy nikogo, tylko zbieramy barwy czy też osobliwe rysy do portretów omawianej galerii. Już udało się przypomnieć oryginalne postacie, które flamandzką manierą przedstawiliśmy na tle średniowiecznych mroków. Niespodziewanie stanęli przy sobie sędzia z czasów Kazimierza Wielkiego, biskup płocki Jakub i pisarz miejski.

Wróżki

Naszym opowiadaniom o zamku na Korzkwi patronuje Jan Kochanowski, który najpóźniej między 1570 a 1572 rokiem ułożył dialog pt. Wróżki85. Wprowadza nas on do wnętrza zamku czy szlacheckiego dworu - powiedzmy do sali z portretami przodków. Oglądamy scenę rozmowy "ziemianina z plebanem" i słuchamy z uwagą, bo rozmowa ta dotyczy spraw ogólnych albo polityki: wolnej elekcji królów, egzekucji dóbr, a więc ówczesnych aktualności. Tytuł utworu Wróżki zapowiada groźną przyszłość. Osobliwy to byłby wątek w literaturze staropolskiej.

Oto, co pleban odgaduje: "Mówić o przyszłych rzeczach, mój panie, to są wszystko wróżki, albowiem Bóg mocen jest wszystko jak chce obrócić; wszakże, iż to jest na ten czas wola twoja, powiem ja, co w tej mierze o Rzeczypospolitej naszej rozumiem. Upadają rzeczypospolite, jako i każda rzecz wszelka, albo prze wnętrzną, albo prze zewnętrzną przyczynę. Wnętrznych zda się być więcej, ale wszytkie niemal, jako strumienie do głównej rzeki, tak do niezgody się ciągną, za którą rzeczypospolite niszczeją".

Trzeba by przytaczać o wiele więcej, ale w opowiadaniach o Korzkwi tamtego czasu niezgoda wysuwa się na pierwsze miejsce. Wspomnijmy o Zborowskich, ówczesnych właścicielach zamku z okolicą. Wyliczmy daty: w 1545 roku Piotr Zborowski, kasztelan małogoski, nabył Korzkiew, a w 1557 roku zmarł. Posiadłości jego przeszły wtedy w ręce jego brata, Marcina, w niedalekiej przyszłości kasztelana krakowskiego (1562). Ten umarł w 1565 roku, Korzkiew odziedziczył jego syn, Mikołaj. On to sprzedał swą posiadłość w 1572 roku Szymonowi Ługowskiemu. Nas obecnie zajmuje okres od roku 1545 do 1572.

Nie miejsce tu na historię rodu, którego dotyczy cała literatura. Wystarczy przytoczyć opinię współczesnego historyka: "Tę trzodę - to znaczy posłów na sejmie z 1535 roku - prowadziły dwunożne potwory, wilczymi skórami odziane, wściekłością swoją wszystko wichrzące, krócej mówiąc - Zborowscy"86.

Ze swej strony Bartosz Paprocki pisał o tej rodzinie w samych superlatywach87. Czytamy go, pamiętając o jego zaangażowaniu po stronie Zborowskich, a przeciwko Zamoyskiemu. Konopczyński ujmuje to surowo: "Przyczyniali się do psucia nastrojów zdystansowani różnowiercy, ale najwięcej tu zawiniła prywata Zborowskich. Rozwichrzone były głowy tych małopolskich możnowładców [...]. Odsunięci od łask, zawistnie patrzyli na wywyższenie Zamoyskiego"88. Nie chcemy tu wchodzić w szczegóły, które jednakże dotyczą wielkiej polityki. Pleban o tym mówi we Wróżkach: O niesfornych myślach naszych niźli co pocznę mówić, słuchajmy pierwej, co o roztargnionym państwie [Chrystus Pan], ów najwyższy Prorok powiada: Omne - inquit - regnum in se divisum desolabitur89, które słowa nie tak dalece prorockim duchem są powiedziane, jako względem własnych, a nie odmiennych przyczyn zniszczenia wszelakiego państwa. Bo iż miasta i wszytki rzeczypospolite na zgodzie naprzód zasiadają, a potem rosną, tedy zasię niezgodą a roztyrkiem upadać muszą".

Kochanowski wśród innych zagrożeń, o których była mowa, widzi także podziały w dziedzinie religii. Czytamy: "Wielkie tedy przeklęctwo - iż czego więcej nie rzeknę - zasłużył, który tak święty związek i to chwalebne zjednoczenie między ludźmi targa; a godzien by, aby wszytki rzeczypospolite, którekolwiek całość i bezpieczeństwo swe miłują, tego prawa przeciwko niemu użyli, które na rozsiewcę roztyrku i skaźcę rzeczypospolitej jest postanowione. Bo wiara i prawo - za łaską tych dzisiejszych nowych teologów - zda się, iż oboje ku jednemu kresu ciągną, to jest ku utwierdzeniu i bezpieczeństwu rzeczypospolitych, a kto jedno z tych gwałci, ten jednakowo Rzeczypospolitej szkodzi".

Mądry pleban uzasadnia swoją wypowiedź, ale my to pominąwszy, powtórzymy tylko końcowe słowa: "Kto tedy wiarę z dawna od wszystkich przyjętą wzrusza - iż się ku pierwszej powieści swej wrócę - fundamentów rzeczypospolitej wzrusza. Co mu tym więcej za złe ma być poczytane, iż czego Bóg rzeczypospolitej ku jej naprawie użyczyć raczył, tego on swym niebacznym postępkiem ku jej skazie używa. Zdało mi się za rzecz potrzebną, mówiąc o niezgodzie naszej, na tym miejscu nieco się zabawić, a to dlatego, iż ludzie, którym to należy, nie chcą zrozumieć, z jakim niebezpieczeństwem rzeczypospolitej ten spór o wiarę złączon jest; druga, aby ci, którzy tego rozruchu są przyczyną, zobaczyli, iż ten kres rozmnożenia chwały Pańskiej, do którego się oni biorą, daleko mijają, albowiem wznoszą rozterek między ludzi, na czym pewny upadek, jakom to już z przodku okazał, idzie rzeczypospolitej; a straciwszy rzeczpospolitą, nie wiem, jaką oni chwałę Pańską w swej głowie budują".

Kochanowski, pod przykrywką rozmowy ziemianina z plebanem, wyliczył ówczesne zagrożenia. Zauważono je w Polsce, która przeżywała wiek złoty. Jaskrawo zaznaczyły się w działalności rodziny Zborowskich, która stała się swoistym symbolem i jako taka weszła do literatury90. Wspomnijmy Dumę o Hetmanie Żeromskiego, gdzie Samuel Zborowski mówi do króla Stefana: "Jam jest wieczny w ojczyźnie". Złowroga to postać i złowroga sympatia, którą budził.

Chcąc albo nie chcąc, urobiliśmy sobie wizję Zborowskich i nie będziemy rozróżniać ich, omawiając epizod ich pobytu na Korzkwi. W rzeczywistości Zborowscy, solidarni w dążeniach i polityce, różnili się między sobą. Dlaczego kupili Korzkiew? - Odgadujemy, że musiała dojść do głosu ambicja posiadania ziemi w okolicy Krakowa, gdzie zresztą mieli dwór na Rybitwach. Atrakcyjność Korzkwi podnosiło jej ufortyfikowanie. Zborowscy stali blisko królów i Wawelu.

Nie piszemy historii tego rodu. Wystarczy wspomnieć o Piotrze Zborowskim, że robił "u dworu" karierę. "Kanclerz Szydłowiecki przeprowadził 27 marca 1520 roku nominację swego siostrzeńca Piotra Zborowskiego na urząd podczaszego koronnego i nadwornego. Ten urząd należał do wyższych urzędów dworskich, zajmowany bywał przez członków wielkich rodów. Podczaszy był zawsze obecny przy stole królewskim"91.

Piotr Zborowski zmarł w roku 1557, a Korzkiew przeszła w posiadanie jego brata, Marcina. Trzeba by mu poświęcić osobną monografię zatytułowaną - "Sprzeczności!" Słynny rycerz spod Orszy był ulubieńcem królów Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta - jednocześnie głośnym awanturnikiem i krzykaczem podczas tzw. wojny kokoszej w roku 1537 i zabójcą księcia Dymitra Sanguszki w tragedii Halszki z Ostroga (1553)92. Jednocześnie Marcin umiał utworzyć dom i rodzinę niezwykłą. Dodajmy zaraz o zamku, który w Zborowie wybudował ogromnym nakładem. O ile chodzi teraz o małżeństwo, poślubił on ok. 1521 Annę Konarską, córkę Stanisława i Zofii z Lanckorońskich, a więc siostrę biskupa krakowskiego Jana93. Żył z nią czterdzieści lat - owocem tego małżeństwa było szesnaścioro synów i córek, a w następstwie i znakomite koligacje.

W historii Kościoła Marcin odgrywał osobliwą rolę. Psycholog opracowałby ją własną metodą, nam osądzić ją wolno tylko na podstawie zewnętrznych objawów. Oto Marcin usilnie protegował innowierców, m.in. zięcia swego, Mateusza Stadnickiego. W 1552 roku wraz z wojewodą brzeskim Rafałem Leszczyńskim atakował episkopat. Ostateczne załagodzenie sporów świeckich i duchownych przypieczętował z właściwym sobie szerokim gestem kasztelan krakowski Jan Tarnowski wielkim bankietem94.

O Marcinie Zborowskim i jego religijnym usposobieniu pisano niejednokrotnie. Ze strony Kościoła katolickiego nazwano go "jednym z najniebezpieczniejszych panów małopolskich". Oto fakty: w 1550 roku Stanisław Orzechowski, wezwany na sąd przed prymasem, przyszedł w towarzystwie Mikołaja Czarnego Radziwiłła, Andrzeja Górki, Marcina Zborowskiego i Rafała Leszczyńskiego, wielkich i możnych innowierców95.

Istotnie reformacja w Polsce czyniła szybkie postępy wśród mieszczan i możnowładztwa. Ze strony Kościoła przeciwstawiały się temu m.in. synody. W następstwie, jako popleczników herezji, w kilku diecezjach jednocześnie w roku 1551 pozwano Marcina Zborowskiego, Jakuba Ostroroga, panów Lasockich i Stanisława Stadnickiego96.

Uwagę zwracamy na proces klienta Zborowskich, obu kolejnych właścicieli Korzkwi, Piotra i Marcina, mianowicie na proces Konrada Krupki Przecławskiego97.

Nas interesuje Korzkiew i jej losy. Zborowscy byli tu tylko przelotnie, bo w 1572 roku Korzkiew i przyległości przeszły w inne ręce. Nikt ówcześnie nie mieszkał na górze zamkowej. Może wtedy budziły się zamysły rozbudowy, której kilkadziesiąt lat później dokonali następcy.

W gospodarstwie trzeba wówczas odnotować inwestycję w postaci papierni w Grębynicach (albo w Prądniku Korzkiewskim, 1560). Odgadujemy, że dochody interesowały Zborowskich więcej aniżeli sprawy społeczne. Nie sprzeciwiali się przemianom, jeśli były dla nich korzystne. W roku 1546 król Zygmunt I zapewniał szlachtę: "nie jest naszym zamiarem wtrącać się między poddanych naszych i ich kmieci". Patrymonialna władza pana stała się więc z czasem nieograniczona98. Fatalne tego następstwa nie kazały czekać: wieś umilkła. Ograniczyliśmy się w opowiadaniu do mieszkańców i właścicieli zamku, bo w Korzkwi nie było wsi w potocznym znaczeniu. Na wyobraźnię naszą działa słowo "podzamcze" najlepiej określające sytuację. Tak zwana "służba" czy "poddani" mieszkali na tym albo innym folwarku.

Marcin Zborowski zajął wrogą postawę wobec katolicyzmu, sprofanował kościół w Oleśnicy, zbudował zbór ewangelicki w Stopnicy. Domyślamy się, że w Korzkwi także stało się coś złego, wiadomość o tym odnaleźliśmy w tzw. Wizytacji Radziwiłłowskiej (1599): "Kościół walący się i pusty. Naczynia kościelne przechowuje we dworze Szymon Ługowski. Część gruntu uprawia karczmarz. Plebanię zamieszkuje rzeźnik"99. O budowie nowego kościoła powiemy w swoim czasie. Ktoś odpowie, że wielka polityka była zbyt absorbująca, więc ówcześnie nikt o Korzkwi nie myślał. Istotnie, Zborowskich zajmowała wówczas egzekucja praw, a Marcin awansował na kasztelana krakowskiego.

Niemniej owe lata charakteryzuje wzmożenie myśli religijnej. Akuratnie wtedy Kochanowski pisał osadzone w atmosferze sejmu egzekucyjnego Wróżki. W 1564 roku król Zygmunt August przyjął uchwały trydenckie. "To jest największa polityczna i moralna usługa, jaką ten monarcha oddał Polsce"100. W 1565 zmarli główni protektorzy protestantyzmu: Łukasz Górka, wojewoda poznański, Achacy Czema, wojewoda malborski, Marcin Zborowski, kasztelan krakowski, Mikołaj Czarny Radziwiłł, wojewoda wileński101.

Dokonywały się zmiany stopniowe, lecz stanowcze. Zapisujemy tylko to, co stoi w związku ze Zborowskimi. W Krakowie "starania o przeniesienie nabożeństwa w obręb murów miejskich podejmowane były niejednokrotnie. Istniał na przykład projekt organizowania ich w kościele św. Marcina, gdzie kapelanem był syn wojewody Piotra Zborowskiego, zaangażowanego protestanta. Przeciwstawił się temu gorliwy papista, Piotr Barzy z grupą katolików, grożąc rozlewem krwi, gdyby różnowiercy chcieli siłą zawładnąć wspomnianym kościołem. Ewangelicy nie podjęli ryzyka"102.

Powiedzieliśmy mimochodem o śmierci Marcina Zborowskiego. Korzkiew odziedziczył jego syn Mikołaj. Interesujących się nim odsyłamy do Paprockiego. W historii Korzkwi dokonała się zmiana: w tym samym roku, gdy Zborowscy popierali wybór króla Henryka, Korzkiew została sprzedana Szymonowi Ługowskiemu (1572). Datę tę liczymy jako koniec okresu pełnego napięć. O Zborowskich ówcześnie było głośno, zwłaszcza po śmierci Stefana Batorego, podczas elekcji nowego króla. W lokalnej historii wydarzeniem była bitwa pod Korzkwią, gdzie pobity został oddział arcyksięcia Maksymiliana (1587), pretendenta do tronu polskiego. Znowu Zborowscy, tyle że Korzkiew ówcześnie była już w ręku Ługowskich.

Interesują nas w tej opowieści owoce działalności Zborowskich, a szczególnie dziedzina religijna. Pisał o tym Kasper Cichocki, świadek następnego pokolenia, w słynnych Alloquiorum Osiecensium libri quinque (1615). Tę książkę nazwano "niewyczerpaną kopalnią wiadomości o cofaniu się reformacji wśród szlachty". To właśnie działo się w początkach XVII stulecia. Cichocki pisał o Zborowskich, że już wszyscy są katolikami103. Co więcej, syn Aleksandra i Magdaleny z Fredrów, Adam Aleksander Zborowski, wstąpił do jezuitów, od 1633 roku przebywał w Rzymie, potem był profesorem w szkołach jezuickich i przejściowo rektorem we Lwowie (1646-1650). Zmarł on w Krakowie dnia 4 sierpnia 1652 roku na posłudze zarażonych104.

Oto nowa "wróżka".

Ługowscy (1572-1652)

Zborowscy Korzkiew odsprzedali księdzu Szymonowi Ługowskiemu (1572)105. Formalności przeciągnęły się na kilka lat.

O młodości Szymona Ługowskiego wiemy niewiele. Podobno zamożniejsi krewni mu pomagali. Jego brata Feliksa widzimy na uniwersytecie w Krakowie, potem w Padwie (1557), gdzie studiował prawo. W roku 1560 był tam konsyliarzem nacji polskiej. O Szymonie się mówiło, że studiował za granicą, czego nie potwierdzają żadne wzmianki w źródłach. Autorzy, pisząc o nim, ukazują go w ciemnych barwach. Istotnie był interesowny. Dorobił się znacznego bogactwa w ciągu pracowitego życia na intratnych stanowiskach, a w okresie nabywania Korzkwi miał godność - i dochody - proboszcza bożogrobców w Miechowie.

Zarazem odkrywamy źródło niesławy. Bogaci bożogrobcy strzegli zazdrośnie przywilejów, a głównie wolnej elekcji swoich przełożonych. Anomalią tamtego czasu była tzw. komenda, gdy królowie, wynagradzając usługi faworytów, oddawali im bogate klasztory z dochodami! Budziło to słuszne sprzeciwy, bo poszkodowani bronili się z uporem, odwołując się do nuncjuszów, oskarżając się wzajemnie.

W takich okolicznościach ukształtowała się niesława Ługowskiego, zwłaszcza że król Stefan Batory mianował go na biskupstwo przemyskie (1581). Sprawa trafiła do Rzymu, wywołując awanturę, proces i dyskwalifikację kandydata. Ten oczywiście nie był bez winy, zaszły jednak okoliczności łagodzące. Głównym oskarżeniem obarczającym Ługowskiego miała być tzw. symonia, czyli świętokupstwo. Dołączono do tego dalsze niecnoty w komplecie przerażającym. Odczuwa się dziś ochotę zrewidowania procesu sprzed czterystu lat.

Audiatur et altera pars, posłuchajmy, co mówiono po przeciwnej stronie barykady. Czytamy więc o Janie Zamoyskim i jego dążeniach, aby zorganizować Akademię w Zamościu: "Znamy nawet nazwiska ludzi, pod których wpływem kształtował się Zamoyski - polityk i urzędnik: Piotr Myszkowski, Łukasz Górnicki, Szymon Ługowski. Indywidualności to bardzo odmienne, jednak każda z nich wywarła wpływ na Zamoyskiego. Humanizm Myszkowskiego i Górnickiego, spryt życiowy i zaradność finansowa Myszkowskiego i Ługowskiego, nawet cynizm tego ostatniego są widoczne u Zamoyskiego"106.

Pochlebne to nie jest, ale Zamoyski "pobłażliwy dla Szymona Ługowskiego, mistrza swej młodości, bronił go przed oskarżeniami"107.

Z innego źródła wiemy, że .jeszcze w czasie pobytu swego na dworze królewskim i  w kancelarii nadwornej (1565-1572) pozostawał Zamoyski w bliskich stosunkach z ks. Szymonem Ługowskim, prepozytem braci Bożego Grobu w Miechowie i sekretarzem królewskim. Był to typowy corteggiano epoki odrodzenia, wykształcony za granicą, prowadzący życie więcej niż lekkomyślne, a umiejący równocześnie z posiadanych prebend i dochodów gromadzić pokaźny majątek, przykupywać coraz to nowe włości. Uchodził też około roku 1580 już za człowieka dużej fortuny, a to znamię bogacza pozostało mu już i  w biografiach"108.

Przytaczamy w dalszym ciągu: Z Wilna 20 czerwca 1580 roku datuje kanclerz [Jan Zamoyski] list do nuncjusza papieskiego w Polsce, Caligariego, w którym występuje z nowym, gotowym projektem stworzenia w posiadłościach swoich Akademii. Założenia, z jakich wychodzi, są wcale ciekawe, a wobec niektórych dotychczasowych sądów o liberalizmie Zamoyskiego i jego obojętności dla spraw religijnych, nawet niemałej wagi. Punktem zaczepienia jest sprawa obsadzenia biskupstwa przemyskiego po Sobiejuskim. Stan tego biskupstwa kanclerz legatowi przedstawia w barwach jak najbardziej ponurych. Ze względu na przykre stosunki z wojowniczą szlachtą tamtejszą, biskupi dotąd rzadko tylko przebywali na miejscu, co najfatalniej wpływało na zarząd dóbr biskupich i stan ich gospodarczy. Szlachta zaprzątnięta tylko ustawicznym ujadaniem się z Tatarami, w znacznym stopniu zdziczała i zatraciła skłonności do nauk i  w ogóle do życia umysłowego. Wreszcie przyłączyła się do tego deprawacja wskutek herezji, które właśnie w Lubelskiem, tu na Rusi najgorzej się rozpleniły w przeróżnych potwornych sektach, co zniszczyły wszelkie świętości, obaliły Kościół i szkołę, «tak że w całej Rusi, tej najpiękniejszej i najrozleglejszej prowincji Królestwa, nie ma ani jednego miejsca, w którym by młodzieńcy mogli kształcić się w naukach lub nabierać bogobojności». Grozi tu zatem tym okolicom okrutna zaguba ze strony herezji. Na to Zamoyski widzi tylko jeden ratunek: «Stworzenie jak najlepszej szkoły, w której by młodzież szlachecka, zanim te herezje głębiej przenikną do duszy, mogła nabywać zarówno pobożności, jak i nauk, gdzie by utrzymywano uczonych i gorliwych kapłanów i kaznodziejów, gdzie prócz innych literae humaniores, wykładano by młodzieńcom znamienitszych familii nauki filozoficzne i nasze prawo publiczne Królestwa, przywileje, układy z obcymi panującymi, konfederacje i wszelkie starożytności, odnoszące się do Rzeczypospolitej, aby w ten sposób przysposabiali się do urzędu senatorskiego». Otóż nadarza się - oznajmia Zamoyski legatowi - doskonała sposobność założenia takiej szkoły, niezmiernie pożytecznej dla Kościoła i całej tej połaci państwa, sposobność związana z kwestią obsadzenia stolicy przemyskiej. Mianowicie, Szymon Ługowski, prepozyt miechowski, pragnie zostać biskupem przemyskim, a chcąc, aby Kościół na Rusi odniósł z jego nominacji jakiś pożytek, gotów jest dobra swoje Norkowskie i Mateckie, przynoszące około 1500 florenów rocznego dochodu, zapisać wieczyście na jakiś zakład naukowy w tych okolicach. Ze względu zaś na przyjaźń z Zamoyskimi, wybrał na siedzibę tej szkoły Zamość, co kanclerz z chęcią przyjmuje"109.

List adresowany do nuncjusza mówi też o Ługowskim: "Wyznaje dalej Zamoyski, że wie dobrze o prepozycie miechowskim i  o jego poprzednim lekkomyślnym dworskim życiu. Doniosło się to niewątpliwie do uszu Caligariego. Ale obecna ofiara Ługowskiego dla Kościoła i Rzeczypospolitej poniesiona, maże te dawne przewiny. Zresztą Ługowski to człowiek już stary i schorowany, który z pewnością krótko pożyje, a może przecież pozostać po nim pamiątka tak trwała, której skądinąd od duchowieństwa czy od klasztorów spodziewać się nie można".

Wspomniane posiadłości posłużyły powstającej Akademii w Zamościu, jednakże starania Ługowskiego nie przyniosły rezultatu. Wspomnieliśmy jednak o przyjaźni jego z Zamoyskim, aby zrównoważyć złą sławę. W rzeczywistości był on "kontrowersyjny".

Gdy chodzi teraz o własną rodzinę, był prawdziwym dobrodziejem udanych i nieudanych bratanków, a Korzkiew i przyległości przeznaczył siostrzeńcom. Ostatecznie, po śmierci swego brata, rzeczywistym spadkobiercą Szymona Ługowskiego, który umarł w roku 1583, został jego siostrzeniec, Stanisław Ługowski, herbu Lubicz. Akcentujemy tę zmianę herbu110.

Stanisław urodził się w roku 1545, ożenił się w roku 1583 z Zofią Gołuchowską, z którą miał pięcioro dzieci.

Stanisław odziedziczył po wuju "majątek, osiem wsi z kamienicą w Krakowie na Stradomiu. Ośrodek posiadłości ziemskich stanowiła wieś Korzkiew z obronnym zameczkiem. W jej bliskim sąsiedztwie ciągnęły się Grębynice, Maszyce, Januszowice, Biały Kościół i Brzozówka. Nieco dalej, bo w powiecie proszowskim, leżały Szczytniki i Kowary. Dobra były doskonale zagospodarowane, akt darowizny wymienia młyny, folusze do wyrabiania sukna, karczmę zwaną Chochoł oraz działającą w Grębynicach papiernię. Według rodzinnej notatki cytowanej przez Bonieckiego, wypełnieniem darowizny były srebra i gotówka obliczane na 80 tysięcy dukatów".

O ile ksiądz Szymon Ługowski mieszkał w klasztorze miechowskim albo w Krakowie na Stradomiu, gdzie został pochowany, o tyle jego spadkobierca reprezentował osiadłą szlachtę - jak się to mówiło - ziemian i zwykle mieszkał w Korzkwi.

Jeśli kiedy pan Stanisław i jego małżonka znaleźli się w Krakowie, przebywali w swym domu na Stradomiu. Chodzili wtedy do pobliskiego kościoła Bernardynów, w tym kościele bowiem oglądamy dotąd ich marmurowe nagrobki. Patrzymy na nie z uwagą, próbując odgadnąć, ile prawdy zachowały nam, ile zniekształcenia. Nie były to jeszcze portrety w ścisłym tego słowa znaczeniu. Zmarły Stanisław, od stóp do głów okuty w zbroję, nie budzi grozy. Hełm odłożył i pozuje rzeźbiarzowi, jakby - drzemiąc po sutym obiedzie - myślał o wykopkach. Opisując tego rodzaju nagrobki, nauka stawia pytanie: Czy szlachta polska w XVI wieku była klasą próżniaczą?111 Minęła już epoka rycerska, zbroje rdzewiały w lamusach, a szlachta zajęła się folwarkami.

"Wojewodzianka" - drzeworyt z XVI wieku

Wracamy do nagrobków. Oglądamy postać Zofii Ługowskiej. Ubrana jak do kościoła, z książką w ręku, śpi także. Pomniki znamionują spokój i dobrobyt. Intryguje pytanie, czy ta książka do nabożeństwa była katolicka czy może protestancka? - Pani Zofia, którą zaślubił Stanisław Ługowski, pochodziła z Gołuchowskich. Ojciec jej, Andrzej na Chwałowicach Gołuchowski, podkomorzy sandomierski - jako kalwin, "pierwszy heretyk w rodzinie" - był seniorem zborów okręgu pińczowskiego. Przez matkę, Krystynę z Dembińskich, Zofia była wnuczką Walentego Dembińskiego, jednego z przywódców obozu egzekucyjnego, łączącego w swych rękach dwie najwyższe w Rzeczypospolitej godności: kanclerza wielkiego koronnego i kasztelana krakowskiego. Wujem młodej Ługowskiej był należący do najpotężniejszych magnatów ziemi krakowskiej Stanisław Szafraniec, pan na Pieskowej Skale, wojewoda sandomierski, znany zwolennik nowinek religijnych i popularny przywódca szlachty małopolskiej112.

Ale nagrobki Ługowskich ustawiono w "ulubionym" przez nich klasztorze Bernardynów. Odgadujemy, że powiązania wynikały z sąsiedztwa kamienicy Ługowskich na Stradomiu z klasztorem. Wiemy o późniejszej rozbudowie prezbiterium i klasztoru z funduszów Stanisława Lubomirskiego, wojewody sandomierskiego, i Zofii Ługowskiej, starościny lelowskiej113.

Nas interesuje Zofia z pomnika, choć pewnie wyglądała inaczej. O tym świadczą daty jej życia: dnia 31 lipca 1583 roku poślubiła Stanisława Ługowskiego, który był starszy od niej o dwadzieścia lat. Urodziła mu pięcioro dzieci, na koniec umarła jako trzydziestoletnia kobieta w 1595 roku. Mimo wszystko zmonumentalizowne wyobrażenie nagrobne u Bernardynów jest jedynym portretem pani na Korzkwi.

Stanisław Ługowski zmarł w roku 1612, pogrzebany został u Bernardynów w Krakowie.

Scena z życia rodzinnego - drzeworyt z XVI wieku.
Zwraca tutaj uwagę renesansowy kominek ustawiony po prawej stronie.
Podobny kominek istnieje w zamku na Korzkwi.

Zajmie nas obecnie młodość Aleksandra Ługowskiego. Ten "urodził się 7 kwietnia 1589 roku, jako środkowe w kolejności starszeństwa dziecko Stanisława i Zofii. Wychowanie i wykształcenie, jakie otrzymał, było dostosowane do pozycji społeczno-majątkowej rodziców i do wzorów obowiązujących zamożną szlachtę. Po przygotowaniu, najprawdopodobniej domowym - a więc w Korzkwi - dnia 29 maja 1602 roku zapisany został na Akademię Krakowską, nie wiadomo jednak, dlaczego pozostał jej uczniem co najwyżej przez miesiąc, już bowiem 13 lipca tegoż roku nazwisko młodego Ługowskiego pojawiło się w metryce jezuickiego uniwersytetu w Ingolsztadzie. Przebywał tu aż pięć lat. Kontynuował studia od 1607 roku w Kolegium Jezuitów w Dillingen. Z Niemiec pojechał jeszcze Ługowski do Włoch, przebywając jakiś czas w Sienie, w 1609 roku, w Bolonii, a na przełomie 1609 i 1610 roku w Padwie. W sumie więc zagraniczna peregrynacja Aleksandra trwała co najmniej siedem lat, dając mu poza ogólnym wykształceniem i otrzaskaniem w świecie gruntowną znajomość języków: niemieckiego i włoskiego, nie mówiąc o łacinie".

Staranne wychowanie przyniosło też owoce. Pan Aleksander "odziedziczywszy po ojcu cały majątek, należał do zamożniejszych właścicieli ziemskich w województwie krakowskim. Oprócz ośmiu wsi pochodzących z darowizny Szymona, wymienionych uprzednio, w 1629 roku posiadał on jeszcze: Przybysławice w powiecie krakowskim, Rzędowice w proszowskim oraz Deszno i Ważyn w księskim, w sumie więc dwanaście wsi, co stawiało go w rzędzie kilkunastu pierwszych pod względem ilości wiosek obywateli województwa. Co prawda wsie Ługowskiego nie były wielkie, wszystkie razem obejmowały 50 łanów. W 1636 roku posiadłości te powiększyły się jeszcze o część leżącego w pobliżu Korzkwi Giebułtowa. Na jesieni 1639 roku Ługowski zyskał starostwo lelowskie... Poza samym miasteczkiem Lelowem składały się na nie trzy wsie: Bibice, Sokolniki i Bliżyce, co w sumie powiększało jednak obszar majątku o dalsze 40 łanów. Uzyskanie starostwa lelowskiego było jednocześnie szczytowym momentem, gdy chodzi o karierę Ługowskiego".

Kariery politycznej nie zrobił. Uwagę poświęcał sprawom prywatnym. Aleksander ożenił się z Elżbietą (Halszką) Stadnicką, miał z nią troje dzieci, w tym syna Jana, potem owdowiał, ożenił się drugi raz - okresu tego dotyczy wspomniana już znakomita książka pt. Jasia Ługowskiego podróże do szkół, która zawiera blok listów Aleksandra Ługowskiego w opracowaniu Krystyny Muszyńskiej. Oddamy jej głos, ile razy zajdzie potrzeba. W Korzkwi Aleksander przebudował i upiększył obronny zameczek, przystosowując go lepiej do celów mieszkalnych114, a na przeciwległym wzgórzu postawił niewielki murowany kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela, dawny bowiem uległ zniszczeniu jeszcze w XVI wieku. Na kościółku do dziś widnieją herby Aleksandra Ługowskiego i data 1623115. Cennym uzupełnieniem tych danych jest imię plebana w Korzkwi, księdza Pawła Baryki (1629-1639). Kościół ówczesny konsekrował biskup Tomasz Oborski (1640), pamiątką jest obraz Matki Bożej Śnieżnej i monstrancja116.

Chciałoby się wiedzieć więcej o pobożności, która tu dochodziła do głosu. Zapewne budowa kościoła jakoś ożywiła parafię. Polska przeżywała wówczas odnowę w następstwie przyjęcia na sejmie w Parczewie (1564) i  na synodzie piotrkowskim uchwał soboru trydenckiego (1577). Z oddali czterech stuleci zarzucamy ówczesnej religijności formalizm, ale podziwiamy także jej oczywiste sukcesy, których wpływy sięgają nas jeszcze. Szybko narasta literatura, dobra teologia, przekłady Biblii i katechizmu. Znalazły się w ręku duchowieństwa reformowane księgi liturgiczne, jako to mszały, rytuały, graduały. Sprzyjało to wychowaniu duszpasterzy. W zasadzie wszystkich obowiązywały te same dogmaty, sakramenty, ten sam obchód roku kościelnego w parafii. W Korzkwi, na zamku, już ówcześnie - w naszym przekonaniu - funkcjonowała kaplica. Prawdopodobnie pan Aleksander Ługowski rozprawiał o religii z księdzem Naruszowiczem.

Interesuje nas osobiste czy rodzinne życie pana na Korzkwi. Założył on rodzinę, poślubiając Elżbietę (Halszkę) Stadnicką, z którą miał - oprócz córek - jedynego syna Jana. Wychowywano go już osieroconego przez matkę, za granicą, z wielkim nakładem kosztów. Ojciec obeznany z imprezą tego rodzaju, zgodził guwernera w osobie plebana z Giebułtowa, nadto paniczowi przydał famulusa. Z korespondencji wynika, że przedziwne było to wychowanie. Jaś otrzymywał wskazówki, czego ma się nauczyć, co zobaczyć - zwłaszcza na zamkach feudalnych, które miał odwiedzić.

Osobnym problemem wychowania stała się gra na lutni. Jaś ochotę miał, ale decyzja zawisła we wszystkim od ojca, który się wahał. A ze swej strony ksiądz pleban uważał, że w "Ingolsztadzie prędzej pastucha na kiju trąbiącego albo wołowca na pługi gwiżdżącego zobaczysz, aniżeli lutnistę usłyszysz", z tego powodu chłopiec nie może uczyć się gry na lutni, a szkoda "bo by tak sobie melancholiją rozrywał". Odłożono więc naukę na czas pobytu we Włoszech117.

Obiecywaliśmy nikogo nie sądzić, ale Jasia wychowywano na dziwoląga. Wbrew oczekiwaniom ojca, Jaś nie zrobił kariery na królewskim dworze, który zresztą przeniósł się do Warszawy. Dla Korzkwi ten fakt oznaczał odsunięcie na głęboką prowincję. Korzkiew, atrakcyjna dla swych właścicieli, kiedy stali blisko tronu, przemieniła się w zwykłą posiadłość ziemiańską, jedną z tysięcy. Ługowscy schodzili ze sceny. Wiemy o ich swarach z okoliczną ludnością; brakowało im szerszych interesów i horyzontów.

Jan Ługowski ożenił się z Katarzyną Lanckorońską - czyli we własnej wielkopańskiej sferze - miał z nią syna, lecz umarli wszyscy kolejno w latach 1650-1652. Tak oto wymarła linia Ługowskich i już o nich nie słychać.

O zamieszaniu tamtych lat nie warto pisać. Ostatecznie Korzkiew i przyległości dostały się rodzinie Jordanów.

Opowiedzieliśmy historię pełną świateł i cienia. Pozbieraliśmy wiele rysów osobliwych. Artysta wykorzysta je, tworząc obraz: Oto Szymon Ługowski, który chciał ufundować Akademię "prawem i lewem" - oto szlachta wstępująca na wyżyny prawdziwego bogactwa w swoim obwarowaniu na Korzkwi.

Malowanie portretów ułatwia może dzieło wyobraźni. Po rycerzach okutych w zbroje pojawili się teraz ich ubrani w kontusze następcy, syci, bogaci, więc i pewni siebie.

Czy słusznie zajmujemy się nimi? - Na pewno! Poznaliśmy z bliska Szymona Ługowskiego w całej jego skomplikowanej prawdzie, poznaliśmy następnie jego spadkobierców. Ośmieli się może ktoś, aby ich osądzić, i postawi im jakieś zarzuty - my zgłosimy wtedy, że w historii lokalnej, obok Korzekwickich, akuratnie Ługowscy zasłużyli się najwięcej: oni rozbudowali zamek i nadali mu renesansowe piękno, które przeziera z ruiny jeszcze dzisiaj.

Opis czy opowiadanie pozostałyby powierzchowne, gdyby nie literatura: dzięki korespondencji Zamoyskiego poznaliśmy niektóre motywacje księdza Szymona, który dokoła wiela się krzątał i to skutecznie, jak o tym przekonali się jego spadkobiercy. Ze swej strony listy Jasia Ługowskiego do ojca - i ojcowskie odpowiedzi - cała ta korespondencja w obiektywną historię wniosła wiele ciepłych, osobistych uczuć. Usiłujemy je jakoś utrwalić, ożywić i włączyć do naszej galerii.

Białe plamy

Wspomnimy wpierw o mapach z XVII i XVIII wieku z ich białymi plamami. Żeglarz opływał Afrykę czy Amerykę i oznaczał sobie dogodne porty, nie zajmując się wnętrzem kontynentu. Na mapie brzegi pojawiają się wyraźnie, a resztę zalega biała plama. Zagadkowe kraje poznajemy tylko pośrednio, z oddali.

Podobnie dzieje się w naszym opowiadaniu. Słyszymy więcej o właścicielach Korzkwi niż o zamku, który nas interesuje przede wszystkim. Obserwujemy przemiany, wiemy już o jednej z nich, o przeniesieniu się dworu królewskiego do Warszawy. W następstwie Korzkiew oddaliła się w pewnym sensie od centrum, bo Kraków utracił uprzywilejowaną pozycję.

Przemiany dokonywały się także w dziedzinie społecznej i gospodarczej, a mianowicie wśród szlachty. "Województwo krakowskie stanowiło klasyczny kraj nierówności społecznej: od magnatów - olbrzymów (Tarnowskich, Ostrogskich), przez panów nieco mniejszych (Jordanów, Szafrańców, Kmitów, Komorowskich, Tęczyńskich), półpanków albo karmazynów, szlachtę średnią do zagrodowej"118. Olbrzymiały fortuny magnackie - tak dalece, że zabraknie w omawianym wypadku wzmianek o Korzkwi, chociaż ona sama w sobie stanowiła piękną posiadłość - a jednocześnie biedniały rodziny mniej uposażone. Było to następstwo nieopatrzności czasem, ale także podziałów rodzinnych. Rosła liczba szlachty zaściankowej albo zupełnie schłopiałej.

Mapa świata - drzeworyt z 1551 roku

O Korzkwi pamiętamy, że była niegdyś ośrodkiem posiadłości Syrokomlów i Ługowskich. Obie te rodziny mieszkały na miejscu, czego wymownym znakiem była siedziba rodu na zamku. Na takim tle wyróżniła się rodzina Zborowskich. Oni to nabyli Korzkiew, ale jednocześnie budowali zamek odpowiednio wielki w Zborowie. Tam było gniazdo Zborowskich i tam mieszkali.

Opowiemy teraz o Korzkwi w posiadaniu magnackiej rodziny Jordanów, a na dodatek o podskarbim Teodorze Wesslu, który ją nabył od Jordanów, a następnie pozbył się na rzecz Wodzickich około 1775 roku. Wspólny mianownik upatrujemy w tym, że ci właściciele Korzkwi mieszkali poza Korzkwią. Spełnia się zapowiedź o "białej plamie".

O magnatach istnieje bogata literatura przedstawiająca dzieje ich wzlotów i upadków119. O Jordanach i Korzkwi, która przez całe stulecie była w ich posiadaniu, wiadomości znalazły się w Mogilanach koło Krakowa, gdzie Jordanowie mieli swoją siedzibę. Skwapliwie wykorzystujemy monografię tej miejscowości120. Jej autor opowiada to, czego byśmy nigdzie nie znaleźli. Mówi z uszanowaniem o nietuzinkowych ludziach, okazuje lekceważenie dla złej gospodarki, życia nad stan i zaciągania długów. Osobliwy to rys u pisarza, który - jak się zdaje - gospodarował lepiej. Odgadujemy, że to tkwiło w mentalności ziemiaństwa.

Ściśle biorąc, o Jordanach nie wiadomo, jakim sposobem dostali oni Korzkiew i przyległości, może stało się to na drodze podziałów rodzinnych albo spadku. Dość, że po śmierci Jana Ługowskiego właścicielem Korzkwi został Michał Jordan, podkomorzy krakowski121.

Czytamy w monografii Mogilan o Michale Jordanie, że tu miał swoją siedzibę: "Licznym otoczony dworem gospodarką się bawił". Od ojca dostał Mogilany i Zakliczyn, ale "starając się o pomnożenie majątku i odpowiednie temu stanowisko, uzyskał od Króla Władysława IV w roku 1645 nadanie dóbr Mszana, Słomki i Gliźne. W roku 1646 wziął za pozwoleniem Jana Kazimierza starostwo dobczyckie. W czasie bezkrólewia po Władysławie IV na wojnę kozacką stawając i zasługi niemałe dla Rzeczypospolitej i domu królewskiego położywszy, w roku 1657 został podkomorzym krakowskim, bocheńskim i wielickim starostą".

Majętności Michała Jordana zubożyli Szwedzi w roku 1655 i 1656. Czytamy: "Równocześnie z oblężeniem Krakowa posuwając zagony w całą okolicę, wysłał Karol Gustaw generała swego Roberta Duglasa, by wziął pobliską Lanckoronę, który tam udając się, po drodze przez Mogilany i Głogoczów obiedwie wsie zniszczył"122. Oczywiście Jordanowie samą ziemię zachowali. "Przeszły te burze, zostawiając upadek i zniszczenie jakoby rany, których długoletnie starania już zagoić nie mogły".

Pan Michał Jordan, umierając w roku 1664, zostawił żonę, Katarzynę z Męcińskich i czworo dzieci. Chciałoby się mieć autentyczny portret owej niewiasty, która też oczywiście była panią na Korzkwi i właścicielką innych majątków. Ona to "we wdowieństwie z dziećmi lat się parę rządziła, zanim przyszło do postanowienia majątkiem".

Uważnie czytamy dalej: Aby majątek nie zdrobniał działami, pani podkomorzyna jednego z synów, Piotra, przeznaczyła do stanu duchownego123.

Drugiemu synowi Franciszkowi pani podkomorzyna odstąpiła swoje dożywocie na starostwie dobczyckim i wyrobiła u króla Jana Kazimierza, że przez pamięć zasług ojca dla Rzeczypospolitej i domu królewskiego, toż starostwo, to jest Dobczyce z zamkiem, wsie Wiśniową, Winiary, Rudnik, Brzozową, Hucisko, Gaik, Węglówkę, Jerzmanową, Skrzynkę, Kurnatkę, Targorzynę, Burłatkę, Górną Wieś, Kobielnik, dożywotnio wziąć mu pozwolił roku 1664, z warunkiem opłacania w pierwszym roku poczwórnej, w latach zaś dal­szych podwójnej zwykłej do skarbu królewskiego dochodów kwarty". Słowem o Korzkwi nie wspomniano.

"Trzeciemu synowi, Aleksandrowi, przekazała Mogilany, Głogoczów i całe sieprawsko-zakliczyńskie dobra. Sama z córką Barbarą przy nim w Mogilanach pozostawała aż do roku 1667, w którym umarła.

Była to pani miłosierna, nabożna, z duchowieństwem «dobrze się chowała», z ludźmi popularna, oficjalistom i kmieciom mogilańskim często dzieci do chrztu trzymała. Po jej śmierci dano do kościoła kołdrę teletową, z której ornat zrobiono".

Wyobrażamy sobie rokokowy portret, akuratnie stosowny do naszej galerii.

Wspomniany powyżej Aleksander Jordan "umarł roku 1699 dnia 23 lutego, bezdzietny, nie przysporzywszy ani dawnej świetności imienia, ani majątku, który aczkolwiek piękny, lecz już w nieładzie [...] zostawił w sukcesji Michałowi, brata swego Franciszka i Barbary z Korycińskich Jordanów synowi, który się tego wcale nie spodziewał".

Od tej chwili zaczyna się nowy rozdział w historii lokalnej. O Michale Stefanie Jordanie pisano dużo, zwłaszcza że dostąpił godności senatorskiej124. Interesuje nas obecnie majątek i gospodarka Pana wojewody bracławskiego. "Wielki lubownik myślistwa, łowczym koronnym przez Augusta II w roku 1704 po Jerzym Dzieduszyckim został mianowany. Gdy go odumarła małżonka [Anna Morsztynówna], z którą dostał starostwo dobczyckie (1697), wszedł w powtórne związki małżeńskie z Anastazją Myszkowską, wdową po Kosie, wojewodzie smoleńskim, biorąc w posagu liczne majętności, mianowicie Książ Wielki z Klucza margrabskiego"125.

W roku 1710 król August II dał Michałowi Jordanowi województwo bracławskie, w roku 1718 obojgu małżonkom nadał znaczne dobra i starostwo ostrołęckie126.

Wśród ogromnych posiadłości mieściła się także Korzkiew127 i nią się krótko zajmiemy. Jordan około roku 1720 podjął odbudowę zamku128, który przez to zyskał elegancję - jak powiadano - włoską. Wrócimy do tego tematu, porównując odbudowaną Korzkiew i jej ruiny w XIX wieku.

Wojewoda bywał tu tylko przelotnie - dla polowania! Tu podobno przyjmował króla Augusta III129. W Mogilanach utrzymywał dwór, otaczali go towarzysze wojewódzkiej chorągwi. Wśród oficjalistów był także pan Józef Rzewski, venator aulicus. Zawiadował on lasami, łowiectwem i sfor gończych zgrają, które osobną dla siebie miały psiarnię za sadem dworskim, w miejscu do dziś dnia zwanym Psiarnią". Toponomastyka nazwę taką kwalifikowałaby jako "kulturalną".

Byli dworzanie, podstarościowie... "Pan Jan Krzyński i Konarski z Włosani gospodarstwo trzymali.
Browar piwny w Głogoczowie na klucz cały miał w swoim zarządzaniu piwowar Goliński, kalwin z Leszna. Kapelan nadworny, ksiądz Paweł Józef Gorczycki, syn&oacute w pańskich
Stefana i młodszego Adama z Myszkowskiej w dozorze i nauce trzymał".

Bitwa z Turkami - drzeworyt z XVI wieku

"Przerwane przez śmierć ojca swego spory i zwady o dziesięcinę i meszne wziął pan Wojewoda spadkiem". O tym obecnie wspominamy, bo pewnie to samo co w Mogilanach, ówcześnie działo się w Korzkwi. Żeby rzucić na niego korzystniejsze światło, wspomnimy bibliofilstwo130.

Poza tym o panu Michale wiemy, że był pobożny: na intencję patrona swojego wpisał się własnoręcznie w Bractwo św. Michała Archanioła na Kalwarii Zebrzydowskiej. Uczynił to w dzień św. Michała (29 IX), po spowiedzi, złożywszy dwie świece na ołtarzu oraz jałmużnę "do skrzynki" bractwa. Pobrzmiewają w tym echa rycerskie, zwłaszcza że wojewoda ciekawił się literaturą militarną.

Wracajmy do pobożności, którą można jakoś odgadnąć na podstawie przejawów zewnętrznych. Oto jeden z nich oglądany na zamku w Korzkwi. Wojewodzie przypiszemy zbudowanie kaplicy zamkowej131, ale czy się tam modlił albo jak się modlił, ani się domyślamy.

Na zakończenie tak obszernej opowieści dodamy, że Michał Stefan Jordan umarł na początku roku 1739, a jego pogrzeb odbył się w dniu 26 lutego w kościele o.o. Franciszkanów Reformatów w Krakowie, jak o tym opowiada kronika klasztorna. Można tam oglądać epitafium, które w roku 1736 ufundował Michał Jordan swej małżonce, Annie z Morsztynów. Ona była także "panią na Korzkwi".

"Pan Wojewoda bracławski piękny pozostawił majątek: oprócz Mogilan, Głogoczowa, Włosani, klucza sieprawskiego i zakliczyńskiego, gdzie leżał Kawęczyn, Brzączowice, Koźmice, Sroczyce, Popowice, był jeszcze klucz drogiński z Lipnikiem, Zasań, Banowice, klucz mianowski, Giebułtów, Małoszów, Maciejów, Tuchołów, wieś Orłów, Wola Orłowska, wieś Modlnica; klucz korzkiewski - pierwszy raz wspomniany! - z zamkiem, Biały Kościół, Januszowice, Przybysławice, Grębynice, Maszyce, Brzozówka, Promnik Górny i Dolny, z szabelnią, nożownią i papiernią. W Krakowie przy ulicy Brackiej były trzy kamienice, z których jedna narożna, a jedna w tyle na ulicę i rynek wyjazd główny miała. Na czym wszystkim ciążyło długów blisko 70 tysięcy złotych polskich".

Obaj bracia spadkobiercy wyposażyli siostrę Łętowską, dając jej Modlnicę Wielką oraz pewne sumy, resztą podzielili się w obecności Jana Aleksandra Lipskiego, kardynała i biskupa krakowskiego, w ten sposób, że z ułożonych dwóch sched młodszemu wolny wybór służył. Ówcześnie wydawało się sprawiedliwe, gdy starszy dzielił posiadłość, a młodszy wybierał.

W następstwie starszy z braci, Adam Jordan, odziedziczył klucze mianowski, korzkiewski, drogiński i macierzyste po Myszkowskich klejnoty.

Znów odsyłamy do literatury, która dotyczy Jordanów. Adam, w 1758 roku generał major wojsk koronnych, awansował na kasztelanię wojnicką w roku 1760, umarł 19 lipca 1763 roku132.

Zainteresowani Korzkwią zapamiętamy wzmianki z roku 1741: Adam odziedziczył Korzkiew, wieś i zamek murowany z oficynami, budynkiem osobnym i browarem na cały klucz. Biały Kościół, wieś Januszowice z folwarkiem i foluszem, wieś Przybysławice z folwarkiem, wieś Grębynice z folwarkiem, wieś Maszyce z folwarkiem, wieś Prądnik Górny i Dolny z oficynami, szabelnią i papiernią, wieś Brzozówkę z folwarkami.

Warto zwrócić uwagę, że wtedy stał u stóp góry zamkowej dwór i zabudowania folwarczne (cum curia et praediis ibidem sitis).

Adam otrzymał w roku 1754 od króla zgodę na wykupienie starostwa łukowskiego, a również Order Orła Białego. Prowadził z Wielopolskimi długi proces o ordynację myszkowską. Proces ten przegrał133.

Aby rozjaśnić odrobinę te nasze wypowiedzi, dodajmy, że po swoim ojcu odziedziczył Adam także bibliofilstwo: "Książki po ojcu włączył do własnej biblioteki liczącej kilkaset tomów, będącej jedną z największych bibliotek szlacheckich w połowie XVIII wieku w Krakowskiem. Inwentarz jej zachował się w księgach sądowych dawnego województwa"134.

Nie wiemy, gdzie Jordan owe książki gromadził, ale wcale nie wykluczamy Korzkwi, która miała pewne walory: była na uboczu, tu można było schronić się przed nawałem niewykonalnych zadań i przed wierzycielami. Niemniej Adam Jordan odprzedał Korzkiew Teodorowi Wesslowi w roku 1755135.

Osobliwa to postać! O Wesslu napisano wiele ze względu na stanowiska, które zajmował136. Opowiadanie jednak ograniczymy do jego związku z Korzkwią. Padła myśl, aby białe plamy na mapach odgadywać - o ile to możliwe - z oddali. Tak akuratnie Jordanów omówiliśmy z Mogilan i teraz opowiemy o Wesslu na podstawie monografii miasteczka Pilicy137. Z uwagą też oglądamy jego portret u tamtejszych ojców Reformatów.

Otóż w 1751 roku Maria Józefa z Wesslów Sobieska przekazała hrabstwo pilickie swojemu bratankowi, Teodorowi Wesslowi138. Tutaj on ogromny zamek Padniewskich i Warszyckich urządził jako własną siedzibę. Pamiątką jest obecnie kaplica grobowa, którą zbudował mu syn Karol przy kościele Reformatów, i jego grób marmurowy w pobliżu ołtarza. Czytamy, co następuje: "Teodor Wessel, syn Wojciecha kasztelana warszawskiego i Teresy z Załuskich herbu Junosza, kasztelanki rawskiej, pan na Hrabstwie Pilickim oraz Ogrodzieńcu i Smoleniu, wojewoda łęczycki, podskarbi wielki koronny, generał adiutant kawalerii, konfederat barski, kawaler Orła Białego i Świętego Stanisława, ożeniony był z Konstancją Wielopolską, margrabianką Myszkowską, córką Karola. Zmarł on dnia 21 maja 1791 roku".

Historycy ze swej strony Wessla sądzą najsurowiej i nie próbujemy go bronić. Ale... ale... to były czasy saskie. "Nasilenie i konsekwencje polityki króla pruskiego, Fryderyka II, mającej na celu bałamuconą pozorami przyjaźni Rzeczpospolitą zdezorganizować i wycieńczyć gospodarczo, aby ją potem uchwycić za gardło, zostały przedstawione z całą wyrazistością i kompetencją"139. Chodziło tutaj o fałszerstwa monetarne Fryderyka II w czasie wojny siedmioletniej i jego pośredni wpływ na polską reformę monetarną, dalej o jego działania mające na celu obalenie polskiego cła...

Wessel oczywiście przegrał i przyszło bankructwo. Jego przebieg odzwierciedla monografia Pilicy: W roku 1787 na wszystkie dobra podskarbiego nałożono areszt na rzecz wierzycieli"140.

Teodor Wessel umarł 21 maja 1791 roku. Pochowano go - jak wiemy - w podziemiach kościoła Reformatów. O pomnik ojca swego zatroszczył się syn, Karol. Ozdobił go napisem, który czytaliśmy, herbem141 i portretem umarłego na miedzianej blasze.

Patrzymy na niego ze współczuciem. Oczywiście nie był bez winy, jednakże zamieszany w brudną politykę (Fryderyka II!), poniósł klęskę. Wyczuwamy tragizm utraty swojej ojcowizny przez człowieka, który ją posiadał i  na pewno kochał.

O Korzkwi myślimy, że tamte czasy zaznaczyły się szczerbami na jej murach, jak to bywało w opuszczonych albo nie zamieszkanych domostwach. Odgadujemy, że gospodarstwo, nazbyt ekstensywne, zamierało. Mieszkańcy wsi z okolicą całą dzielili beznadziejność epoki.

Dzieje domowe

Brzmią w tytule naszym echa z Ewangelii, gdzie czytamy, że święty Józef "pochodził z domu i  z rodu Dawida" (Łk 2,4). Słowo "dom" oznacza budynek, a także ludzi w nim żyjących. Utarło się w staropolszczyźnie mówić o domu w takim właśnie sensie. Przechowały to pewne środowiska. Czytamy w pamiętniku Stanisława Wodzickiego, że w Krakowie "dużo domów otwierało gościom podwoje [...]. Dom pod Baranami nabyli od pani hrabiny Przerembskiej Arturowie Potoccy z Krzeszowic [...]. Obok domu państwa Potockich - był to najokazalszy pałac w Krakowie! - wypada wymienić dom starościny krakowskiej, Wodzickiej, z domu Wielopolskiej"142. Interesuje nas ona, bo była przejściowo panią na Korzkwi.

Domowi Wodzickich odpowiadają jego dzieje, które stanowią temat opowiadania. Należałoby zacząć od Korzkwi, tyle że więcej o Wodzickich opowiadają pałace przy krakowskim Rynku i gdzie indziej. W omawianym okresie Wodziccy przeżywali - jak można powiedzieć - apogeum bogactwa. Wyliczenie pałaców uświadamia, że - ściśle związani z Krakowem - oparcie mieli także na prowincji143. Zamek na Korzkwi nas interesuje przede wszystkim, ale wówczas odgrywał on ograniczoną rolę.

Dzieje domowe Wodzickich śledzimy we wspomnianym pamiętniku, zachowanym w rękopisie. Wodziccy gromadzili swe papiery prywatne i publiczne, korespondencję i teksty literackie mieszając z rachunkami w okazałym i dobrze zachowanym archiwum144. Przeglądamy je skwapliwie, pamiętnik osobno, potem archiwum. Autor pamiętnika zwraca się do czytelnika słowami: "moje dzieci". Ktoś obiektywnie zarzuci Wodzickiemu to czy tamto w polityce, tutaj ukazują się subiektywne motywacje, bo mamy do czynienia z dziejami domowymi.

W archiwum obok pamiętnika gromadzono korespondencję, drobną literaturę, jako to panegiryki weselne czy pogrzebowe. Nie lekceważymy tych informacji, przeciwnie nawet - usiłujemy je odnaleźć, o ile to możliwe. Wodziccy złączyli się z Krakowem i tu zostawili po sobie liczne pamiątki. Szlachta zwykle mieszkała w swoich wiejskich rezydencjach, ale dla Wodzickich analogii szukamy w miastach włoskich.

Ich pozycja wymagała życia w stosownej oprawie. Nabywali pałace na terenie Krakowa, budowali czy rozbudowywali swe rezydencje poza Krakowem, w Igołomi, w Kościelnikach i Niedźwiedziu. Wsławił się przy tym Eliasz Wodzicki jako budowniczy, Stanisław Wodzicki ze swej strony zakładał ogrody w Niedźwiedziu i  w Korzkwi, jemu też w dużej mierze zawdzięczamy krakowskie Planty!

Znakomitą pamiątką po Wodzickich są ich groby w kościele Mariackim. Odsyłamy czytelnika do literatury145.

Genealogia chciwie wykorzystuje każdy szczegół, aby spisać monografię rodziny, blisko pokrewną dziejom domowym, o których mowa146. Dla lepszej orientacji podajemy fragment uproszczonej genealogii. Dziadem Stanisława - pamiętnikarza - był Piotr Wodzicki, kasztelan sądecki. Miał on czterech synów. Najstarszy z nich: Franciszek, ożeniony z Krasińską, siostrą Królewiczowej, był starostą grybowskim. Drugi syn Piotra, Eliasz, ożeniony z Ludwiką Wielopolską, był starostą krakowskim. Trzeci syn Piotra, Jan Kanty Wodzicki, był opatem mogilskim i kanonikiem krakowskim. Czwarty wreszcie, Józef, był generałem147. On to - jak upamiętnia napis u Kapucynów - okrył się chwałą podczas insurekcji kościuszkowskiej i poległ w bitwie pod Szczekocinami w roku 1794.

Eliasz ojca swego, kasztelana Piotra Wodzickiego, pochował w Radymnie148.

Przytoczmy przetłumaczony napis z nagrobka Eliasza w kościele Mariackim w Krakowie: "Ku wiekopomnej pamiątce Eliaszowi hrabi Wodzickiemu, staroście krakowskiemu i stopnickiemu, generałowi małopolskiemu, synowi niegdy Piotra Wodzickiego, kasztelana sądeckiego i Konstancji z Dembińskich Wodzickiej, kawalerowi orderów polskich, w 75 roku życia z tego świata zeszłemu dnia 17 stycznia roku 1805, żałosna małżonka z domu Wielopolska, towarzysząca mu w tkliwym pożyciu lat 52, wraz z pozostałymi dziećmi tu wyrytą czułość swoją potomności podaje".

Wspomnieliśmy już o "domu starościny krakowskiej". Ona właśnie była żoną tegoż Eliasza z nagrobka w kościele Mariackim.

Archiwum ocaliło nam akta nader interesujące: w roku 1775 Eliasz Wodzicki kupił Korzkiew od swego szwagra, podskarbiego Wessla. Z inwentarzy poznajemy wielkość ówczesnego klucza folwarków i zadłużenie Wessla - nie wspomniano natomiast o zamku, bo stał opuszczony.

Wiadomość o tym opuszczeniu zachowała się w "opisach parafii z lat 1783-1784". Patrząc od strony kościoła, widzimy, że na sąsiednim wzgórzu stoi zamek murowany, staroświecki, pusty, w którym wedle wizyty z roku 1748 była kaplica"149.

Niewielka wieś ówczesna rozciągała się poniżej zamku nad rzeczką Korzkiewką, która dawała jej swą nazwę. Wiemy, że był w niej dwór, browar, karczma, młyn i 17 chałup. Istotnie była to tylko Korzkiewka! Niemniej umieszczono tu siedzibę klucza folwarków, do których należały Korzkiew, Biały Kościół, Brzozówka, Garliczka, Grębynice, Januszowice, Maszyce, Prądnik (parafia Korzkiew) i Przybysławice.

Wieś miała kościół parafialny, plebanię, cmentarz z murowaną kaplicą Przemienienia Pańskiego - pamiątkę zarazy? - była też organistówka i jedna chałupa bez ogrodu.

Zapamiętamy wiadomość o lasach: Na północ od Korzkwi znajdują się dwa lasy brzozowe, w jednym z nich rośnie również trochę grabiny, sośniny i różne krzaki. W północno-zachodniej stronie parafii leży dębowy las Maszyc, a w zachodniej części taki sam las, który należy do wsi Biały Kościół. Lasy te wchodzą w skład klucza korzkiewskiego. Otaczające wieś parafialną wzgórza pokryte są nadto zaroślami, które, tylko na płoty do grodzenia zdatne, nie mają osobnych nazw".

Ówcześnie rozeszli się poniekąd obaj bracia Wodziccy. Dom Eliasza miał aż do jego śmierci w 1805 r. osobne dzieje, które kontynuowała wdowa - jak opowiadaliśmy - "starościna krakowska". Słowo "dom" oznaczało pałac. Eliasz w latach 1777-1783 urządził sobie dawny pałac książąt Zbaraskich i przebudował go w stylu Ludwika XVI. Pałac ten oglądamy dotąd w Krakowie przy Rynku Głównym i ulicy Brackiej.

Ale nie koniec na tym. Eliasz Wodzicki posiadał także Kościelniki w powiecie proszowskim i miejscową rezydencję po Morsztynach urządził z wielkim nakładem pieniędzy - i  z wielkim smakiem - aby tu przyjąć króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w dniach 15 i 16 czerwca 1787 r.

Wodziccy - jak ich pałace - grali pierwszoplanową rolę w przyjmowaniu króla na terenie Krakowa. Na ten temat istnieje cała literatura, tam odsyłamy. Nas interesuje pytanie, czy król nie gościł w Korzkwi podczas konnej wycieczki do Ojcowa?150

Korzkiew była wtedy w posiadaniu Jakuba Wodzickiego, dla którego ją kupił Eliasz, ówcześnie głowa rodu151. Jakub osiadł w Korzkwi w roku 1776, intromisji dokonano w dniu 29 czerwca 1777 roku. Gospodarował, a także w ograniczonej mierze zajmował się polityką. Kraków entuzjastycznie witał Konstytucję 3 maja. Znowu Wodziccy w uroczystościach odgrywali pierwszorzędną rolę152. W dniu 17 maja 1791 roku Jakub Wodzicki wysłał do króla list dziękczynny za nadanie mu Orderu Świętego Stanisława153.

Przyszła potem insurekcja kościuszkowska z entuzjazmem i klęskami, następnie trzeci rozbiór Polski: Korzkiew znalazła się pod panowaniem austriackim. Od razu zaczęły się próby jakiejś odbudowy państwowości. W historię wsi podkrakowskiej ówcześnie wchodzą cesarze, austriacki, rosyjski, francuski, król pruski, przesuwa się granica, dzieląc Korzkiew od Krakowa. Sygnalizujemy tylko problemy, pisząc o dziejach domowych, ograniczamy się do "domu" Jakuba Wodzickiego, który tutaj osiadł - na ile wymagało tego gospodarstwo. Dotyczy tego kilka wzmianek, a między innymi "Całkowita Mapa Dóbr Korzkiewskich zdziałana przez geometrę Michała Bacharewicza w roku 1799"154. Oglądamy ją z uwagą, uzupełnia bowiem naszą wiedzę o miejscowości przed dwustu laty.

Pan Jakub Wodzicki po swojemu gospodarował, ale wsławił się też awanturą, głośną w owym czasie. Czytamy: "Młyn prochowy stał na prawym brzegu Prądnika, na północ od Korzkwi, w pobliżu karczmy Bugaj. W roku 1781 prochownię przejęła [...] żona Franciszka Krumpholza. Fabryka musiała dobrze prosperować [...] oznaczono ją na mapie Karola Perthesa. Upadek prochowni wiąże się ze sporem Krumpholzów z kolejnym dziedzicem dóbr, Jakubem Wodzickim. Prochownicy, wznawiając produkcję po powstaniu kościuszkowskim, zamierzali prawdopodobnie uruchomić także szabelnię i nożownię. Wodzicki zakwestionował prawa Krumpholzowej do przynależnych zabudowań i gruntów, dowodząc, że uzyskany od Wessla dokument z roku 1760 dotyczył tylko części posesji. W czasie procesu Krumpholzowa żądała odszkodowania w sumie 54 tysięcy złotych i procentów za 19 lat użytkowania przez Wodzickich należącej do niej prawem dziedzicznym posesji. Sprawa toczyła się ze zmiennym szczęściem z obydwu stron przez kilka lat. Jej finał rozegrał się w roku 1805. W czasie zajazdu zorganizowanego przez Jakuba Wodzickiego zburzono budynki fabryki i zdewastowano jej urządzenia"155. Dokonał się tak ostatni zajazd, co prawda nie na Litwie, ale jednak ostatni pod Ojcowem.

Umarł pan Jakub Wodzicki 13 września 1805, spisano zatem inwentarz majątku. Nas interesują dzieje domowe, genealogia Wodzickich, więc cenne są dla nas testamenty zmarłych i podziały rodzinne. W tym wypadku dożywocie przypadło wdowie, jak chciał tego zmarły. Zgłosili się także pretendenci, którzy należeli do domu w szerokim znaczeniu. Wyliczamy:

"l) Marianna z Wodzickich Scipionowa - siostra zmarłego,

2) Józef hrabia Wodzicki, jako na mocy cesji od stryja swego W.X. Jana Kantego Wodzickiego
czwartej części całego spadku prawonabywca, zaś przez głowę śp. ojca mego - pisze Jan Kanty - stryj Eliasza Wodzickiego w czwartej części porcji piątej właściciel,

3) Stanisław hrabia Wodzicki [...],

4) Karol hrabia Wodzicki [...],

5) Elżbieta z Wodzickich hrabina Potulicka [...],

6)Piotr hrabia Wodzicki [...],

7) Józef graf Mieroszowski, jako Ludwiki - Felicjanny Mieroszowskiej, córki mojej z niegdy Konstancją z Wodzickich małżonką moją spłodzonej, ojciec,

8) Tekla z Wodzickich Małachowska [...]"156.

Z chwilą podziałów spadkowych ustaliła się nowa sytuacja. Dzieje domu potoczyły się teraz około wdowy, jako pani domu. Znów odwołujemy się do genealogii: Stefan Dembowski herbu Jelita, kasztelan czechowski, z małżeństwa swego z Ewą Tarłówną doczekał się dziesięciorga dzieci, w tym sześciu synów i czterech córek. Interesują nas dwie z nich: Eleonora, która wyszła za Jakuba Wodzickiego, i jej starsza siostra, Ludwika, zaślubiona Janowi Śląskiemu, generałowi, która miała syna ważnego dla naszej opowieści.

Zajmuje nas Eleonora Wodzicka, wdowa po Jakubie. Sytuacja polityczna zmieniała się szybko, w roku 1807 utworzono Księstwo Warszawskie, w roku 1809 w następstwie wojny z Austrią przesunęła się granica. Gdy w roku 1813 upadło Księstwo Warszawskie, granica przesunęła się znów, oddzielając Korzkiew od Rzeczypospolitej Krakowskiej. - Odsyłamy do literatury.

Stanisław Wodzicki, pamiętnikarz, odegrał ówcześnie pierwszorzędną rolę polityczną jako prezes Senatu Rzeczypospolitej. Osądzano go rozmaicie. Sam usiłuje się tłumaczyć - istotnie jego sytuacja, między młotem a kowadłem, była delikatna. Z przekąsem o tym pisał ksiądz biskup Łętowski, przytoczymy tę kartę, bo należy do dziejów domowych: "Dom prezesostwa Wodzickich był to mały dwór jakby jakiegoś książątka niemieckiego z dworzanami na małe kopyto, z pochlebcami i zausznikami, wyjadaczami i faworytami, gdzie plotkowano, obiadowano, w karty grano, a wszystko niewinnie, tylko nudno; a jeśli intrygowano, to szło o sześć tysięcy, o miejsce w senacie lub w sądownictwie dla pana Jana, a nie dla pana Jakuba. Ucierało się to przy obiadkach lub na partii lombra w domu pani wojewodziny Małachowskiej lub pani Jakubowej Wodzickiej [akurat tej, o którą nam chodzi!], a co te panie wyrzekły, to być musiało, pod klątwą obiadków dobrych i dygów, których nie szczędziły"157.

Snadź obie panie przypiekły księdzu biskupowi, bo wypominał im w dalszym opowiadaniu: "Mnie samego spotkały parę razy przymówki, gdym powolny na to nie był, usłyszeć z przekąsem od tych pań: «Jak to! Jam przecież Waćpana prosiła!» Kraków obracał się też za spódnicami - prezes, słaby człowiek, forytował temu".

Dzieje domowe dostarczają barw i rysów, o ile kto chce myśleć o portretach. Artysta jaki, może Franciszek Kostrzewski, lepiej oddałby koloryt osobliwy sceny: biskup egzotyczny bardziej od kogokolwiek, otoczony damami w krynolinach albo "robronach", a jedna z nich wygraża mu palcem: "Jak to! Jam przecież Waćpana prosiła!" - My poprzestaniemy na wskazaniu pola do popisu.

W pamiętnikach ocalała wiadomość o pani Wodzickiej, ówczesnej właścicielce Korzkwi, że "mieszka w szczupłym i niewygodnie na pagórku umieszczonym zameczku, starannie go utrzymując"158. Ostatnia to wiadomość o zamieszkiwaniu na zamku, ponieważ "Eleonora z Dembowskich Wodzicka po śmierci męża zamieszkała na stałe w dworku pod zamkiem, jako dożywotnia właścicielka dóbr"159. Inny znów autor zapisał: "Odtąd zamek chyli się ku upadkowi" - tym samym wyczerpuje się temat opowiadania, które dotyczy zamku na Korzkwi.

Dzieje domowe znalazły swe przedłużenie we dworze, który stanął u podnóża góry zamkowej160. Orientujemy się w terenie, patrząc od strony kościoła na zamek. U stóp zamku, po przeciwległej stronie, ciągnęły się zabudowania, browar, austeria za strumieniem, a dwór usytuowano ku wschodowi.

Zbierając ułamkowe wiadomości, poznajemy także dawniejszą historię tego budynku, który do niedawna stał w środkowej części murowany, w dobudowanych skrzydłach wschodnim i zachodnim drewniany. Wzniesiony na planie wydłużonego prostokąta zwraca się frontem ku południowi, z sześciokolumnowym portykiem pośrodku, wspierającym trójkątny przyczółek"161.

Obecnie dawne czasy przypominają tylko drzewa w otoczeniu. W roku 1820 Eleonora Wodzicka - z inicjatywy Stanisława Wodzickiego z Niedźwiedzia - założyła park angielski. Stoi to w związku z omawianą sprawą. Stanisław Wodzicki propagował, gdzie mógł, ogrody i parki. Jemu między innymi zawdzięczamy Planty krakowskie, które cieszą się zasłużoną sławą. Dodajmy, że Wodzicki założył także winnice na stokach Wawelu162. Pisał o hodowaniu, użytku, mnożeniu i poznawaniu drzew" i wspominamy to ze względu na jego publikację pod tytułem O wpływie oświaty ludów na ogrody, a nawzajem o wpływie ogrodów na obyczaje i szczęście domowe163. Rzeczywiście, park otaczał zawsze dwór albo dworek, ale nie przesądzał o szczęściu jego mieszkańców. Odgadywałby ktoś idyllę w Korzkwi na podstawie jej wyglądu, a tymczasem i tu zaglądało nieszczęście.

Czy można zacząć anegdotą? Przed kilkudziesięciu laty żenili się dwaj bracia Morawscy, jeden na kresach u Mohlów, a drugi w Małej Wsi u książąt Lubomirskich. Uroczystości się skończyły, więc pytano: jak było? Ktoś odpowiedział: "U Lubomirskich byliśmy Mohlami, Lubomirskimi zaś u Mohlów!"

Owdowiała pani miała swoich ulubionych siostrzeńców, Adama i Władysława Śląskich, i bratanka swego męża, pana Józefa Wodzickiego, który miał dziedziczyć Korzkiew po jej śmierci.

Gdy Jejmość umarła w roku 1837, obojgu małżonkom postawiono pomniki w kościele korzkiewskim i zaczęła się wnet awantura. Jej akta zachowały się w archiwum Wodzickich z Kościelnik i tam odsyłamy zainteresowanych164.

Opowiedzieć by należało też o Józefie Wodzickim, ale trzeba kończyć. Wspomnijmy tylko, że umarł on w roku 1847, a syn jego Kazimierz od razu pozbył się Korzkwi.

W podręcznikach historii czytamy już o "wyłonieniu się ziemiaństwa". Powiemy, że "do przeszłości już odeszła kierownicza rola ziemiaństwa165. Pogłębiła się też ewolucja w łonie chłopstwa".

To wszystko można by zaobserwować na interesującym nas terenie. Jednak obiecaliśmy tylko wprowadzenie w dzieje domowe, to nas ogranicza.

Krajobraz ruin - odbudowa!

Mówiliśmy dotąd o panach na Korzkwi. Zbudowali sobie zamek i mieszkali w nim - albo nie mieszkali. Zamek ostatecznie popadł w ruinę, niemniej istniała myśl odbudowy. Zaczęło się poza Korzkwią. Norwid opowiadał o "świecie ruin" - odgadywał osobliwie serce ludzkie, "które może właśnie całej jednej świątyni - wiedzy jest ruiną" (Quidam). Odgadujemy ze swej strony myśl architektoniczną. Kogo by ta sprawa ciekawiła, nie przeoczy znaczenia, jakie przypisywano w literaturze słowu "budować" albo "budowanie" - w języku łacińskim aedificare. Zwykliśmy mówić o "zbudowaniu kogoś" i "rozbiciu duchowym"", a religia scala człowieka na powrót. A zatem: Odbudowa!

Naszemu Poecie zawdzięczamy także tytuł opowiadania: "Krajobraz ruin"166 - oczywiście ruin przeznaczonych do odbudowy!

Dotąd interesowały nas osoby mieszkające na zamku. Staraliśmy się malować - atramentem! - ich portrety do galerii zamkowej. Obecnie stawiamy pytania Korzkwi - ruinom i krajobrazowi - niech opowiedzą nam o sobie. Dotyczące Korzkwi hasło w Słowniku geograficznym, opublikowane w 1883 roku, przedstawia wartość interesującego dokumentu167. Przeczytamy je teraz, objaśniając - o ile to możliwe - nową literaturą. Rozpoczął ją magistralnie Stanisław Tomkowicz omówieniem obronnego dworu na Korzkwi w XVI w.168 Konsekwentnych badań ruin dokonano dopiero w ostatnich dziesięcioleciach. Uczeni profesorowie, Janusz Bogdanowski, Stanisław Kołodziejski, Marian Kornecki i inni, rozpracowali zagadnienie. Z uznaniem - i wdzięcznością! - wspomnę Waldemara Niewaldę, który przez całe dziesięciolecia badał i mierzył Korzkiew, a nadto zgromadził interesujące zapiski w swoich tekach. One to pozwoliły potem ogłosić artykuł i "Roczniki", które dotyczą historii lokalnej169. Autor, o którym mowa, sam uczestniczy w tej historii, jego bowiem odkrycia (np. obronnej wieży z XIV w.) pozwoliły wyróżnić etapy budowy i rozbudowy zamku. Co więcej, od siebie tu dodamy, że nam Autor udostępnił uprzejmie swoje zbiory. Serdecznie za to dziękujemy. Pisząc obecną książkę, jesteśmy jak owe dzieci, które widzą więcej i dalej, ale tylko dlatego, że siadły na plecach olbrzyma.

W opisie z 1883 roku wyróżniamy to, co niezmienne: Korzkiew i jej urodę, strumień, okolicę. Tu także zachodziły zmiany: "Któżby poznał po tych nikłych potokach owych potężnych niegdyś twórców dolin, które w prawiekach z hukiem i trzaskiem niosąc swoje wody i prując skalne łono, żłobiły sobie koryto?"170

Nasunęła się sposobność, aby przypomnieć etymologię nazwy Korzkiew. Sformowały ją z hukiem i trzaskiem" owe wody żłobiące doliny: "Nazwa oznaczała pierwotnie górę, później została przeniesiona na osadę koło niej powstałą"171. Rzeczywiście górze Korzkwi przysługuje pierwszeństwo!

Czytamy dalej o Korzkwi z roku 1883. Osobliwością stała się granica polityczna, która dzieliła Korzkiew od Galicji. Z Korzkwi do Krakowa liczymy dwie mile, naraz odległości w Królestwie podzielono na wiorsty, trochę dłuższe niż obecne kilometry. Kielce wyrosły na stolicę zarówno administracyjną, jak i kościelną.

Cofnęła się granica lasu - "wieś cała rozciągała się w ogrodach i sadach owocowych". Inny ktoś opowiada: "Pośród starannie utrzymanych sadów nad brzegami Korzkiewki i Prądnika stoją rzędem ukwiecone, słomą kryte chaty. Oszczędziła je wojna, przeciągająca tamtędy. Ocalały nawet owe lepianki nędzne, które niby gniazda jaskółcze do skalnej przytwierdzone ściany, i te chałupy, które jakoby przed niebezpieczeństwem do grot się schroniły i jedną zaledwie stroną z nich wyzierają".

Wieś akuratnie miała być uwłaszczona, wójtem był Józef Piętrzycki. Mieszkańców liczono półtorasta w dwudziestu domach.

Ozdobę krajobrazu stanowił "sterczący na wzgórzu, porosłym krzakami kaliny i róży polnej, zameczek, niegdyś Jordanów". O nim opowiemy innym razem.

Korzkiew ówcześnie stanowiła własność doktorostwa Sedlmayerów. Angielski park ocieniał parterowy dwór, za potokiem urządzono folwark172 i gorzelnię. Klucz korzkiewski obejmował nadto folwarki w Grębynicach, Przybysławicach i Brzozówce - w sumie było to 1711 morgów (uległy one parcelacji po 1890 roku).

Powiemy teraz o rodzinie właścicieli: "Starostwo olbromscy, Dembińscy, mieli syna i dwie córki. Córki poszły, jedna za Wielhorskiego, generała, druga za pana podczaszego [Tadeusza] Czackiego, który zmarł w 1813 roku173. Ta znów, owdowiawszy, poślubiła doktora Józefa Sedlmayera, z którym miała syna, także Józefa"174. Mieli wówczas rozległe włości Czajowice w okolicy. Korzkiew i przyległości kupili za 335 tysięcy złotych polskich od Kazimierza Wodzickiego w roku 1847.

W odniesieniu do zamku, zapamiętamy, że około połowy XIX wieku został on adaptowany na potrzeby gospodarcze, jako spichlerz, a mianowicie przykryto go gontowym dachem, okna zaś zamurowano175. Z tego czasu pochodzi rysunek Franciszka Kostrzewskiego, publikowany w roku 1860176. Widzimy dwupiętrowy budynek, okna zamurowane. Można zastosować do Korzkwi to, co mówiono kiedyś o Rzymie: "Jak był wielki, sama ruina naucza!" Rzeczywiście na pierwszym planie widzimy bramę z resztą murów. Uzupełnia je wyobraźnia: "Michał Jordan - pisała w roku 1923 Emilia Sukertowa - wybudował na miejscu grodu Korzekwickich i Ługowskich piękny zameczek myśliwski w stylu włoskiego odrodzenia. Most na arkadach oraz niewielkich rozmiarów brama z kamienia ciosanego wiodły na podwórze zamkowe, osłonięte podwójnym murem: pierwszy niezwykłej grubości z kamienia łamanego, podparty silnymi przyporami, czyli skarpami, drugi cieńszy z cegły, zakończony był u góry blankami. Przy bramie znajdowały się pomieszczenia dla straży i służby, na wprost bramy budynek zamkowy, a z dwóch skrzydeł w klamrę zestawiony - jak wieść gminna niesie - miał trzy kondygnacje. Drzwi żelazne kute, piaskowcem obramienione, zdobił supraport, czyli nadproże z rzezanymi w ciosie herbami właściciela. Nad drzwiami wejściowymi wznosił się ganek, spoczywający na dwóch kamiennych, rzeźbionych słupach. Cały budynek, z cegły palonej, był tynkiem pokryty. Sień wejściowa nad jedną z izb na parterze zachowała dawne sklepienie, inne zaś posiadały sufity belkowane, tj. powały, podparte modrzewiowymi, artystycznie rzeźbionymi belkami.

Okna pięknie profilowane, drzwi wewnętrzne żelazną blachą obite, zdobiły supraporty subtelnie rzezane w czystym włoskim stylu. Urządzenie izb cechowała prostota.

Mając na uwadze szczupłość budynku, zastawiono komnaty najniezbędniejszymi jedynie sprzętami o wysokiej wartości artystycznej. Pod zamkiem, w izbie sklepionej, mieściła się kuchnia..."177

Wiemy, że w początku XX stulecia dach na zamku178 był mocno zmurszały. Nie istnieje już przybudówka sanitarna ani loggia wejściowa; w kilku pomieszczeniach zachowały się stropy belkowe, budynek bramy znajduje się w ruinie.

Czytamy, że "jest tu w 1883 roku] kościółek parafialny, schludny i milutki [...] pamiątek nie ma żadnych". Oglądamy go najdokładniej i studiujemy jakby dokument o dawnych czasach i ludziach. Okiem ogarniamy całość i szczegóły, wchodzimy do wnętrza, z naszą książeczką w ręku, bo wypadnie ją w niejednym uzupełnić. Ewangelia powiada, że "kamienie będą wołać" (Łk 19, 40), a zatem zamieniamy się w słuch.

Opis z 1883 roku przypomniał o parafii, która rozciągała się na 11 wsi. Były to Brzozówka, Garlica Duchowna, Górna Wieś, Grębynice, Januszowice, Korzkiew, Narama, Owczary, Prądnik Korzkiewski, Przybysławice i Wola Zachariaszowska179. W roku 1877 liczono 1987 katolików i 11 Żydów. Wzrosła ta liczba do 2053 w roku 1883. Uderza dysproporcja rozległej, liczebnej parafii, w opozycji do szczupłego kościółka. Wiąże się to zapewne z tym, że był to kiedyś kościół prywatny. Okolica dostarcza przykładu: typowe kościoły prywatne stanęły w Gieble (XII w.) i  w Wysocicach (XIII w.)180.

O wiek albo dwa wieki młodszy kościół w Korzkwi jest równie ciasny jak tamte.

Ślady procesu zachowały się w słownictwie. Wspomniane kościoły mają patronów, a mianowicie Giebło św. Jakuba, Wysocice św. Mikołaja, Korzkiew św. Jana Chrzciciela, jednak obyczaj i prawo ówczesne posługiwały się tym samym określeniem odnośnie do pana wsi, gdzie stał kościół. W Korzkwi patronami kościoła byli Syrokomlowie - my byśmy powiedzieli "patronami przez małe pe". Wiadomo o Zaklice, że w roku 1409 układał się z Żegotą z Grzegorzowie o prawo kolacji - znamy kolatorów, a także obowiązki i prawa kolatorskie.

Powstawały parafie w Giebułtowie, Smardzowicach, Zielonkach i Białym Kościele, zanim przybysze z Syrokomli, Jan i jego synowie, kupili Korzkiew i rozciągnęli władztwo nad okolicznymi wsiami. Sądownictwo? - jakoś urządzili.

Gdy zaszła potrzeba budowy kościoła - choć kosztowna była to inwestycja! - ufundowali go. Wyzierała z tego potrzeba panów na Korzkwi wyraźniej aniżeli wzgląd na duszpasterstwo. Kościół ustawiono tak, aby służył obronie, na górce, niedostępny.

Przypuszczamy, że kościół odtąd - mimo przebudowy czy też odbudowy - zawsze stoi na tym samym miejscu. Przemawiały za tym względy militarne. Jeśli popadał w ruinę, zawsze ktoś go odbudowywał.

Pierwotny kościół był drewniany, w 1445 roku słychać o budowie nowego. To brzmi jak program odbudowy, na przyszłość! O nim opowiada Wizytacja Radziwiłłowska, że się walił pod rządami Zborowskich181. Odbudował go z pietyzmem Aleksander Ługowski w roku 1623, a poświęcił uroczyście biskup Tomasz Oborski (23 IX 1640). Zaraz o nim opowiemy. Kościół ten służył aż do połowy XIX stulecia. Gdy groził zawaleniem - albo po prostu spłonął w roku 1853 - odbudowano go w roku 1859, gdy proboszczem - administratorem parafii - był ksiądz Jan Szmurło. Zainteresowanych odsyłamy do literatury182.

To zastanawiające, że opis z 1883 nie wspomina o ks. Szmurle, który dopiero w roku 1884 umarł poza Korzkwią. Jako kleryk od Pijarów, uczestniczył on w powstaniu listopadowym, a na terenie diecezji kielecko-krakowskiej uczył w Seminarium. Administrował parafią korzkiewską w latach od 1854 do końca 1863 roku183. "Zasługuje na uwagę jego działalność kaznodziejska. Był on, oprócz ks. Piotra Ściegiennego, drugim członkiem zakonu pijarów, związanym z okresem międzypowstaniowym w kieleckim środowisku. W jego aktach personalnych znajduje się dokumentacja świadcząca o tym, że strofował on w kazaniach dziedziców i posądzany był o buntowanie chłopów przeciw panom"184. Upamiętniła się także jego troskliwość o szkółkę parafialną.

Zapytajmy teraz, ile ze starego kościoła zostało po przebudowie? - Mówiliśmy już o szczupłości miejsca. Tłumaczy to historia: zwykle budowano po części, zaczynając od wschodu. Musiał przecież ołtarz stanąć pod dachem, a następnie - jeśli starczało pieniędzy - dodawano nawę zachodnią. Trzeba by to przypuszczenie sprawdzić archeologicznie. Syrokomlowie nie budowali dużego kościoła, bo w parze szły szczupłość i łatwość obrony na wypadek wojny. Wznosili jednocześnie zamek i kościół obronny, więc ani tam, ani tu nie byli rozrzutni. Zostawiono trochę miejsca dla Pana Boga przy wielkim i  na pewno jedynym ołtarzu. Ja on wyglądał? - Odgadujemy w nim obraz świętego Jana Chrzciciela. Wspomnieliśmy też o chrzcielnicy na środku kościoła" - tam obok by się zmieścili wierni z Grębynic - ilekolwiek ich przyszło, z Przybysławic i Naramy.

Natomiast echem ówczesnych obyczajów i przywilejów - anachronizm w Korzkwi! - jest tzw. loża kolatorska. Dziś "okno zamurowane" nad prezbiterium uwagi nie zwraca, lecz odzywają się echa dawnego prawa. Wspomnieliśmy na wstępie stare kościoły w okolicy. W Wysocicach istnieją schody w grubości muru, prowadzące na piętro wieży z "emporą" dla fundatora! Warto zobaczyć! Empora służyła pobożności - będąc przywilejem ówczesnego pana kościoła - i zarazem obronie w czasach wojennych.

Z czasem emporę zaczęto uważać za niewygodną, właściciele, nazywani patronami, znaleźli nowe miejsce - bliżej Pana Boga na wysokościach. I to było także niewygodne, więc urządzono ławy przed samym ołtarzem, z herbami i złoceniami... W Korzkwi na koniec okno zamurowano, tylko dociekliwość odgaduje tę niespodziankę, doskonale zakorzenioną w rzeczywistości. Wyobraźnia nasuwa nam obraz Aleksandra Ługowskiego z jego dworem i rodziną podczas nabożeństwa, które sprawował ówczesny pleban, ks. Paweł Baryka. Jaka wspaniała postać! - odrobinę niżej aniżeli Bóg Ojciec, obok ołtarza, lecz odrobinę wyżej aniżeli sam ołtarz i ksiądz pleban u stopni.

Warto zwrócić uwagę na zachodni portal i herby Ługowskich, ich cyfry z datą pod koroną. Znaj Pana!

Wykorzystamy sposobność, aby we wnętrzu zobaczyć, ile pamiątek opowiada nam o pobożności w XVII wieku. Bo kościół ówczesny najlepiej stosował się do nabożeństwa, które łączyło wszystkich, arystokrację na wysokościach, a także wierny lud u dołu.

W ołtarzu głównym odgadujemy teologię: z wysoka Bóg Ojciec ogląda Chrzest w Jordanie. Jakbyśmy słyszeli Ewangelię: "To jest mój Syn ukochany, upodobałem go sobie" (Łk 3,17). Widzimy poniżej obnażone ciało Chrystusa Pana, które przechowuje się pod postacią Chleba w ołtarzu. Przyświadczają temu z ubocza Matka Boża, święci Piotr i Paweł, aniołowie wyrzeźbieni tu i ówdzie i święci, których relikwie czcimy w obu hermach. Ongi na środku zawsze - na Bożych oczach - ustawiano chrzcielnicę, którą lud otaczał. Oczom Bożym ukazywało się bardzo teatralne nabożeństwo.

Sztuka kościelna według ograniczonych możliwości pokazywała "niewidzialne". W korzkiewskim ołtarzu mamy swoistą sumę teologiczną, której uczyli kaznodzieje z pięknie rzeźbionej ambony. Były to wymowne znaki, które powszechnie rozumiano - co więcej - kochano!

Pobożność osobista skupiała się przy bocznych ołtarzach. Osobliwą czcią jest otoczony Pan Jezus Miłosierny. W odczuciu powszechnym obraz ten słynął łaskami, jak o tym przekonują srebrne wota, zawieszone tuż obok. Osobną cześć odbiera też obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, bo wszyscy jej potrzebują i doświadczają.

Na specjalną uwagę zasługuje też ołtarz św. Józefa, patrona dobrej śmierci - pamiątka jakiejś zarazy z roku 1707?). Gdy śmierć i cierpienie zaglądały w oczy, wzywano pomocy patronów: oto św. Roch owrzodzony, św. Sebastian umęczony. Oto pociechy religijne: św. Helena pokazuje Drzewo Krzyża, św. Franciszek z krwawymi stygmatami je kontempluje, tam św. Barbara spieszy z wiatykiem, jak ongi do św. Stanisława Kostki, wreszcie św. Rozalia, zmarła jakby nie zmarła, tylko zasnęła w pokoju pod patronatem św. Józefa. Skarga by to nazwał "obrokiem duchownym". Oglądanie takich obrazów usposabiało do modlitwy. Teatralnie przedstawiało się to na procesjach, w odświętnych strojach obnoszono feretrony. W Warszawie, w kościele służewskim św. Katarzyny feretron przedstawia z jednej strony Ucho, do którego zwracały się błagania, z drugiej Oko Bożej Opatrzności. W Korzkwi na feretronie pomieszczono Przemienienie Pańskie, czczone w obliczu zarazy. - Zaraza minęła, feretron upamiętnia słowa, w których św. Piotr apostoł oświadcza Panu Jezusowi: "Nauczycielu, dobrze nam tutaj" (Łk 9, 33). I to jest odczucie wszystkich pokoleń od pradawna w Korzkwi!

Wychodząc, obejrzymy pomniki grobowe Wodzickich - ich dziewięciopałkową koronę w pełnym słońcu - przeczytamy następujące napisy:

"Jakubowi z Granowa Wodzickiemu, Piotra, kasztelana sądeckiego z Konstancji Dembińskiej synowi, który nie ubiegawszy się za blaskiem urzędów dobro pospolite czuciem - czynem - kosztem pomnażać umiał, a przez cnoty domowe jako ludzki dla obywatelstwa, łaskawy dla służących, szczodrobliwy dla ubogich, żal po sobie zostawił, przenosząc się do wieczności dnia 12 Novembris (czyli listopada) w roku 1806, życia swojego 68-ym."

Drugi napis: "Eleonora z Dembowskich Jakubowa Wodzicka, krzyża gwiaździstego Dama, z żalem krewnych, przyjaciół i ubóstwa w dniu 23 marca 1837 roku, świątobliwie zakończywszy życie, w wystawionym przez siebie grobie zwłoki swoje pochować kazała".

Przechowuje się ornat czarny, własnoręcznie przez nią haftowany. Starożytni mówili: Veritas amicior! - a to znaczy, że prawda przedstawia wyższą wartość od przyjaźni z Platonem. Ośmielamy się dodać o zmarłej: "Inne światło rzuca na nią i męża jej sprawa, jaką wytoczył dziedziczce i kolatorce Korzkwi sędziwy pleban, ksiądz Stanisław Mędrzycki, któremu, wedle brzmienia listu z roku 1817, a przechowywanego na plebani!, w głodzie umrzeć przychodzi. Nikt, po jego śmierci, parafii objąć nie chciał, przeto przez kilka lat odbieżaną była. Dopiero zmuszona koniecznością, pani Wodzicka zobowiązała się do odbudowy kościoła i plebani! oraz wyznaczenia odpowiedniej pensji czy też ordynarii na rzecz plebana w roku 1828".

Trzeba kończyć! Opis Korzkwi z 1883 roku wspomniał o miejscowych równolatkach: o kościele parafialnym i zamku. Łączy je nie tylko sąsiedztwo, lecz i sześć stuleci wspólnej doli - niedoli.

Kościół bywał tyle razy niszczony, lecz odbudowany stoi wśród otoczenia. Zamek odbudowy czeka. Na szczęście zapadły decyzje, prace już od dawna są w toku, skierowane silną ręką do celu.

W latach 1926-1928 Lubliński i Serkowski dokonali pomiaru, sporządzili plany w skali 1:100 (plany te w komplecie przechowuje się w Archiwum PSOZ w Krakowie). Na zamku zachowała się kamieniarka portali i fragment stropów.

Od lat sześćdziesiątych obecnego wieku trwają na Korzkwi konsekwentne badania185. Pisał o nich Waldemar Niewalda186.

Zainteresowani Korzkwią pilnie zbierają wszystko, co jej dotyczy w prasie, wydawnictwach, artykułach. Uprzywilejowane pod tym względem są wieki średnie. Wymieńmy tu wyczerpujące hasło Korzkiew, opracowane przez panią Zofię Leszczyńską-Skrętową187. Tekst ten umożliwił pracę nad genealogią Syrokomlów, ale pod znakiem zapytania postawił przynależność biskupa Jakuba do Korzkwi. Pisaliśmy o tym.

Znamy z autopsji "krajobraz ruin" - oczywiście ruiny te mają być odbudowane! Dlatego z admiracją czytamy prace profesora Janusza Bogdanowskiego. Chociaż one mają dotyczyć architektury obronnej, przynoszą także rekonstrukcje. Pokazują, jak wyglądała Korzkiew i jak - na co oczekujemy - będzie wyglądać!

Niech opowiadanie nasze pobudzi wyobraźnię. Jak na palecie znalazły się tu barwy, z których artysta może kiedyś utworzy jakiś obraz. Obecnie znamy już osoby, które związały się z historią lokalną - tworzyły ją w ciągu sześciu stuleci. Ludzie ci wspinali się na wzgórze, tu żyli, gromadzili lub trwonili majątek. Oni także należą do historii lokalnej, usiłowaliśmy rozpoznać ich rolę w dramacie, z talentem albo bez talentu zagraną.

Z kolei my weszliśmy na to miejsce.

Zestawienie chronologiczne dawnych właścicieli Korzkwi

1352-1486 Rycerze herbu Syrokomla

1486-1517 Szczepan Świętopełk z Irządz i jego syn Mikołaj

1517-1545 Krupkowie i Jaskierowie

1545-1572 Zborowscy

1572-1652 Ługowscy

1564-1755 Jordanowie

1755-1775 Teodor Wessel

1775-1847 Wodziccy

1847-1879 Józef Sedlmayer

1879-1882 Bogumił Jeziemiński

1882-1890 Henryk Wieliczko

1890-1893 Paweł Bystry-Badeni

1897-1952 Maria Giustiniani, Karol Guziński i jego potomstwo

Przypisy

1 Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, zebrał J. W. Gomulicki, Warszawa 1971, t. 4, s. 129.

2 H. Malewska, Żniwo na sierpie, Warszawa 1956, s. 50.

3 Nb. zdrobniałe staropolskie korzkwica! F. Sławski, Słownik etymologiczny języka polskiego, Kraków 1958-1965, tom 2, s. 510. Brückner dodaje jeszcze łyżkę z kory.

4 S. Kołodziejski, Średniowieczne rezydencje obronne możnowładztwa na terenie województwa krakowskiego, Kraków 1994, s. 35.

5 W dialekcie górali Wisła znaczy "każda wielka rzeka", M. Rudnicki, Wisła, w: "Onomastica", r. 3, 1975, z. 2, s. 329.

6 Jan Długosz, Roczniki czyli Kroniki Sławnego Królestwa Polskiego, Warszawa 1962, księga I, s. 111.

7 K. Potkański, Pisma pośmiertne, Kraków 1922, t. I, s. 301.

8 W. Semkowicz, Włodycy polscy na tle porównawczym słowiańskim, Lwów 1909, s. 56.

9 K. Potkański, op. cit., s. 299 i 324.

10 Myrica to jest tamaryszek, a więc las rosnący na podmokłym miejscu.

11 Nowy Testament w przekładzie ks. dr Jakuba Wujka z roku 1593, Kraków 1966, s. 202.

12 Jan Kochanowski, Dzieła wszystkie (Wydanie Sejmowe), Wrocław-Warszawa-Kraków 1997, t. 7, część 2, s. 189.

13 A. Boniecki, Herbarz polski. Warszawa 1907, t. 9, s. 220-221.

14 F. Kiryk, Urbanizacja Małopolski, Województwo Sandomierskie, Kielce 1994, s. 57.

15 Z. Perzanowski, Dokument i kancelaria Sądu Ziemskiego Krakowskiego do polowy XV wieku, Kraków 1968, s. 32.

16 Miejscowości te mają znakomite opracowania; zob. Słownik historyczno-geograficzny województwa krakowskiego, Kraków 1980.

17 S. Kołodziejski, Średniowieczne rezydencje..., op. cit., s. 117-118.

18 Nie od rzeczy będzie wspomnieć o tym dokumencie, że został on w 1519 r. transumowany, na prośbę Piotra Krupki, gdy ten akuratnie nabywał dla siebie zamek w Korzkwi.

19 W. Dworzaczek, Leliwici Tarnowscy. Z dziejów możnowładztwa małopolskiego, Warszawa 1971, passim.

20 W roku 1364: quondam filius Johannis judicis crac., kodeks dyplomatyczny katedry krakowskiej, t. l, nr 232.

21 Słownik staropolskich nazw osobowych (pod red. W. Taszyckiego), Wrocław 1981-1983, t. 6, s. 258.

22 A. Falniowska-Gradowska, Ojców w dziejach i legendzie. Ojców 1995, s. 15.

23 S. Kołodziejski, Zamek w Białym Kościele, w: Teki Krakowskie II, Kraków 1995, s. 89-100.

24 Joannis Długosz, Liber beneficiorum divecesis cracoviensis, Kraków 1864, t. 2, s. 8.

25 Tekst oryginalny z połowy XV w. modernizujemy, Słownik staropolski, Wrocław 1956-1959, t. 2, s. 128.

26 W parafii Waśniów. Osada ta ciągnie się na zachód od Ostrowca Świętokrzyskiego. Dzisiejsza nazwa brzmi: Śnieżkowice.

27 M. P. Kowalski, Prałaci i kanonicy krakowskiej kapituły katedralnej (1320-1382), Kraków 1996, s. 201-202 i 207.

28 Rozbiór krytyczny Annalium Poloniae Jana Długosza (opracowanie pod kierunkiem Jana Dąbrowskiego), Wrocław-Warszawa-Kraków 1961, t. l, s. 221.

29 Jan Długosz, Roczniki..., op. cit., ks. X, s. 283.

30 S. Zachorowski, Jakub biskup płocki i jego działalność ustawodawcza i organizacyjna (1396-1425), Kraków 1915, s. l.

31 Z. Leszczyńska-Skrętowa, hasło Korzkiew, w: Słownik historyczno-geograficzny województwa Krakowskiego, op. cit., t. 2, s. 772.

32 Z. Leszczyńska-Skrętowa, hasło Kurdwanów, w: Słownik historyczno-geograficzny..., op. cit., t. 3, s. 149-157.

33 J. Zathey, Katalog rękopisów średniowiecznych Biblioteki Kórnickiej, Wrocław-Warszawa-Kraków 1903, s. 346.

34 Joannis Długosz, Liber beneficiorum..., op. cit., t. 2, s. 51.

35 Joannis Długossii, Vitae epircoporum plocusium. Pomniki dziejowe Polski, Warszawa 1961, t. 6, s. 609.

36 B. Paprocki, Herby rycerstwa polskiego, 1584, wyd: K. J. Turowski, Kraków 1858, s: 228.

37 W. Wydra, W. R. Rzepka, Chrestomatia staropolska, teksty do roku 1543, wyd. 2, Wrocław-Warszawa-Kraków 1995, s. 244.

38 S. Kot, Le relazioni secolari della Polonia con Bologna, Bolonia 1949, s. 9.

39 J. Kłoczowski, Biskup Jakub z Korzkwi, próba restauracji Kościoła płockiego, "Studia Płockie", t. 3, 1975, s. 101.

40 A. Vetulani, Średniowieczne rękopisy płockiej biblioteki katedralnej. "Roczniki biblioteczne", r. 7, 1960, z. 3-4, s. 360.

41 Ks. T. Żebrowski, Zarys dziejów diecezji płockiej, Płock 1976, s. 47-48.

42 S. Zachorowski, Jakub biskup płocki..., op. cit. (rozbiór statutów), s. 2-72; (synody) s. 109.

43 J. Sawicki, Synody diecezji płockiej i ich statuty Concilia Ploniae, Warszawa 1952, t. 6, s. 15-52.

44 A. Świeżawski, hasło Jakub z Korzkwi herbu Syrokomla, Polski słownik biograficzny, 1962, t. 10, s. 357-358. Tenże, Mazowsze i Ruś Czerwona w średniowieczu, Częstochowa 1997, s. 250-270.

45 Jan Długosz, Roczniki..., op. cit., ks. 10, s. 76.

46 W roku 1421. Translatus est Jacobus..., Bullarium Poloniae, Ed. I. Sulkowska-Kuraś, S. Kuraś, "Romae Lublini" 1992, t. 4, nr 864, s. 161.

47 J. Łoś, Przeglad językowych zabytków staropolskich, Kraków 1915, s. 540-541.

48 Zachowała się ta pieczęć w archiwach Krakowa i Płocka. Jej fotografię podała S.M. Szacherska, Stolica książąt mazowieckich, w: Dzieje Płocka (pod red. A. Gieysztora), Płock 1973, s. 99.

49 Nostre plocensis ecclesie patrone, w: J. Sawicki, Statuta diecezji płockiej..., op. cit., s. 258.

50 Gloriosissime Dei Genetricis Virginis Mariae, ecclesie plocensis ac mee singularis Domine et Patrone, ibid., s. 181.

51 Najdawniejsze roczniki krakowskie i Kalendarz, wyd. Zofia Kozłowska-Budkowa, w: "Pomniki Dziejowe Polski", Warszawa 1978, seria 2, tom 5, s. 148.

52 K. Rymut, Nazwy miejscowe północnej części dawnego województwa krakowskiego, Wrocław-Warszawa-Kraków 1967, s. 78.

53 Słownik staropolskich nazw osobowych, pod red. W. Taszyckiego, Wrocław 1971-1973, t. 3, s. 90.

54 A. Kłodziński, Najstarsza księga Sądu Najwyższego prawa niemieckiego na zamku krakowskim, nr 2563, w: Archiwum Komisji prawniczej AU, 1936, t. 10, s. 290.

55 Spowiedź Jaśka z Przybysławic u plebana kościoła na podzamczu w Korzkwi. Z. Leszczyńska-Skrętowa, hasło Korzkiew, w; Słownik historyczno-geograficzny..., op. cit., t. 2, s, 771.

56 S. Tomkowicz, Dwór obronny szlachecki z XVI w. w Korzkwi, w: "Sprawozdania Komisji do Badania Historii Sztuki w Polsce", Kraków 1912, t. VIII, z. 3-4, szpalta CCLXXIII.

57 Z. Leszczyńska-Skrętowa, hasło Korzkiew, w: Słownik historyczno-geograficzny..., op. cit., s. 767.

58 F. Sikora, hasło Grębynice, w: Słownik historyczno-geograficzny..., op. cit., t. 2, s. 48-49.

59 Dzieje Lubelszczyzny, w: Słownik historyczno-geograficzny województwa (opracował S. Kuraś), Warszawa 1983, t. 3, s. 91-92, 157-158.

60 Presente... Zaklica judice de Grambinice.

61 Urzędnicy małopolscy, XII-XV wiek. Spisy (red. A. Gąsiorowski), Wrocław-Warszawa-Kraków 1990, s. 340.

62 F. Sikora, Uwagi o przygotowaniach rycerzy małopolskich do wielkiej wojny z Zakonem Niemieckim, w: Venerabiles, nobiles et honesti, Prace ofiarowane Januszowi Bieniakowi, Toruń 1997, s. 253.

63 Jan Długosz, Roczniki..., op. cit., ks. X-XI, s. 76.

64 W rezultacie herb Syrokomla trafił za granicę: A. Heymowski, Herby polskie w sztokholmskim "Codex Bergs-Hammar", "Studia źródłoznawcze", 12, 1967, s. 86.

65 Z. Perzanowski, Dokumenty sądu ziemskiego krakowskiego, Wrocław 1971, s. XLIII.

66 B. Paprocki, Herby rycerstwa polskiego, op. cit., s. 229.

67 K. Rymut, Nazwy miejscowe północnej części dawnego województwa krakowskiego, Wrocław-Warszawa-Kraków 1967, s. 116.

68 Słownik staropolskich nazw osobowych, Wrocław 1965-1967, t. 1, s. 480.

69 B. Przybyszewski, Cracovia artificum, Supplementa (1441-1450), Kraków 1993, s. 166, nr 396.

70 J. Pietrusiński, Relikwiarz z Korzkwi, "Biuletyn Historii Sztuki", r. 43, 1981, s. 123-134.

71 Urzędnicy małopolscy XII-XV wieku. Spisy, Wrocław-Warszawa-Kraków 1990, s. 86.

72 Zapiska z 1469 roku w: Starodawnego prawa polskiego pomniki, tom 2, nr 3950.

73 F. Sikora, hasło Biały Kościół, w: Słownik..., op. cit., t.1, s. 69.

74 Liber beneficiorum..., op. cit., s. 54.

75 B. Paprocki, Herby..., op. Cit., s. 961.

76 T. Sikora, hasło Grębynice, w: Słownik..., op. cit., t. 2, Kraków 1993, s. 51. Tamże hasło Korzkiew itd.

77 Z. Leszczyńska-Skrętowa, hasło Kościelec, w: Słownik..., op. cit., t. 3, s. 30-31.

78 Wspomniał o tym Zenon Piech w: Corpus Inscriptionum Poloniae, t. 8, z. 2, Kraków 1987, s. 72.

79 J. Ptaśnik, Obrazki z przeszłości Krakowa, seria druga, Kraków 1903, s. 36.

80 J. Maciszewski, Szlachta polska i jej państwo. Warszawa 1988, s. 128.

81 S. Pańków, hasło Jaskier Mikołaj, w: Polski słownik biograficzny, t. 11, 1964-1965, s. 60-62.

82 J. Ptaśnik, hasło Bonerowie, w: Rocznik krakowski, t. 7, 1904, s. 110.

83 Kultura staropolska - kultura europejska. Prace ofiarowane Januszowi Tazbirowi, Warszawa 1997, s. 340.

84 F. Sikora, hasło Grębynice, w: Słownik historyczno-geograficzny..., op. cit., t. 2, s. 51.

85 Jan Kochanowski, Dzieła wszystkie, wydanie sejmowe, t. 7, cz. 2, Proza, Wrocław-Warszawa-Kraków 1997, s. 282-344.

86 W. Konopczyński, Dzieje Polski nowożytnej, t. l. Warszawa 1985, s.; 100-107.

87 B. Paprocki, Herby rycerstwa polskiego, op. cit., s. 143-167.

88 W. Konopczyński, Dzieje..., op. cit., s. 170.

89 To znaczy: wszelkie królestwo rozdzielone przeciwko sobie będzie spustoszone. Ewangelia św. Łukasza 12, 25, w tłumaczeniu Wujka.

90 J. Kleiner, Samuel Zborowski w literaturze polskiej, w tegoż: W kręgu historii i teorii literatury, Warszawa 1981, s. 318-328.

91 W. Pociecha, Królowa Bona (1494-1557), czasy i ludzie Odrodzenia, Poznań 1949, t. 2, s. 31.

92 W. Dworzaczek, Hetman Jan Tarnowski, Warszawa 1985, s. 185-188.

93 M. Goetel-Kopffowa, Mecenat kulturalny Jana Konarskiego (1447-1525), w: Rozprawy i sprawozdania Muzeum Narodowego w Krakowie, Kraków 1964, t. 8, Odbitka, s. 18.

94 A. Sucheni-Grabowska, Zygmunt August, król polski i wielki książę litewski, Warszawa 1995, s. 311.

95 S. Cynarski, Zygmunt August, Warszawa 1988, s. 87.

96 O Marcinie Zborowskim w: Andrzeja Zebrzydowskiego korespondencja z lat 1546-1553, wyd. W. Wisłocki, Kraków 1878, s. 526-529.

97 H. Barycz, Proces Konrada Krupki-Przecławskiego o wiarę w 1551 roku, Reformacja w Polsce, r. 9 (1), 1939, s. 422-133.

98 S. Inglot, Charakterystyka ustroju pańszczyźniano-folwarcznego, w: Anzelm Gostomski, Gospodarstwo, Wrocław 1951, s. X.

99 J. Bukowski, Dzieje reformacji w Polsce, Kraków 1883, t. 1, s. 655.

100 W. Konopczyński, Dzieje Polski..., op. cit., t. 1, s. 333.

101 S. Cynarski, Zygmunt August..., op. cit., s. 94.

102 Dzieje Krakowa, Kraków 1984, t. 2, s. 137.

103 Nullus iam in gente Zboroviana reperitur, qui non sit catholicus pisał Kasper Cichocki w: Alloquiorum Osiecensium libri quinque, Kraków 1615, s. 111.

104 Encyklopedia wiedzy o jezuitach na ziemiach Polski, oprac. L. Grzebień, Kraków 1996, s. 789.

105 W. Urban, hasło: Ługowski Szymon, w: Polski słownik biograficzny, 1973, t. 18, s. 518-519.

106 S. Grzybowski, Jan Zamoyski jako wychowawca, w: W Kręgu akademickiego Zamościa, red. H Gmiterek, Lublin 1996, s. 86.

107 Tamże, s. 90.

108 S. Łempicki, Działalność Jana Zamoyskiego na polu szkolnictwa, w: tegoż autora, Mecenat Wielkiego Kanclerza, wyd. S. Grzybowski, Warszawa 1980, s. 95.

109 S. Łempicki, Mecenat..., op. cit., s. 97-98.

110 Odtąd informacje czerpiemy z książki pt. Jasia Ługowskiego podróże do szkól w cudzych krajach, opracowała Krystyna Muszyńska, Warszawa 1976.

111 A. Wyczański, Czy szlachta polska w XVI wieku była klasą próżniaczą? w: Dziedzictwo. Ziemianie polscy i udział ich w życiu narodu, Kraków 1996, s. 21-33.

112 K. Muszyńska, Jasia Ługowskiego..., op. cit., s. 14.

113 Klasztory bernardyńskie w Polsce, dzieło zbiorowe pod redakcją H. E. Wyczawskiego, Kalwaria Zebrzydowska 1985, s. 155.

114 Por. S. Tomkowicz, Dwór obronny szlachecki z XVI wieku, w: "Sprawozdania Komisji do Badania Historii Sztuki w Polsce", Kraków 1912, t. VIII, z. III-IV, szpalty CCLXXI-CCLXXXV.

115 Por. J. Bogdanowski, Architektura obronna w krajobrazie Polski, Warszawa-Kraków 1996, s. 95; M. Kornecki, Sztuka sakralna, w: Natura i kultura w krajobrazie Jury, Kraków 1993, s. 80.

116 "Oddaliby dużą zasługę nauce i Kościołowi jego historycy duchowni, gdyby zajęli się bliżej religijnością szerokich mas, a nie pozostawiali tego pola do uprawy pisarzom świeckim". W. Konopczyński, Dzieje..., op. cit., t. 1, s. 339.

117 Z. Chaniecki, Z dziejów wychowania muzycznego w Polsce, w: "Muzyka", r. XXVI, 1981, z. 2, s. 62.

118 W. Konopczyński, Dzieje Polski..., op. cit., t. 1, s. 280-281.

119 T. Zielińska, Magnateria polska epoki saskiej, Wrocław 1977.

120 Józef Nowina-Konopka, Wieś Mogilany, monografia, Kraków 1885.

121 A. Przyboś, hasło Jordan Michał (zm. 1664) podkomorzy, w: Polski słownik biograficzny, 1964-1965, t. 11, s. 279-280.

122 O Korzkwi nie wiemy na pewno, czy była zniszczona czy nie. W sąsiedztwie przecież ocalał ojcowski zamek, w którym Szwedzi mieli magazyny.

123 Piotr Jordan był kanonikiem skalbmierskim, potem sandomierskim i proboszczem w Żarkach, wreszcie do kapituły krakowskiej został powołany. "Ale zacna krew nie pomogła warchole" - mówi ksiądz biskup Łętowski. - "Monitowany wielokroć ustąpił z kapituły. W roku 1690 za przyczyną Jana Małachowskiego wprowadzony na powrót, umarł w roku 1706".

124 J. Gierowski, hasło Jordan Michał Stefan, zm. 1739 r., w: Polski słownik biograficzny, 1964, t. 11, s. 280.

125 Jordan ex re żony do całego margrabstwa rościł sobie tytuł, wszakże odsądzonym został wyrokiem trybunału lubelskiego roku 1729.

126 T. Zielińska, Magnateria..., op. cit., s. 110.

127 W. Niewalda, Średniowieczny zamek w Korzkwi w świetle ostatnich badań architektoniczno-historycznych, w: "Teki Krakowskie", 1995, t. 2, s. 106-107.

128 "Ponowna przebudowa zamku została dokonana około 1720 roku przez ówczesnego właściciela, Michała Jordana [...] piętro loggii obudowano, tworząc rodzaj oszklonej werandy (malowane wazony z kwiatami na ścianie piętra) [...] Nowy dach wielospadowy, gontowy [...] Na elewacjach wprowadzono grafitową dekorację malarską w postaci fryzu pod dachem". W. Niewalda, Średniowieczny zamek w Korzkwi w świetle ostatnich badań, w: "Teki Krakowskie", 1995, t.2, s. 103.

129 Enigmatyczna wiadomość: "Około 1750 roku zamieszkiwał tu Michał Jordan, generał lejtnant wojsk Rzeczypospolitej, człek niezmiernie bogaty, namiętny i gwałtowny, zacięty wróg saskiej dynastii. Pamiętne tu w Korzkwi odbyły się w tym czasie gody: Jordan tu przybyłego doń w odwiedziny Augusta III podejmował. Król, chcąc dać dowód zapomnienia uraz i łaski swej monarszej nawróconemu świeżo możnowładcy, z liczną zjechawszy tu świtą, kilka dni bawił w Korzkwi". Anonimowe hasło: Korzkiew, w: Słownik geograficzny Królestwa Polskiego, Warszawa 1883, t. II, s. 436-437.

130 Jordan Michał Stefan, w: Słownik pracowników książki polskiej, suplement, Warszawa-Łódź 1986, s. 84.

131 Kaplicę na zamku wspomina wizytacja biskupia z 1748 roku. Materiały do "Słownika historyczno-geograficznego" w dobie Sejmu Czteroletniego, pod kierunkiem W. Semkowicza, Warszawa-Kraków 1960, s. 101.

132 S. Cynarski, A. Falkowska-Gradowska, Urzędnicy województwa krakowskiego XVI-XVIII wieku, spisy, Kórnik 1990, s. 134.

133 Sławny proces Jordanów przeciw Wielopolskim, którzy przejęli ordynację Myszkowskich po córkach, albowiem ostatni z Myszkowskich, Józef, umarł bezpotomnie. Proces wytoczyli Jordanowie po matce Anastazji z Myszkowskich. Wyrokiem trybunału wygrali Wielopolscy: Myszkowskich Ordynacja, Rozprawy nad sprzedażą dóbr, Warszawa 1827, cz. 3.

134 A. Boniecki, Herbarz..., op. cit., t. IX, s. 78. Anonimowe hasło w: Słownik pracowników książki polskiej, Suplement, Warszawa-Łódź 1986, s. 84.

135 Adam Jordan umarł 19 lipca 1763 r. Pochowano go w podziemiach kościoła o.o. Reformatów w Krakowie 22 lipca tegoż roku.

136 Teodor Wessel, od 1759 r. wojewoda łęczycki, w 1761 r. awansował na podskarbiego wielkiego koronnego. Zrezygnował w roku 1775. Urzędnicy centralni, spisy, Kórnik 1992, nr 771.

137 H. Błażkiewicz, Pilica, zarys dziejów, Kraków 1992.

138 Maria Józefa była żoną królewicza Konstantego, najmłodszego syna króla Jana Sobieskiego. Po rozejściu się z mężem oddała się dewocji. Zmarła w Warszawie (1761). Teodor Wessel ufundował jej nagrobek w kościele Sakramentek, na Nowym Mieście w Warszawie.

139 W. Konopczyński, Dzieje Polski..., op. cit., według indeksu; tenże, Konfederacja barska, Warszawa 1991, t. 1-2, passim; tenże, Przegląd źródeł do Konfederacji barskiej, "Kwartalnik historyczny", r. 48, 1934, s. 561.

140 E. Rostworowski, Posłowie w: W. Konopczyński, Fryderyk Wielki a Polska, Poznań 1981, s. 255.

141 Herb Trąby z dodanymi kluczami podskarbiego pod koroną hrabiowską. H. Błażkiewicz, Pilica..., op. cit., s. 181.

142 Pamiętniki Stanisława hr. Wodzickiego, Kraków 1888, s. 292-293. Biogram Stanisława Wodzickiego, zob. Oświecenie, w: Bibliografia literatury polskiej, "Nowy Korbut", Warszawa 1970, t. 6 część I, s. 439-445.

143 J. Rychlikowa, Klucz wielkoporębski Wodzickich w XVIII wieku, Warszawa 1963.

144 J. Turska, Archiwum Wodzickich z Kościelnik w zbiorach Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich we Wrocławiu, "Rocznik Zakładu Narodowego im. Ossolińskich", t. 4, 1953.

145 Epitafium nagrobne Jana Wawrzyńca Wodzickiego publikuje Z. Piech, Bazylika Mariacka w Krakowie, Kraków 1987, s. 176-177.

146 O Wodzickich zob.: T. Żychliński, Złota księga szlachty polskiej, Poznań 1889, t. XI, s. 223-256.

147 L. Łętowski, Wspomnienia pamiętnikarskie, przygotował do druku H. Barycz, Wrocław 1952, s. 268.

148 Epitafium Piotra Wodzickiego w przerysie M. Maciąga podał Tomasz Opas, Miasta regionu w XVII-XVIII wieku, w: Mielec, dzieje miasta i regionu, red. F. Kiryk, Mielec 1984, t. 1, s. 273.

149 Materiały do słownika historyczno-geograficznego województwa krakowskiego w dobie Sejmu Czteroletniego, op. cit., s. 101.

150 A. Falniowska-Gradowska, Ojców w dziejach i legendzie. Ojców 1995, s. 63-64.

151 Akta z tym związane zob.: Archiwum Wodzickich, Ossolineum, rękopis 11750/III.

152 W dniu 7 maja 1791 r. generał Józef Wodzicki z oficerami wpisał się w księdze przyjęć do prawa miejskiego. Por. M. J. Małecki, Kraków w dobie Odrodzenia, w: J. Bieniarzówna, J. M. Małecki, Dzieje Krakowa, Kraków 1984, t. 2, s. 596.

153 Kraków, Biblioteka Czartoryskich, Rękopis 737, k. 123.

154 Kopia w Archiwum Diecezji Krakowskiej, akta parafii Korzkiew, a kopia kopii w Tekach W. Niewaldy.

155 A. Falniowska-Gradowska, Ojców..., op. cit., s. 184-185.

156 Teki W. Niewaldy.

157 L. Łętowski, Wspomnienia..., op. cit., s. 138.

158 Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, Przejażdżka w Krakowskie, 1827. Tekst przytacza S. Tomkowicz, Dwór obronny..., op. cit., s. CCLXXV.

159 Wiadomość tę zamieściła w swym dzienniku Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, op. cit., s. 1255.

160 W Tekach W. Niewaldy zachował się przerys planu z roku 1828. Sporządzony na potrzeby Kościoła, jednak orientuje także w okolicach zamkowej góry.

161 M. Majka, Nie zachowane dwory ziemi krakowskiej, w: "Biuletyn wojewódzkiego konserwatora zabytków w Krakowie", Kraków 1962, s. 92-93.

162 B. Stępniewska, Ogrody Krakowa, Kraków 1977, s. 154.

163 "Roczniki Towarzystwa Naukowego Krakowskiego z Uniwersytetem połączonego", Kraków 1818, t. 3, s. 68-91.

164 Wrocław, Ossolineum, rkps 11749/III, na początku.

165 Lech Trzeciakowski, Naród polski pod zaborami, w: Dzieje Polski, opr. J. Wąsicki, L. Trzeciakowski, Warszawa 1993, t. 3, s. 108.

166 Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, op. cit. Warszawa 1971, t. 3, s. 79.

167 Anonimowe hasło Korzkiew, w: Słownik geograficzny Królestwa Polskiego, Warszawa 1883, t. 4, s. 436-437.

168 S. Tomkowicz, Dwór obronny szlachecki w XVI wieku w Korzkwi, w: "Sprawozdania Komisji do Badania Historii Sztuki w Polsce", Kraków 1912, t. 8, szpalty CCLXXI-XXLXXXV.

169 W. Niewalda, Średniowieczny zamek w Korzkwi w świetle ostatnich badań architektoniczno-historycznych, w: "Teki krakowskie", Kraków 1995, t. 2, s. 101-112.


170 E. Sukertowa, Korzkiew - tak było ponad 50 lat temu, przedruk artykułu z 1923 roku podają "Wiadomości lokalne gminy Zielonki", 5 (28), 1997, s. 16.

171 K. Rymut, Nazwy miejscowe północnej części dawnego województwa krakowskiego, op. cit., s. 78.

172 Korzkiew, użytki rolne: ogrodów 12 morgów, łąk 34 morgi, pastwisk 13 morgów; nieużytki i place 7 morgów; osady młynarskie i karczemne.

173 A syn był głupawy. L. Łętowski, Wspomnienia..., op. cit., s. 268.

174 Biblioteka XX. Czartoryskich w Krakowie przechowuje testament jego matki Barbary z Dembińskich, 1° voto Czackiej, a 2°voto Sedlmayerowej z dnia 16 marca 1840 (rękopis 895).

175 A. Małkiewicz, Ruiny zamku w Korzkwi, maszynopis z 1959 r., (WKZ Kraków).

176 "Tygodnik Ilustrowany", 1860, nr 18, przypomniany przez W. Niewaldę, Teki krakowskie, II, 1995, s. 111.

177 E. Sukertowa, Korzkiew..., op. cit., s. 16-17.

178 W okolicy - ściśle biorąc w Przybysławicach - opowiadano, że przyczyną zdjęcia dachu były podatki nakładane na zamek, jeśli był jeszcze zadaszony. Natomiast opodatkowanie miało maleć, jeśli dotyczyło ruiny bez dachu.

179 W wyniku przeprowadzenia granicy, w 1823 r. przyłączono do Korzkwi dwie wsie: Garlicę i Wolę Zachariaszowską, które poprzednio należały do parafii w Zielonkach.

180 A. Tomaszewski, Wiejskie ecclesie laicorum w wieku XIII, w: Sztuka . i ideologia XIII wieku, praca zbiorowa pod redakcją P. Skubiszewskiego, Wrocław 1974, s. 123-140.

181 W r. 1599 - jak zapisała Wizytacja Radziwiłłowska: "Kościół walący się i pusty [...] Plebanię zamieszkuje rzeźnik", w: J. Bukowski, Dzieje reformacji, op. cit., t. 1, s. 655.

182 Ks. D. Olszewski, Przemiany społeczno-religijne w Królestwie Polskim, Lublin 1984, s. 193-196, 201, 227; tenże, Postawy społeczno-polityczne duchowieństwa diecezji kielecko-krakowskiej, w: Ksiądz Piotr Ściegienny, epoka-dzieło -pokłosie, Dzieło zbiorowe pod red. W. Cabana, Kielce 1996, s. 71.

183 Ks. Szmurło proboszczował od 1863 r. w Małoszowej, potem od 1869 r. w Piotrkowicach. Ówczesną szykaną rosyjską było przerzucanie księży z parafii biednej na jeszcze biedniejszą.

184 D. Olszewski, Postawy społeczno-polityczne...,op. cit., s. 71.

185 Sprawozdania z lat 1968-1970 opublikowały Magdalena Mączyńska (wykopaliska, 1969) i Romualda Lelek (ceramika, 1975).

186 W. Niewalda, Średniowieczny zamek w Korzkwi w świetle ostatnich badań, Sprawozdanie z posiedzeń komisji naukowych PAN, Kraków 1971, tom 14/1, s. 378-381.

187 Z. Leszczyńska-Skrętowa, hasło Korzkiew, w: Słownik historyczno--geograficzny województwa krakowskiego, op. cit., t. 2, s. 766-772.